Dwukrotny mistrz świata i zwycięzca 32 Grand Prix stracił cierpliwość i postanowił szukać nowych wyzwań poza F1. Ostatni wyścig wygrał ponad pięć lat temu, znużony problemami McLarena, porzucił marzenia o trzecim tytule i skupi się na pogoni za potrójną wyścigową koroną. Jako drugi kierowca w historii – po Grahamie Hillu – chce skompletować zwycięstwa w najbardziej prestiżowych zawodach: GP Monako, 24h Le Mans oraz Indianapolis 500. Dwa pierwsze już ma w kolekcji, na trzecie polował rok temu. Konkretnych planów na przyszły rok nie zdradza, ale najbardziej prawdopodobnym scenariuszem wydają się starty w USA.
– Decyzję podjąłem kilka miesięcy temu – oznajmił Alonso, nie wykluczając jednocześnie ewentualnego powrotu. – Po 17 latach przyszedł czas na zmiany. Nowe wyzwania czekają za zakrętem. Wiem, że McLaren będzie mocniejszy w przyszłości. To mógłby być dobry moment dla mnie, żeby wrócić do Formuły 1.
Suche statystyki nie oddają klasy Hiszpana. To jeden z najzdolniejszych kierowców w najnowszej historii F1. Dostał się na wyścigowe szczyty znikąd, nie stały za nim wielkie pieniądze. W barwach Renault został najpierw najmłodszym zwycięzcą Grand Prix (sezon 2003, Węgry), a następnie mistrzem i podwójnym mistrzem świata.
Od dawna nie zdołał nawiązać jednak do tamtych sukcesów. Zabrakło wyczucia przy wyborze zespołów, a skłonności do politycznych gierek w garażu szybko zraziły do niego większość ekip. W 2007 roku poróżnił się z McLarenem, oskarżając zespół o faworyzowanie debiutującego wówczas Lewisa Hamiltona, i zdradził władzom sportu, że jego ekipa korzystała z nielegalnie pozyskanych tajnych danych zespołu Ferrari. Rok później, z powrotem w barwach Renault, wygrał GP Singapuru dzięki temu, że jego zespołowy partner Nelsinho Piquet celowo rozbił samochód, powodując neutralizację.
Kibice będą tęsknić nie tylko za kierowcą, który z każdej maszyny potrafił wyciskać siódme poty. Alonso słynie także z ciętego języka, rzadkiego w tym poukładanym, korporacyjnym świecie. Silniki Hondy porównywał do jednostek z niższych serii wyścigowych, a za czasów jazdy w Ferrari na pytanie, co chciałby dostać na urodziny, wypalił: – Samochód innego zespołu.