Nikt nie spodziewał się, że Williams powalczy o jakikolwiek sportowy cel w inauguracyjnej rundzie sezonu. Dla Kubicy i George'a Russella niedzielne zawody były pierwszą okazją do pokonania dystansu całego wyścigu, podczas gdy rywale wykonywali symulacje podczas zimowych testów. Ponadto Polak po raz pierwszy od listopada 2010 roku zaliczył pełny weekend Grand Prix – z takimi elementami, których dotychczas nie był w stanie sprawdzić, jak start czy walka w pierwszym zakręcie.
– Wiele osób wątpiło w moje możliwości fizyczne przy starcie i pierwszym zakręcie. To był mój pierwszy start stojącym samochodem od ośmiu lat i czterech miesięcy – mówił Kubica po wyścigu.
Samotnie w ogonie
Ruszający z ostatniego pola Polak jako jedyny założył najtwardsze opony i mimo słabszej przyczepności tego ogumienia w pierwszy zakręt wpadł przed zespołowym kolegą. Jednak jadący tuż przed nim Francuz Pierre Gasly w walce z Carlosem Sainzem zjechał w stronę środka toru i tylnym kołem zawadził o skrzydło prowadzonego przez Kubicę Williamsa.
– Dobrze wystartowałem i zagrałem bardzo bezpiecznie w pierwszym zakręcie, trzymając się wewnętrznego krawężnika – relacjonował Kubica. – Gasly przesunął się jednak o pół metra w prawo, uszkodził mi przednie skrzydło, które odpadło i spowodowało inne uszkodzenia, więc musiałem zjechać z toru.
Rezerwowe skrzydło było już sfatygowane po treningach, co w połączeniu z uszkodzeniami tylnej części podłogi mocno utrudniało jazdę. Kubica jechał samotnie w ogonie stawki, ale w sytuacji, gdy zarówno on, jak i zespół potrzebowali cennych okrążeń, było to pożyteczne doświadczenie. Sprawdzono przy okazji wszystkie rodzaje opon, tak samo postąpił zresztą Russell.