Żużel: Będzie konflikt o kasę

PGE Ekstraliga wraca po pandemicznej przerwie. Większość ograniczeń związanych z koronawirusem zniesiono, ale pojawiły się inne problemy.

Publikacja: 11.06.2020 18:55

Żużel: Będzie konflikt o kasę

Foto: EAST NEWS

Niestety, kibice nadal nie mogą przychodzić na stadiony, a przed telewizorami zapachu metanolu (w istocie zapach specyficzny dla żużla daje olej, ale utarło się inaczej) nie poczują. Ale jeśli chodzi o uczestników rywalizacji, trudno nie dostrzec, że z każdym dniem epidemia popada w coraz większe zapomnienie.

Regulamin sanitarny, skrupulatnie wyliczający, kiedy po wyjściu z domu żużlowiec musi założyć maskę oraz na jaką odległość w czasie wywiadu może do niego zbliżyć się dziennikarz, został złagodzony, jeszcze zanim zaczęto go w praktyce stosować. Zakaz wyjazdu z Polski zawodników w trakcie sezonu, przepis budzący największy opór w środowisku, upada po kolejnych rządowych decyzjach otwierających coraz szerzej granice kraju.

Będą tarcia

Z początków epidemii, gdy obawiano się, czy Ekstraliga w ogóle wystartuje, zostały jeszcze tylko cięcia w kontraktach zawodników. Ale choć sezon jeszcze się nie zaczął, już zaczęły się targi, o ile wartość umów wzrośnie w przypadku wpuszczania na trybuny kolejnych tysięcy kibiców. A przeciągana kołdra jest w tym roku wyjątkowo krótka.

– Cofnijmy się o miesiąc. Mieliśmy tak naprawdę jeden wielki lament, że sezon bez kibiców nie ma racji bytu, że to się nie uda, że kluby tego nie uciągną, ponieważ wpływy z biletów to tak naprawdę główne – i można było odnieść wrażenie, że niemal jedyne – źródło utrzymania dla poszczególnych ośrodków. A teraz? Teraz nastąpił zwrot o 180 stopni, słyszymy, że zapełnienie trybun w 25 procentach to tyle, co nic, że nie wystarczy nawet na pokrycie kosztów ochrony podczas meczu. A przecież jeszcze niedawno zabiegano, by było chociaż 999 kibiców na stadionie. Po to, żeby do tego dokładać? – pytał na łamach branżowego portalu „Po bandzie" Krzysztof Cegielski, były zawodnik, obecnie ekspert telewizyjny i prezes stowarzyszenia „Metanol" – nieformalnego związku zawodowego żużlowców. A lobby zawodnicze jest w „czarnym sporcie" bodaj najsilniejsze ze wszystkich dyscyplin w Polsce.

Już teraz można więc w ciemno obstawiać tarcia w tej kwestii, podobnie jak we wszystkich innych, gdzie cokolwiek zmienił koronawirus. Po rządowej zapowiedzi, że pierwsi kibice wejdą na stadiony po 19 czerwca, z pretensjami odezwali się włodarze klubów, które swoje mecze w roli gospodarza rozgrywają już w ten weekend. Argumentowali, że trzeba przełożyć start ligi, gdyż nie jest sprawiedliwe, by jedne kluby zarobiły na widzach siedmiu meczów w sezonie, a oni tylko na sześciu. Inna sprawa, że Ekstraliga jeździ w miastach bardzo różnie dotkniętych przez epidemię. W województwie lubuskim (Stal Gorzów i Falubaz Zielona Góra) przypadki koronawirusa można policzyć na palcach. Na Śląsku (Włókniarz Częstochowa i RKM Rybnik) dwa razy więcej osób z powodu Covid-19 zmarło, niż w lubuskiem zachorowało.

To rodzi pytania o sensowność regulacji wprowadzanych dla całego kraju. Gdyby np. zespół z Rybnika dłużej niż reszta stawki nie mógł zarabiać na kibicach, będą powstawać kolejne napięcia.

Motor się zbroi

Zagadką pozostaje najważniejszy aspekt – sportowy. Żaden z żużlowców, którzy w piątek i niedzielę wyjadą na tor, od miesięcy nie wziął udziału w zawodach. Zgodnie z wytycznymi nie było ani jednego sparingu. Dodatkowo sytuację komplikuje nowa tabela biegowa, decydująca, który zawodnik bierze udział w którym biegu.

Do tej pory rozpiska ta faworyzowała (z różnych względów, takich jak układ pól startowych) trzech liderów w każdej z drużyn. Teraz ma być bardziej sprawiedliwa dla wszystkich, ale w praktyce żaden trener jej nie przetestował, a taktyka miewa w żużlu ogromne znaczenie. Wpływ na przebieg ligi może mieć także to, czy i kiedy POLADA zdyskwalifikuje Maksyma Drabika ze Sparty Wrocław. Postępowanie w sprawie naruszenia przez niego przepisów antydopingowych toczy się już kilka miesięcy, a agencja nie zdecydowała się go prewencyjnie zawiesić.

Dopóki Drabik może jeździć, Sparta wydaje się jednym z głównych faworytów do tytułu, w dużej mierze dzięki załatwieniu polskiego obywatelstwa dla obiecującego rosyjskiego juniora Gleba Czugunowa.

Po trzecim mistrzostwie z rzędu nie zmalały jednak apetyty w Unii Leszno. Obrońcy tytułu nie będą mieli już tak perfekcyjnego składu, tuż przed sezonem oddali do Motoru Lublin Jarosława Hampela, dwukrotnego wicemistrza świata. Po tym transferze część komentatorów widzi w lublinianach nawet kandydata do medalu, choć jeszcze przed rokiem był to zespół skazywany na spadek.

Niestety, kibice nadal nie mogą przychodzić na stadiony, a przed telewizorami zapachu metanolu (w istocie zapach specyficzny dla żużla daje olej, ale utarło się inaczej) nie poczują. Ale jeśli chodzi o uczestników rywalizacji, trudno nie dostrzec, że z każdym dniem epidemia popada w coraz większe zapomnienie.

Regulamin sanitarny, skrupulatnie wyliczający, kiedy po wyjściu z domu żużlowiec musi założyć maskę oraz na jaką odległość w czasie wywiadu może do niego zbliżyć się dziennikarz, został złagodzony, jeszcze zanim zaczęto go w praktyce stosować. Zakaz wyjazdu z Polski zawodników w trakcie sezonu, przepis budzący największy opór w środowisku, upada po kolejnych rządowych decyzjach otwierających coraz szerzej granice kraju.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata
Moto
PGE Ekstraliga nie kończy sezonu na finale. Blokada czy „znieczulenie jak u dentysty”?