Formuła 1: Hamilton z siódmym mistrzostwem. Popędził po całą pulę i się wzruszył

Do końca sezonu pozostają jeszcze trzy Grand Prix, ale tytuły są już rozdane. Lewis Hamilton i Mercedes na dobre rozsiedli się na wyścigowym tronie i śrubują kolejne rekordy.

Aktualizacja: 15.11.2020 22:00 Publikacja: 15.11.2020 19:32

Lewis Hamilton – niezagrożony triumfator

Lewis Hamilton – niezagrożony triumfator

Foto: AFP

W sezonie przemeblowanym i skróconym ze względu na pandemię Hamilton dorównał najbardziej utytułowanemu kierowcy w dziejach F1. Po raz siódmy wywalczył mistrzostwo świata, przy okazji przebijając inne osiągnięcia Michaela Schumachera. Wygrana w Grand Prix Turcji była jego 94. zwycięstwem w ogóle i 73. w barwach Mercedesa – statystyki „Schumiego" zatrzymały się na 91 triumfach w Grand Prix i 72 z ekipą Ferrari.

– Tworzysz historię na naszych oczach – mówił Hamiltonowi trzeci na mecie Sebastian Vettel. Niemiec zdążył zaznać sukcesów i dominacji, zdobywając cztery tytuły z rzędu w latach 2010–2013. To on miał pójść w ślady Schumachera, ale od sezonu 2014 karty rozdaje Mercedes.

A skoro Mercedes, to też Hamilton. Jedynie w 2016 roku przegrał on walkę z drugim kierowcą ekipy, którym był wtedy Nico Rosberg. Maksymalna koncentracja i psychologiczna walka tak wyniszczyły zresztą Niemca, że od razu po zdobyciu tytułu ogłosił koniec kariery.

Wydawało się, że potędze Mercedesa może wreszcie zagrozić Ferrari, mające na pokładzie Vettela, a od zeszłego sezonu także jednego z najbardziej utalentowanych kierowców młodego pokolenia, Charles'a Leclerca.

Jednak na nadziejach się skończyło, a podrażnieni mistrzowie podwoili wysiłki i przygotowali jeszcze lepszy samochód. Rywale z Maranello musieli zmodyfikować swoje jednostki napędowe, co do których istniały podejrzenia, że naginają regulamin. Osiągi spadły, a Ferrari plącze się teraz w środku stawki i takie wyniki jak trzecia lokata Vettela w szalonym, deszczowym wyścigu w Turcji są miłą niespodzianką.

Szalony był nie tylko wyścig pod Stambułem. W tegorocznej rywalizacji nie brakowało zaskakujących rozstrzygnięć, ale przeważnie triumfował Hamilton. Dość wspomnieć finisz na Silverstone, gdzie na ostatnim okrążeniu wybuchła mu opona, ale i tak zwyciężył, jadąc na trzech kołach. W przerywanym neutralizacjami i czerwonymi flagami wyścigu na włoskim torze Mugello, w którym do mety dotarła połowa stawki, uporał się także z Bottasem, mimo że to Fin przejął inicjatywę po starcie. Tak samo było na wszystkich torach, które awaryjnie trafiły do tegorocznego kalendarza, zastępując planowane poza Europą rundy. Hamilton do triumfu na Mugello dorzucił jeszcze zwycięstwa na Nurburgringu, Portimao, Imoli i w Turcji.

Licznik tegorocznych zwycięstw wskazuje zatem już dziesięć – przy dwóch triumfach Bottasa, jednym Maksa Verstappena z Red Bulla (jedynego kierowcy, który od czasu do czasu potrafi zagrozić Mercedesom) i Pierre'a Gasly'ego z AlphaTauri, który wygrał na torze Monza.

Potwierdzeniem skuteczności Hamiltona były niedzielne zawody w Istanbul Park. Na śliskiej nawierzchni zmoczonej deszczem Mercedesy nie radziły sobie z dogrzaniem opon. Hamilton ruszał do wyścigu dopiero z szóstego pola, Bottas z dziewiątego. Podczas wyścigu Fin aż sześć razy lądował na poboczu i zajął dopiero czternaste miejsce – zdublowany przez Hamiltona, który cierpliwie przesuwał się do przodu, wykorzystując nie tylko błędy rywali, ale także te fazy wyścigu, w których jego samochód nabierał tempa na przesychającej nawierzchni. W punktacji miał już taką przewagę, że mógłby nawet ukończyć ten wyścig parę pozycji za Bottasem, a i tak zostałby mistrzem. Popędził jednak po pełną pulę i na mecie nie potrafił ukryć wzruszenia.

– To więcej, niż mógłbym sobie wymarzyć – komentował wyrównanie rekordu Schumachera. – Ważne, by dzieciaki z całego świata to dostrzegły i zapamiętały, żeby nie słuchać ludzi, którzy mówią im, że czegoś nie da się osiągnąć. Musicie marzyć o niemożliwych rzeczach, nie wolno się poddawać i wątpić w siebie.

Oczywiście te sukcesy nie byłyby możliwe bez grupy fachowców, którzy przygotowują maszyny Mercedesa. F1 jest połączeniem talentu kierowcy oraz inżynieryjnego kunsztu, ale decydujący o tegorocznym tytule wyścig był dowodem, że to jednak umiejętności zasiadającego w kokpicie człowieka mają decydujące znaczenie.

Autor jest komentatorem telewizji Eleven Sports

Grand Prix Turcji: 1. L. Hamilton (Wielka Brytania, Mercedes) czas 1:42.19,313 sek; 2. S. Perez (Meksyk, Racing Point) strata 31,633; 3. S. Vettel (Niemcy, Ferrari) strata 31,960 sek.

Klasyfikacja kierowców: 1. L. Hamilton 307 pkt; 2. V. Bottas (Finlandia, Mercedes) 197 pkt; 3. M. Verstappen (Holandia, Red Bull) 170 pkt.

Klasyfikacja konstruktorów: 1. Mercedes 504 pkt; 2. Red Bull 240 pkt; 3. Racing Point 154 pkt.

W sezonie przemeblowanym i skróconym ze względu na pandemię Hamilton dorównał najbardziej utytułowanemu kierowcy w dziejach F1. Po raz siódmy wywalczył mistrzostwo świata, przy okazji przebijając inne osiągnięcia Michaela Schumachera. Wygrana w Grand Prix Turcji była jego 94. zwycięstwem w ogóle i 73. w barwach Mercedesa – statystyki „Schumiego" zatrzymały się na 91 triumfach w Grand Prix i 72 z ekipą Ferrari.

– Tworzysz historię na naszych oczach – mówił Hamiltonowi trzeci na mecie Sebastian Vettel. Niemiec zdążył zaznać sukcesów i dominacji, zdobywając cztery tytuły z rzędu w latach 2010–2013. To on miał pójść w ślady Schumachera, ale od sezonu 2014 karty rozdaje Mercedes.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
żużel
Ruszyła PGE Ekstraliga. Mistrz Polski pokazał moc na inaugurację sezonu
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata