Zmarzlik do obrony tytułu, bez oglądania się na rywali, potrzebował awansu do finału drugiego toruńskiego turnieju. W fazie zasadniczej w sobotę szło mu różnie - wygrał tylko jeden ze swoich biegów i awansował do półfinałów z siódmym rezultatem. Tam za przeciwników miał m.in. Taia Woffindena i Fredrika Lindgrena, czyli ostatnich konkurentów w walce o tytuł. Przyjechał do mety za plecami Szweda, ale to wystarczyło; miał już bezpieczną przewagę, uzbieraną przez osiem tegorocznych turniejów.
To czwarty w historii złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Świata, zdobyty przez reprezentanta Polski. W 1973 roku jednodniowy finał w Chorzowie wygrał zmarły w tym roku Jerzy Szczakiel. W 2010 roku najlepszy był Tomasz Gollob. Zmarzlik ma na koncie już dwa tytuły, zdobyte rok po roku, co w erze Grand Prix udało się dotąd tylko Tony'emu Rickardssonowi (dwukrotnie) i Nickiemu Pedersenowi.
Po półfinale, w którym z zawodów odpadł Woffinden, Brytyjczyk musiał czekać na wynik decydującego biegu, by dowiedzieć się, jaki przypadł mu medal. Nadzieje na srebro dawało mu tylko ostatnie miejsce w finale Lindgrena. I Szwed zdefektował już na starcie! To oznaczało konieczność rozegrania dodatkowego biegu między Lindgrenem a Woffindenem. A sam finał wygrał Zmarzlik, któremu do końca było mało. Choć nie wyszedł najlepiej ze startu, twardo zaatakował na dystansie Macieja Janowskiego i dowiózł do mety zwycięstwo. Wygrał łącznie połowę, cztery z ośmiu, tegorocznych turniejów Grand Prix.