Doležal: Osiągnięć Stocha i Małysza nie da się porównać

Kamil Stoch to najlepszy zawodnik w dziejach skoków. Nikomu nie udało się przez tyle lat utrzymywać takiego poziomu – mówi Michal Doležal, trener polskiej kadry.

Publikacja: 07.01.2021 19:45

Doležal: Osiągnięć Stocha i Małysza nie da się porównać

Foto: EAST NEWS / Damian Klamka

Kamil Stoch jest w olimpijskiej formie?

Wygrywał ostatnie konkursy różnicą 12 oraz 20 pkt, więc czego chcieć więcej? Wiemy, że kiedy Kamil łapie na skoczni luz i zamyka się w swojej „bańce", to trudno go zatrzymać. Już po konkursie w Innsbrucku wierzyliśmy, że pierwszy będzie jeden z naszych zawodników. Kamil miał przewagę nad Dawidem Kubackim, więc to on zaczynał rywalizację w Bischofschofen jako faworyt. Skok w pierwszej serii był kropką nad „i", dyskusje się skończyły.

Co zrobiliście ze Stochem przed konkursem w Oberstdorfie?

On tak naprawdę zawsze zaczynał sezon dopiero w Engelbergu, podobnie było tym razem. Tamte konkursy pokazały, że się ustabilizował. Zobaczyliśmy, jak wraca Kamil, którego znamy. Nastawił się mentalnie na Turniej Czterech Skoczni, dobrze do niego przygotował. Po powrocie ze świąt było widać, że jest rozluźniony i chce się bawić skokami. Dokonaliśmy też drobnej zmiany w pozycji dojazdowej. Mowa o detalu, trudno to w przystępny sposób wytłumaczyć.

Stoch jest dziś lepszym skoczkiem niż trzy lata temu, kiedy został mistrzem olimpijskim w Pjongczangu?

Skoki narciarskie cały czas idą do przodu. Mamy coraz krótsze rozbiegi, coraz niższe prędkości. W ciągu kilku lat zmieniły się materiały oraz szablony kombinezonów, inne są zapięcia, wkładki w butach... Trwa walka technologiczna. To proces, który zaczął się już w momencie usztywnienia regulaminów: wprowadzenia pomiaru kroku w kombinezonie czy długości buta. Wszystkie te zmiany sprawiają, że nie da się porównać dzisiejszego Kamila do tego sprzed dwóch–trzech lat.

A tym bardziej Stocha i Adama Małysza?

Każdy z nich zrobił swoje, obaj są legendami. Ich osiągnięć nie da się porównać. Kamil zdobył więcej trofeów, ale Adam był najważniejszym zawodnikiem w dziejach polskich skoków.

Stoch w maju skończy 34 lata, ale teraz sportowe życie trwa coraz dłużej. Rekordy Mattiego Nykänena są do pobicia?

Fin wygrywał wszystko, ale rywalizował w innych czasach, kiedy w skokach nie było takiego profesjonalizmu. Moim zdaniem Stoch to najlepszy zawodnik w dziejach naszej dyscypliny. Nikomu nie udało się utrzymywać tak wysokiego poziomu przez tyle lat.

A w dodatku ciągle jest nienasycony. Skąd bierze paliwo?

Trudno powiedzieć, chyba z głowy. Sportowiec musi ufać trenerom, mieć ułożoną sytuację w domu i czuć motywację, aby wszystko działało. Kamil sam przyznaje, że ciągle mu się chce.

Kiedyś mówiło się, że Stoch jest w powietrzu nienaganny jak Kazuyoshi Funaki. Czy dziś jego styl można porównać do jakiegoś skoczka z przeszłości?

Każdy zawodnik jest oryginalny. Moim zdaniem dziś raczej trzeba porównywać innych do Kamila.

Złoty Orzeł, Złoty Bażant, a do tego pępkowe u Dawida Kubackiego i Klemensa Murańki. Mieliście okazję poświętować?

Trochę poświętowaliśmy, bo wiadomo – trzeba. Odnieśliśmy wielki sukces. Sam nie siedziałem jednak do późna, bo kiedy z człowieka wreszcie zeszły emocje, trzeba było wszystko odespać. Teraz przed nami kolejne konkursy. Jesteśmy doświadczeni i idziemy dalej naszym normalnym systemem pracy.

Kto wpadł na to, żeby przed sezonem powiększyć pierwszą reprezentację?

Rozmawialiśmy o tym rok temu podczas konkursu lotów w Kulm z Adamem Małyszem i Haraldem Pernitschem (austriacki naukowiec współpracujący od dawna z reprezentacją Polski – przyp. red.). Tylko trzech naszych skoczków rywalizowało wówczas na najwyższym poziomie, reszta nie punktowała. Musieliśmy coś z tym zrobić. Nie było łatwo, trzeba było wszystko zorganizować. Uczyliśmy się siebie nawzajem, ale szybko poszło. Dziś nasza współpraca wygląda super.

Małysz jest dobrym duchem tej kadry?

Odpowiada za komunikację między zespołem i Polskim Związkiem Narciarskim, ale nie tylko. Ma kontakty oraz doświadczenie. Pracuje z kadrą od lat, a dla nas istotne jest to, że mamy go na miejscu i pomaga zawsze, jeśli czegoś potrzebujemy. Adam to na pewno jedna z najważniejszych postaci skoków. Obecność takiego człowieka w drużynie budzi respekt.

Stefan Horngacher złożył już wam gratulacje?

Oczywiście, że tak. Najpierw przyszedł do nas na górze, w gnieździe trenerskim, a później gratulował jeszcze raz, na dole. Mamy dobry kontrakt, często rozmawiamy i dużo się śmiejemy. Na pewno nie ma między nami żadnych żartobliwych prowokacji, od tego jest w kadrze Grzesiek Sobczyk.

Czego nauczył się pan od Horngachera?

Cierpliwości. Współpraca ze Stefanem zmieniła też moje spojrzenie na technikę skoku, bo wiadomo, że każdy trener widzi to trochę inaczej. Jedni przywiązują większą wagę do pozycji na rozbiegu, inni przyglądają się wyjściu z progu, a jeszcze inni kładą nacisk na płaskie prowadzenie nart w locie.

Co według pana jest najważniejsze?

Pozycja najazdowa. Jeśli zawodnik źle wystartuje, to później może już tylko próbować ratować sytuację.

Dzwonią już do pana z innych reprezentacji?

Nie, jest cisza. Moja umowa z Polskim Związkiem Narciarskim obowiązuje aż do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich. Dziś nawet nie chciałbym podejmować z nikim negocjacji. Musimy się koncentrować na kolejnych wyzwaniach.

Mówił pan o wyścigu technologicznym. Szykujecie jakieś nowinki, którymi podczas tegorocznych mistrzostw świata zaskoczycie rywali?

Wiadomo, że przed dużymi imprezami zawsze trzeba mieć jakąś rezerwę...

Kamil Stoch może zdobyć w tym sezonie Puchar Świata?

Straty w klasyfikacji generalnej wciąż są duże, ale jest szansa, że Kamil włączy się do walki o Puchar Świata. Przed nami jeszcze dużo konkursów, więc dlaczego nie?

Niedługo czekają was konkursy w Zakopanem. Wyobraża pan sobie ten weekend bez kibiców?

Już w Planicy czuliśmy się dziwnie, kiedy podczas mistrzostw świata w lotach skakaliśmy przy pustych trybunach. Na pewno w Zakopanem dotknie nas to jeszcze bardziej, bo nie ma na świecie konkursów, podczas których panuje lepsza atmosfera. Rywalizacja bez fanów jest trudna, ale wiadomo, że człowiek – koncentrując się na pracy – jest w stanie do takiej sytuacji przywyknąć. Widzieliśmy, jak nasi zawodnicy świętowali sukces w Turnieju Czterech Skoczni, Piotr i Dawid nosili Kamila na ramionach. Była szczera radość, normalna ceremonia. Brakowało tylko kibiców na trybunach.

Weekend w Titisee-Neustadt

W sobotę i niedzielę dwa konkursy indywidualne Pucharu Świata na niemieckiej skoczni. Zawody rozpoczną w piątek o 16.15 kwalifikacje do sobotniego konkursu zaplanowanego na 16. Konkurs niedzielny o 16.30 (kwalifikacje o 15). Trener Michal Doležal zabrał na te zawody najlepszą piątkę z Bischofshofen: Kamila Stocha, Dawida Kubackiego, Piotra Żyłę, Andrzeja Stękałę i Aleksandra Zniszczoła oraz dodał do niej Jakuba Wolnego i Pawła Wąska za Klemensa Murańkę i Macieja Kota. Liderem PŚ jest Halvor Egner Granerud, który wyprzedza o 184 pkt Markusa Eisenbichlera i o 260 pkt Kamila Stocha. ?

Transmisje w TVP 1, TVP Sport i Eurosporcie.

Kamil Stoch jest w olimpijskiej formie?

Wygrywał ostatnie konkursy różnicą 12 oraz 20 pkt, więc czego chcieć więcej? Wiemy, że kiedy Kamil łapie na skoczni luz i zamyka się w swojej „bańce", to trudno go zatrzymać. Już po konkursie w Innsbrucku wierzyliśmy, że pierwszy będzie jeden z naszych zawodników. Kamil miał przewagę nad Dawidem Kubackim, więc to on zaczynał rywalizację w Bischofschofen jako faworyt. Skok w pierwszej serii był kropką nad „i", dyskusje się skończyły.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Inne sporty
Paryż 2024. Tomasz Majewski: Sytuacja w Strefie Gazy zagrożeniem dla igrzysk. Próba antydronowa się nie udała
Inne sporty
Przygotowania Polski do igrzysk w Paryżu. Cztery duże szanse na złoto
Inne sporty
Kłopoty z finansowaniem żużla. Państwowa licytacja o Zmarzlika
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Inne sporty
Kolejne sukcesy pilotów. Aeroklub Polski czeka na historyczny rok