Wreszcie udało się wyjechać na tor, czy udało się zrealizować zakładany na czwartek plan?
Robert Kubica: Plan był taki, żeby rozpocząć jazdy od początku testów. Pojeździłem może 40 minut i już wiem, że czeka nas trudne zadanie. To wiedzieliśmy już przed sezonem, ale opóźnienie sprawy nie ułatwia. Mamy sporo rzeczy do przygotowania, a ja po pierwszym tygodniu testów wiem tyle, ile wiedziałem tydzień wcześniej – czyli bardzo mało albo nawet nic.
Jak z pańskiej perspektywy wyglądały te ostatnie dni, te opóźnienia? Kiedy dowiedział się pan o problemach?
Bardzo późno, co jest zaskakujące. Myślę, że były starania, aby to wszystko się udało, ale realia są jednak takie, że jak nie ma części, to samochód nie powstanie. Jeśli coś, na co potrzeba pięć dni, robi się w jeden dzień, to wiadomo, że nie zawsze wychodzi to tak, jak powinno. Jeśli buduje się wszystko na ostatnią chwilę, to czasami trzeba iść na skróty. Nie jest też tak, że straciliśmy tylko dwa dni testów, bo konsekwencje będą większe i pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Podczas prezentacji barw, tydzień przed testami, oficjalnie jeszcze nie wiedziałem o problemach, chociaż mam oczy i mózg, mogę chodzić po fabryce i wyrobić sobie swoje zdanie. Dlatego wtedy powiedziałem, że realnym celem dla nas powinien być płynny, bezproblemowy początek sezonu. Niestety, sytuacja jest inna, ale ja jestem tylko od kręcenia kierownicą, dodawania gazu i hamowania. Jeśli będę miał narzędzia, by robić swoje, to zrobię.
Jak w tej sytuacji zachowuje się zespół?