Niemiec to trzykrotny złoty medalista olimpijski z 2006 roku, dwunastokrotny medalista mistrzostw świata, zwycięzca klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W Turynie wygrał bieg masowy na 15 kilometrów o 6,3 sekundy pokonując Tomasza Sikorę w pamiętnym dla polskiego biatlonu biegu. Na zdjęciach Polak i Norweg Ole Einar Bjoerndalen trzymają na ramionach Greisa.
Jak to się stało, że Niemiec trafił do Polski? Jeszcze kilka tygodni temu ani on, ani nikt w Polskim Związku Biathlonu nie rozważał takiej opcji. W czasie Świąt Wielkanocnych trener Nadia Biełowa, która prowadziła w zeszłym sezonie seniorki poinformowała o rezygnacji ze względu na pogarszający się stan zdrowia. Wtedy zaczęły się poszukiwania. - Nie mieliśmy dużo czasu. Sytuacja była dla nas zaskoczeniem. Podejmowaliśmy decyzje w miarę szybko. Zastanawialiśmy się przez jakiś czas, czy zostajemy z dotychczasowymi trenerami, czy zatrudniamy kogoś z zagranicy. Rozmawialiśmy z trzema kandydatami, ale już pierwsza rozmowa osobista z Greisem mnie przekonała, że to jest osoba, której potrzebujemy: z charyzmą, entuzjazmem, konkretnymi pomysłami - mówi "Rz" prezes Polskiego związku Biatlonu Dagmara Gerasimuk.
Problemem było to, że rok po zakończeniu igrzysk olimpijskich sztaby wszystkich reprezentacji są praktycznie pozamykane i wolnych nazwisk na rynku nie ma wiele. Dlatego rozważano scalenie reprezentacji kobiet i mężczyzn w jedną grupę, i powierzenie jej Adamowi Kołodziejczykowi. Mogłoby to jednak oznaczać, że drużyna męska znów zeszłaby na dalszy plan, jako osiągająca gorsze wyniki. - Dobrze ocenialiśmy jego współpracę z mężczyznami, chociaż ciągle jest wiele do poprawy, to widać, że nagle coś drgnęło i i zaczęło iść w dobrą stronę - mówi "Rz" prezes PzBiath.
Greis właśnie skończył pracę z amerykańskimi biatlonistami, których przejął w okresie przebudowy, gdy odeszli najbardziej utytułowani Lowell Bailey i Tim Burke. Był jednak Sean Doherty, jeden z najzdolniejszych juniorów, który pod okiem Greisa zrobił postęp w Pucharze Świata. W kadrze Polek jest podobnie, karierę zakończyła niedawno Weronika Nowakowska, a sukcesy w młodszych kategoriach odnosiła Kamila Żuk.
Obie strony mogą na tej współpracy wygrać. Polska kadra w ciągu czterech lat ma już czwartego szkoleniowca: najpierw był duet Kołodziejczyk - Sikora, potem Norweg Tobias Torgersen, po Pjongczangu kadrę przejęła Biełowa, ale jak podkreśla prezes Gerasimuk, zawodniczki powinny z każdego doświadczenia czerpać najlepsze wzorce i rozwijać się dzięki temu. Teraz ma być już jednak stabilizacja. - Wolę długofalowe programy treningowe, w cyklach olimpijskich. Dzięki temu trener ma szerokie spojrzenie, inną perspektywę, a nie martwi się tylko wyniki w bieżącym sezonie. Mam nadzieję, że ustabilizujemy sztaby szkoleniowe, techniczne, medyczne. Dochodzi do nas także Danilo Mueller, który będzie odpowiadał za przygotowanie nart. Po każdym sezonie będzie następowała weryfikacja, także pod kątem tego, czy w dalszym ciągu stać nas na Greisa - mówi prezes Gerasimuk.