Kubica zamienił fotel wyścigowy w Williamsie na posadę rezerwowego w ekipie Alfy Romeo Racing Orlen. I choć rywalizacji w F1 nie posmakuje – chyba że będzie musiał w awaryjnej sytuacji zastąpić jednego z podstawowych zawodników – to docenia atmosferę, w której przyszło mu pracować.
– Wróciłem do mojego sportowego domu – komentował Kubica rozpoczęcie współpracy z ekipą, która bazuje w szwajcarskim Hinwil. Pierwszy start w Formule 1, pierwsze podium, pole position i zwycięstwo, czwarta lokata w sezonie 2008: to wszystko Kubica osiągnął w samochodach budowanych w Hinwil, jeszcze w zespole BMW Sauber (od zeszłego roku ekipa startuje pod nazwą Alfa Romeo, ale za działalność sportową cały czas odpowiada firma Sauber). – Nie zawsze było różowo, ale miło tu wrócić i znów zobaczyć te same twarze i tych samych ludzi, dzięki którym to wszystko się zaczęło – mówi teraz kierowca.
Podobnie jak Williams, Alfa Romeo jest zespołem prywatnym. Od ścisłej czołówki – Mercedesa, Ferrari, Red Bulla – dzieli je nie tylko przepaść finansowa (dwu- czy nawet trzykrotnie mniejszy roczny budżet, co przekłada się na poziom zatrudnienia czy szybkość projektowania i wdrażania poprawek), ale także możliwości technologiczne. W siedzibie zespołu dopiero niedawno uruchomiono symulator, a czołowi gracze korzystają z takich urządzeń od dekady.
Mimo podobnej sytuacji, czyli przymusowej egzystencji w środku stawki, bez szans na rzucenie rękawicy wyścigowym potęgom, filozofia Alfy Romeo i Williamsa jest zupełnie różna. Zespół z Hinwil postawił na zacieśnianie współpracy z Ferrari, natomiast brytyjska ekipa w imię niezależności próbuje robić jak najwięcej rzeczy samodzielnie.
Jednostkę napędową kupuje oczywiście od Mercedesa, ale już skrzynię biegów projektuje i buduje we własnym zakresie, mimo że regulamin zezwala na zaopatrywanie się w wybrane podzespoły – jest ich całkiem sporo, właściwie tylko powierzchnie aerodynamiczne i kadłub samochodu trzeba projektować samemu.