W najciekawszym meczu 12. kolejki, w którym brązowi medaliści z poprzedniego sezonu podejmowali srebrnych, Stal Gorzów wygrała ze Spartą Wrocław. Gospodarze po czterech biegach prowadzili 15:9, ale świetna defensywna jazda Macieja Janowskiego pozwoliła wrocławskiej parze w szóstym wyścigu zatrzymać Bartosza Zmarzlika i zniwelować stratę do dwóch punktów. Trzy gonitwy później był już remis, gdy na chwilę przebudził się Vaclav Milik. Ale druga część meczu należała do gospodarzy, którzy poradzili sobie nie tylko sportowo, ale i taktycznie. Po 13. biegu prowadzili czterema punktami, co nie pozwalało rywalom skorzystać z rezerwy taktycznej. Na pierwszy, teoretycznie słabszy bieg nominowany trener Stanisław Chomski wystawił Zmarzlika, choć mógł zachować go na ostatnią gonitwę, zamiast Martina Vaculika. Zmarzlik nie zawiódł, swoje zadanie spełnił, dowożąc trzy punkty, a wygrana Szymona Woźniaka z Maxem Fricke oznaczała, że dwa punkty zostaną w Gorzowie. Nie przeszkodziło nawet podwójne zwycięstwo wrocławian w ostatnim biegu.
W Lesznie zaskakująco długo z GKM-em Grudziądz męczyli się mistrzowie Polski. Powodem była jazda "w kratkę" seniorów Unii - każdy z nich, oprócz Janusza Kołodzieja, biegowe zwycięstwa przeplatał zerami, co aż do 14. biegu pozwalało przyjezdnym liczyć na choćby jeden punkt za remis. W ekipie GKM-u tradycyjnie szalał Artiom Łaguta, nieźle radził sobie też wychowany na leszczyńskim torze Przemysław Pawlicki oraz Antonio Lindbaeck. Marzenia o choćby remisie grudziądzanie stracili dopiero w biegach nominowanych, po raz kolejny potwierdzając słabą drugą linię w zespole.
Większych problemów z pokonaniem rywali nie mieli za to gospodarze dwóch pozostałych niedzielnych spotkań. Włókniarz Częstochowa wygrał z Falubazem Zielona Góra 52:38, a bezbłędni w szeregach miejscowych byli Leon Madsen (15 punktów) i Fredrik Lindgren (14 punktów i bonus). Z tak dysponowanymi asami częstochowian zawodnicy Falubazu nie byli w stanie skutecznie rywalizować, a w ich składzie zawiedli niemal wszyscy, poza... juniorem Mateuszem Tonderem, który niespodziewanie wygrał dwa biegi z trzech, jakie ogólnie padły łupem zielonogórzan. Cała piątka seniorów przyjezdnych pojechała poniżej możliwości, co sprawiło, że Falubaz pozostał na dnie ekstraligowej tabeli.
Emocje do ostatnich metrów były za to w starciu Get Well Toruń z Unią Tarnów. O ile bowiem zwycięstwo gospodarzy w zasadzie nie było zagrożone, to gra toczyła się o bonus za lepszy bilans w dwumeczu. Pierwsze starcie, w Tarnowie, gospodarze wygrali 51:39, w rewanżu... padł taki sam wynik, co sprawiło, że dodatkowe punktu do tabeli nikt nie otrzymał. Przed ostatnim biegiem wydawało się, że wszystkie atuty są po stronie gospodarzy - prowadzili 14 punktami, a w szeregach mieli niepokonanego dotąd Nielsa Kristiana Iversena. Jednak Duńczyk w ostatnim swoim biegu przyjechał ostatni, a Jason Doyle tylko na drugim miejscu, co pozwoliło "Jaskółkom" zniwelować stratę do identycznej przewagi z tej z pierwszego spotkania. Trener Unii Paweł Baran może sobie pluć w brodę, że w pełni nie wykorzystał potencjału rezerw taktycznych - Nicki Pedersen, który dzień wcześniej wygrał Grand Prix Skandynawii w Malilli, pojechał tylko pięć razy. A prezentował się solidnie.
13. kolejka PGE Ekstraligi już za tydzień. Unia Tarnów podejmie Włókniarza Częstochowa, w arcyważnym dla układu w dole tabeli meczu GKM Grudziądz pojedzie z Falubazem Zielona Góra, a Sparta Wrocław zmierzy się z Get Well Toruń. Mecz Stali Gorzów z Unią Leszno został rozegrany awansem.