Shiffrin odpowiedziała na tę krytykę w mediach społecznościowych i tę odpowiedź, choć jest długa, warto poznać. 

„Jestem zaszczycona niektórymi komentarzami Lindsey i Bodego, którzy twierdzą, że mogłabym zdobyć pięć tytułów mistrzyni świata. Ale nie ma łatwych zwycięstw. Z zewnątrz ludzie widzą statystyki i rekordy które dehumanizują sport. Ja widzę mocną mieszankę pracy, treningu, radości, bólu, motywacji, śmiechu, stresu, bezsennych nocy, triumfu, wątpliwości, jeszcze większych wątpliwości, jeszcze większej pracy, jeszcze intensywniejszego treningu, niespodzianek, lotów odwołanych lub opóźnionych, zgubionych bagaży, długich nocnych podróży samochodem (...) Sądzić, że mogę tu przyjechać i wyjechać ze zdobytymi bez trudu czterema czy pięcioma medalami, byłoby bardzo złą analizą i dowodem braku szacunku dla talentu innych sportowców. Rekordy nigdy nie były moim celem. Mój cel to być kandydatką do zwycięstwa w każdym starcie, mieć karierę po zakończeniu której będę mogła powiedzieć, że byłam w stanie walczyć na najwyższym poziomie, wolę to, niż być na aucie z powodu wypalenia lub kontuzji wynikających z przekroczenia moich własnych granic (...). Wiele osób sądzi, że kieruję swoją karierą tak, jak nikt przede mną i tego nie rozumie. Ale wiecie co? To mi bardzo odpowiada, ponieważ jestem sobą i nikim innym” - zakończyła Mikaela Shiffrin.

W niedzielę w Are o 12.30. zjazd kobiet. Bez Mikaeli Shiffrin, za to z Lindsey Vonn.