Dzień po tym, jak swoje ferrari rozbił Sebastian Vettel – ekipa poinformowała, że przyczyną było uszkodzenie obręczy koła przez leżący na torze odłamek – swój drugi wypadek w trakcie zimowych przygotowań przeżył Pierre Gasly z Red Bulla.
Francuz, który w tym roku otrzymał awans z juniorskiej ekipy Toro Rosso, opuścił tor w najszybszym zakręcie i mocno uderzył w bariery. Samochód został poważnie rozbity, a czujniki przeciążeń, tak jak dzień wcześniej po kraksie Vettela, zasygnalizowały konieczność wizyty w centrum medycznym. Na szczęście w przypadku obu kierowców badania okazały się formalnością – ucierpiał jedynie sprzęt.
Z obozu Williamsa docierają umiarkowanie pozytywne sygnały. Po raz pierwszy na pytania dziennikarzy odpowiadał dyrektor techniczny ekipy Paddy Lowe. Zdementował pogłoski o swej niepewnej przyszłości rozpowszechniane nawet przez szanowane brytyjskie media po tym, jak jego pion techniczny nie zdołał przygotować samochodu na pierwsze dwa dni testów.
– Nie zwracam uwagi na to, co pojawia się w mediach – powiedział. – Ciężko pracuję, jest mnóstwo rzeczy do zrobienia. Dobrze działamy jako zespół. Lowe nie podał konkretnych przyczyn opóźnienia, powtarzał tylko słowa Claire Williams o znacznym stopniu skomplikowania współczesnych samochodów F1. Stwierdził też, że niewłaściwym działaniem byłoby „obwinienie jednej osoby w tak niesamowicie skomplikowanym splocie okoliczności".
– Przez wiele lat w F1 zaobserwowałem, że wymienia się ludzi, gdy coś nie działa – powiedział Lowe. – Dostrzegłem też, że mocniejsze zespoły tak nie robią. Każdy kłopot to okazja do nauki. Nie tylko po to, żeby uniknąć powtórki, ale by następnym razem być mocniejszym.