Francuz po igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu (2018) zapowiedział, że planuje biegać jeszcze przez dwa lata i po sezonie 2019/20 rozważy odłożenie nart oraz karabinu. Poprzedniej zimy przeżył kryzys: w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zajął 12. miejsce, pierwszy raz od dziesięciu lat zakończył MŚ bez medalu. Teraz wrócił.
Pomogły ciężkie treningi i 9-dniowe zgrupowanie, na które wybrał się chwilę po Bożym Narodzeniu. Trener Vincent Vittoz powiedział, że dzięki niemu Fourcade „odnalazł spokój”. Po Nowym Roku, kiedy wielki rywal Johannes Boe był na urlopie tacierzyńskim, wygrał cztery kolejne straty. Doskonale strzelał, ale w biegu – jak piszą Francuzi – „jeszcze krwawił”.
Złoto w biegu indywidualnym także wywalczył na strzelnicy. Do tarczy mierzył długo, ale skutecznie. Pomylił się tylko raz. Wywalczył 12. mistrzostwo świata w karierze i 27. medal w ogóle. Po 26. - brąz - sięgnął kilka dni wcześniej, w sprincie. Do środy lepiej na trasach w Anterselvie spisywali się jego następcy. Srebro zdobył Quentin Fillon Maillet (sprint), a złoto Emilien Jacquelin (bieg pościgowy).
Drugi w biegu indywidualnym był faworyt Boe, a trzeci Austriak Dominik Landertinger. Dzięki niemu pierwszy raz w tym sezonie na podium zawodów stanął zawodnik z kraju innego niż Norwegia, Francja, Rosja i Niemcy.
Przeżywający najlepsze MŚ w karierze Grzegorz Guzik miał kiepski dzień na strzelnicy.