Żużel: kluczowi juniorzy

Trzecie z rzędu mistrzostwo wcale nie musi być końcem serii Unii Leszno.

Publikacja: 23.09.2019 18:44

Rosjanin Emil Sajfutdunow był najskuteczniejszym zawodnikiem Unii Leszno

Rosjanin Emil Sajfutdunow był najskuteczniejszym zawodnikiem Unii Leszno

Foto: Fotorzepa/ Roman Bosiacki

Ostatni raz liga została tak zdominowana dwie dekady temu, gdy w latach 1993–1995 po tytuły sięgała Sparta Wrocław. Ale były to zupełnie inne czasy – zagraniczni zawodnicy mieli status gwiazd, a polska liga ustępowała poziomem angielskiej i szwedzkiej.

Serie mistrzostw Sparty w latach 90. i obecnej leszczynian łączy Piotr Baron. We Wrocławiu jeździł jako zawodnik, Unię przejął jako menedżer przed sezonem 2017. Siłą jego zespołu, który w finale PGE Ekstraligi rozgromił właśnie Spartę, nie są obcokrajowcy, choć najlepszą średnią w zespole ma Rosjanin Emil Sajfutdinow. Kluczowe miejsce w taktyce Barona zajmuje najsilniejsza w Polsce para juniorów, która ostatni raz bieg młodzieżowy przegrała w 2017 roku. Bartosz Smektała i Dominik Kubera zastępowali starszych kolegów, którym w danym meczu nie szło, co sprawiało, że w zespole z Leszna w praktyce nie było dziur.

Ten pierwszy kończy właśnie wiek juniora, ale nie oznacza to osłabienia Unii. Józef Dworakowski, były prezes klubu, a obecnie jeden z udziałowców, w czasie finału Ekstraligi w studiu nSport+ zapowiedział, że skład z obecnego sezonu będzie utrzymany. Oznacza to najpewniej, że Smektała będzie przesunięty na pozycję rezerwowego, z której dalej będzie mógł zastępować kolegów w słabszej dyspozycji, tak jak w tym roku.

Przy kurczącym się od lat rynku transferowym i niechęci żużlowców do zmieniania barw ta zapowiedź to złe wieści dla klubów, które chciałyby dogonić Unię. Falubazowi Zielona Góra przed sezonem udało się ściągnąć Martina Vaculika i Nickiego Pedersena, co na papierze dawało najrówniejszy zestaw seniorów. Mimo to zespół Adama Skórnickiego nie znalazł się nawet na podium – wystarczyła kontuzja Pedersena pod koniec sezonu. Falubaz nie miał ani dobrych juniorów, ani rezerwowego i zielonogórzanie przegrali z kretesem nawet brąz.

By ktoś mógł dogonić Unię, potrzebowałby tak jak ona dwóch silnych juniorów. Kluby tymczasem mają problem nawet z jednym. Leszno za to szkoli tak dobrze, że swoimi wychowankami jeździ nie tylko w Ekstralidze, ale objeżdża ich także w pobliskim drugoligowym Kolejarzu Rawicz.

Jedyne, co w tej sytuacji mogą zrobić inne kluby, to apelowanie o zmianę regulaminu i umożliwienie jazdy pod numerami juniorskimi obcokrajowcom. Choć będzie to prowadzić do dalszego kurczenia się rynku zawodników – na co te same kluby narzekają – takie pomysły już zaczynają się pojawiać. Tyle że Unia planuje już karierę także młodym obcokrajowcom, spokojnie prowadząc w Rawiczu utalentowanego Australijczyka Jaimona Lidseya i obiecującego Amerykanina Luke'a Beckera. Na ewentualne zmiany będą przygotowani.

Ostatni raz liga została tak zdominowana dwie dekady temu, gdy w latach 1993–1995 po tytuły sięgała Sparta Wrocław. Ale były to zupełnie inne czasy – zagraniczni zawodnicy mieli status gwiazd, a polska liga ustępowała poziomem angielskiej i szwedzkiej.

Serie mistrzostw Sparty w latach 90. i obecnej leszczynian łączy Piotr Baron. We Wrocławiu jeździł jako zawodnik, Unię przejął jako menedżer przed sezonem 2017. Siłą jego zespołu, który w finale PGE Ekstraligi rozgromił właśnie Spartę, nie są obcokrajowcy, choć najlepszą średnią w zespole ma Rosjanin Emil Sajfutdinow. Kluczowe miejsce w taktyce Barona zajmuje najsilniejsza w Polsce para juniorów, która ostatni raz bieg młodzieżowy przegrała w 2017 roku. Bartosz Smektała i Dominik Kubera zastępowali starszych kolegów, którym w danym meczu nie szło, co sprawiało, że w zespole z Leszna w praktyce nie było dziur.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata
Moto
PGE Ekstraliga nie kończy sezonu na finale. Blokada czy „znieczulenie jak u dentysty”?