Skoki narciarskie: Potrzebny czwarty do drużyny

Adam Małysz o weekendowych konkursach skoków w Zakopanem, formie Polaków i eksperymentach z kombinezonami.

Aktualizacja: 17.01.2019 17:22 Publikacja: 17.01.2019 17:22

Skoki narciarskie: Potrzebny czwarty do drużyny

Foto: Łukasz Szeląg, Reporter

Zakopane to dla nas konkursy szczególne, już od lat...

Dla osób ze sztabu, odpowiedzialnych za organizację (Adam Małysz jest dyrektorem koordynatorem Polskiego Związku Narciarskiego ds. skoków i kombinacji norweskiej – przyp. red.). Wisła i Zakopane to najprzyjemniejsze, ale też najtrudniejsze weekendy. Wprawdzie nasi kibice opanowali już wszystkie trybuny, w Predazzo było około tysiąca osób, z czego 90 procent to byli Polacy, ale polskie konkursy to jednak obciążenie, bo oczekiwania są zdecydowanie większe.

Konkursy na Wielkiej Krokwi

Będzie drużynowy, więc szansa na Mazurka Dąbrowskiego wzrasta?

Tak, bo mamy trzech świetnych skoczków, ale czwartego troszkę brakuje. Cieszę się, że w Predazzo już było lepiej i w drugim konkursie sześciu zawodników kwalifikowało się do czołowej trzydziestki, ale z drugiej strony, jak popatrzymy na karierę Maćka Kota, Stefana Huli czy Kuby Wolnego, to nie powinni mieć problemów z miejscem w pierwszej dwudziestce. Maciek wygrywał konkursy PŚ, a Stefan otarł się o złoto olimpijskie, więc wymagamy od nich zdecydowanie lepszych startów. Coś poszło nie tak i ich forma na razie nie jest optymalna, a potrzebujemy do drużyny jednego z nich. Popatrzmy jednak na Niemców, którzy wyprzedzili nas w klasyfikacji Pucharu Narodów, ale też popełniają błędy i znów to my jesteśmy na szczycie. Oni są jednak zawsze mocni u siebie, a kilka konkursów odbędzie się teraz w Niemczech. Dobrze, że nie mają już prawa do wystawiania zawodników z listy krajowej, bo dzięki temu zyskują zawsze sporo punktów.

Kryzys Macieja Kota martwi najbardziej?

On często stawał na podium, więc kryzys u niego jest najbardziej widoczny. Problemy zaczęły się w połowie 2018 roku. Sztab szkoleniowy próbował poprawić jego błędy, skrzywienie w locie, niestabilną nartę, ale Maćkowi jest ciężko z tego wyjść. Małymi kroczkami się poprawia, na treningach skacze już dobrze, ale kiedy w zawodach dochodzi więcej stresu, błędy wracają. Mam nadzieję, że przełomem było Predazzo, gdzie był 25. Po jego skoku trener Stefan Horngacher powiedział do krótkofalówki: „O, dzień dobry, Maciek”, jakby się w końcu obudził.

Może trzeba było to tak zostawić, skoro miał niezłe wyniki?

Dopóki miał formę, ten błąd nie miał tak wielkiego znaczenia. Teraz, gdy popełnia też inne błędy, ten stary go rozbija. Trenerzy nie mogli tego tak zostawić, choć nie da się tego totalnie wyeliminować, bo to jest utrwalone od najmłodszych lat, ale trzeba problem ukryć, żeby nie miał wpływu na skoki Maćka. Rozmawiałem z trenerem Horngacherem, że może warto Maćka na chwilę wyłączyć, niech spokojnie popracuje, ale on jest zdania, że nie możemy go zostawić, odsunąć od drużyny. Jemu są potrzebne starty. Trzeba zaufać trenerowi.

Weekend w Zakopanem to natłok mediów. Będziecie chronić naszych skoczków?

Zawodnicy są już bardzo chronieni, nie to co w moich czasach. To jest zasługa Horngachera, który ograniczył kontakty z mediami. Może wy, dziennikarze, jesteście niezbyt zadowoleni, ale dla zawodników im więcej spokoju, tym lepiej. On to bierze na klatę, mówi: nie. Ja koordynuję aktywności medialne i on wie, że może mi zaufać, jestem do dyspozycji dziennikarzy. Wiem po sobie, że skoczkowie nie mają łatwo i staram się ich chronić. Zakopane jest trudne, bo przyjeżdża bardzo dużo dziennikarzy, a z drugiej strony te konkursy są świetnie zorganizowane, więc nie ma problemu. Na pracę mediów na skoczni nie mamy wpływu, ale indywidualnych rozmów unikamy.

Po zwycięstwie Dawida Kubackiego pan się wzruszył...

Ja się śmieję, że jestem za miękki i nawet na komediach romantycznych uronię łzę. Już się pojawiała lekka krytyka, że jest chyba kryzys polskich skoków, a takie rzeczy mocno przeżywam. Wiem doskonale, że nie da się przez cały czas być w najwyższej formie. Byliśmy jednak trochę zdziwieni, że Turniej Czterech Skoczni nam nie wyszedł, bo tuż przed nim widzieliśmy, w jakiej formie są Piotrek, Kamil i Dawid, a tylko ten trzeci został na swoim poziomie. Gdyby Kamil skakał jak w Zakopanem przed świętami, to Ryoyu Kobayashi by nie miał szans. To wszystko we mnie buzowało. Ściskałem kciuki za Dawida, bo długo czekał i zawsze był odbierany jako zawodnik, który lepiej skacze latem. Poza tym znów usłyszeliśmy Mazurka Dąbrowskiego.

W klasyfikacji generalnej PŚ miejsca dwa, trzy i cztery to Polacy, ale prowadzi z dużą przewagą Japończyk.

Tacy jak Kobayashi raz na jakiś czas się zdarzają, eksplodują, jak kiedyś Kamil czy Stefan Kraft. Po tym jak Austriak wygrał mistrzostwa świata, już ciężko było go złapać, bo wpadł w rytm. Ryoyu jest regularny, a reszta ma przebłyski, a potem problemy. Markus Eisenbichler walczył z Kobayashim na ułamki punktów, potem popełnił jeden błąd i się posypał. W Predazzo Kobayashi popełnił błąd, bo widział, na ile stać Dawida, że jest blisko. Kobayashi wygrałby wszystko w TCS, konkursy i kwalifikacje, gdyby nie Dawid. Lider PŚ zobaczył w Kubackim realne zagrożenie. Ryoyu będzie dalej dobry, ale czy będzie wygrywał? Kamil wraca, już ma pojedyncze świetne skoki.

Forma Stocha jest zaplanowana na mistrzostwa w Seefeld?

Zaplanować można, ale czy to przyjdzie? Widzieliśmy, że wszystko idzie w dobrym kierunku przed TCS, ale sam turniej nam nie wyszedł i trzeba się z tym pogodzić. Kamil tak naprawdę jest w bardzo wysokiej formie już od wielu lat, to niesamowity wyczyn. Na każdego przychodzi jednak kryzys. Potrzeba mu teraz wiele spokoju. Moim zdaniem kwestią czasu jest, kiedy znów wygra. Zakopane to jego ulubione miejsce, tu się wychował, może to będzie przełom? Podkreślam jednak: nie wywierajmy presji, bo jest dobrze.

Kadra A osiąga dobre wyniki, ale następców nie widać. To chyba musi martwić?

Jest duży problem, bo nie mamy w zasadzie zaplecza. W kadrze B jest czterech seniorów, a reszta to juniorzy, na których wysoką formę będziemy musieli poczekać. Jest tam kilku chłopaków z potencjałem, a teraz trzeba, żeby nie zmarnowali szansy, bo mają parametry, technikę. Aleksander Zniszczoł, Przemysław Kantyka, Klemens Murańka i Andrzej Stękała to też nie są zawodnicy spisani na straty. Pracując z Maćkiem Maciusiakiem, mogą jeszcze wiele zdziałać. Mamy jedną ze starszych drużyn w stawce, więc trzeba trzymać kciuki, żeby chłopcy jak najdłużej chcieli jeszcze skakać. Dzięki temu juniorzy będą mieli trochę spokoju. Spójrzmy na Tomka Pilcha, który w zeszłym sezonie prezentował się świetnie w Pucharze Kontynentalnym. Pojechał na Puchar Świata i skakał swoje, ale to już inny poziom. Z presją nie jest łatwo sobie poradzić. Znalazł sponsora, ale musi dobrze skakać, bo sponsorzy chcą wyników.

W Zakopanem Polacy wystąpią w nowych, czarnych strojach?

Mieliśmy ten materiał już latem, testowaliśmy w Zakopanem. Nie był zły, ale nie na tyle bombowy, żeby zrezygnować z tych brązowych kombinezonów, na które mieliśmy zarezerwowany materiał. Gdy na TCS wielu skoczków pojawiło się w matowych, szarych strojach, uznaliśmy, że jednak warto spróbować tego czarnego. Może temperatura sprawia, że inaczej się to tworzywo zachowuje. Ze strojami nie jest łatwo, bo to też indywidualna sprawa zawodnika. Jeden będzie się lepiej czuł w takim kombinezonie, a drugi w zupełnie innym. Kolor nie odgrywa roli, ale w głowie zostaje, że np. „świetnie szło mi w brązowym”. Psychika jest bardzo ważna. Zawodnicy widzieli, że reszta stawki coś zmieniła, a my tego nie robiliśmy, więc zapytali. Trener powiedział: spróbujcie. Dawidowi się spodobało, a Piotrek i Kamil nie skakali dobrze, więc to nie jest żadna „cudowna broń”. To jest nieustanne szukanie przewagi: Kubackiemu i Kobayashiemu szło dobrze w czarnych, to inni też chcieli spróbować. Te stroje są bardzo podobne. Trzeba po prostu dobrze skakać.

Zakopane to dla nas konkursy szczególne, już od lat...

Dla osób ze sztabu, odpowiedzialnych za organizację (Adam Małysz jest dyrektorem koordynatorem Polskiego Związku Narciarskiego ds. skoków i kombinacji norweskiej – przyp. red.). Wisła i Zakopane to najprzyjemniejsze, ale też najtrudniejsze weekendy. Wprawdzie nasi kibice opanowali już wszystkie trybuny, w Predazzo było około tysiąca osób, z czego 90 procent to byli Polacy, ale polskie konkursy to jednak obciążenie, bo oczekiwania są zdecydowanie większe.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej
Inne sporty
Paryż 2024. Tomasz Majewski: Sytuacja w Strefie Gazy zagrożeniem dla igrzysk. Próba antydronowa się nie udała
Inne sporty
Przygotowania Polski do igrzysk w Paryżu. Cztery duże szanse na złoto
Inne sporty
Kłopoty z finansowaniem żużla. Państwowa licytacja o Zmarzlika