Czy spodziewa się pan w Formule 1 powtórki z sezonu 2020, jeśli chodzi o układ sił i walkę na torze?
Zmiany w przepisach są nieduże, ale mogą wpłynąć na to, jak zespoły będą sobie radziły. Niewielkie podniesienie masy minimalnej spowolni samochody, ale jest takie samo dla wszystkich i tu nic się nie wydarzy. Natomiast w aerodynamice jest poważna zmiana. Zespoły muszą jakoś nadrobić straty w docisku. Specyfikacja opon jest w tym roku inna. Testowaliśmy zresztą to ogumienie w zeszłym sezonie, ale tylko w trakcie wyścigowych weekendów. Z reguły sprawdza się je także na testach w Abu Zabi, ale tym razem nie wszystkie zespoły brały w nich udział. Wiedzieliśmy już w zeszłym roku, że przyczepność będzie mniejsza. Te wszystkie zmiany utrudniają prowadzenie samochodu. Mamy mniejszy docisk, przyczepność aerodynamiczną i przyczepność opon, więc możliwe, że łatwiejsze w prowadzeniu samochody stracą mniej niż te, które pracują na pograniczu, są nerwowe i nie dają komfortu kierowcy. Było też sporo rotacji kierowców, to zawsze jest ciekawe, choć jeden kierowca nagle nie odmieni zespołu.
Czy któremuś kierowcy w nowych barwach będzie się pan przyglądał ze szczególną uwagą, może wracającemu po dwóch latach przerwy Fernando Alonso?
Nie będę szczególnie spoglądał na któregoś kierowcę. Jeśli chodzi o powrót Fernando, to nie widzę powodu, dla którego miałby sobie nie radzić, jeśli pakiet Renault będzie mocny.
Mamy też trzech debiutantów: Yukiego Tsunodę w AlphaTauri, a w Haasie Micka Schumachera i Nikitę Mazepina. Jak pan ocenia szanse młodzieży?