W sobotę na Hochfirstschanze, noszącej dumne miano największej naturalnej skoczni w Niemczech, Kamil Stoch wyrównał znane nie tylko w Polsce osiągnięcie Adama Małysza – 39. zwycięstw w Pucharze Świata.
Nawet osoby mało czułe na uroki dat i liczb powinny przyznać, że to przyjemność wspomnieć z tej okazji 39 zwycięskich konkursów pucharowych Małysza, od 17 marca 1996 roku w Oslo-Holmenkollen do 21 stycznia 2011 roku w Zakopanem, i dostrzec symboliczną zmianę warty: Stoch rozpoczął serię sukcesów dwa dni później – 23 stycznia 2011 roku, także na oczach tysięcy widzów zgromadzonych pod Wielką Krokwią, by po dekadzie niedaleko jeziora Titisee wyrównać osiągnięcie mistrza z Wisły.
Podmuch za progiem
Zanosiło się na to od wspaniałego finału 69. Turnieju Czterech Skoczni, chociaż po pierwszej serii sobotniego konkursu w Titisee-Neustadt prowadził Dawid Kubacki (przed Stochem) i można było szykować się na powtórkę z ubiegłego roku, kiedy drugi z polskich liderów wygrał, i to dwukrotnie.
W finałowej serii Kubacki skoczył jednak za blisko, by myśleć o kolejnym sukcesie.
– Nie poszczęściło się. Skok nie był zły. Poleciałbym dalej w normalnych warunkach. Podmuch za progiem był jednak taki, że mocno mnie obniżyło – mówił, nieco zawiedziony. Duża skocznia w pięknym zakątku Badenii-Wirtembergii, dokładniej rzecz ujmując w sercu Szwarcwaldu (Titisee to także znany kurort z licznymi ośrodkami i korzystnym mikroklimatem w okolicy), nie dała Polakowi pełnej satysfakcji nawet wtedy, gdy wygrywał w 2020 roku. Główną nagrodę ówczesnego miniturnieju Titisee-Neustadt Five, czyli 25 tys. euro, odebrał wtedy Kubackiemu Ryoyu Kobayashi, lepszy jedynie w prologu.