Tymczasem w fabryce Williamsa trwała walka z czasem, by wreszcie przysłać samochód na tor. Późnym popołudniem brytyjski zespół poinformował, że wysyła auto do Barcelony, gdzie maszyna dotrzeć miała w okolicach 4–5 nad ranem. Plan zakładał natychmiastowe rozpoczęcie prac przy ostatecznym składaniu samochodu i przygotowaniu go do wyjazdu na tor w środę. Udział w porannej sesji raczej wykluczano od razu, celowano w rozpoczęcie jazd podczas sesji popołudniowej. W najlepszym razie oznacza to stratę dwóch i pół z ośmiu dni zimowych testów.
Późnym popołudniem brytyjski zespół poinformował, że wysyła auto do Barcelony, gdzie maszyna dotrzeć miała w okolicach 4-5 nad ranem. Plan zakładał natychmiastowe rozpoczęcie prac przy ostatecznym składaniu samochodu i przygotowaniu go do wyjazdu na tor w środę. Udział w porannej sesji raczej wykluczano od razu, celowano w rozpoczęcie jazd podczas sesji popołudniowej. W najlepszym razie oznacza to stratę dwóch i pół z ośmiu dni zimowych testów.
Podstawowy sprawdzian układu napędowego, czyli pierwsze uruchomienie zainstalowanego w samochodzie silnika, wykonano już w fabryce, w niedzielny wieczór – ale auto wciąż nie było gotowe do przetransportowania na tor. Kiedy już znajdzie się w garażu Williamsa, mechanicy będą musieli włożyć jeszcze sporo pracy w przygotowanie go do jazdy. Stąd ostrożne prognozy samego zespołu co do możliwości wyjazdu na tor w środę.
Zdarza się, że pierwsze wyjazdy na tor przynoszą nieprzewidziane problemy, które wychodzą na jaw dopiero w środowisku naturalnym dla samochodu wyścigowego. Większość rywali mogła sprawdzić swoje konstrukcje jeszcze przed rozpoczęciem oficjalnych testów, podczas tak zwanych dni filmowych. Można podczas nich przejechać 100 kilometrów – teoretycznie po to, by przygotować promocyjne materiały filmowe i zdjęciowe, ale w praktyce zespoły wykorzystują taką okazję do sprawdzenia podzespołów i ogólnego funkcjonowania samochodów. Williams po pierwsze działa w pośpiechu, by w ogóle wyjechać na tor, a po drugie stracił już dużo cennego czasu na torze. Na nic wysiłki ekipy, jeśli już na początku jazd pojawią się problemy.
Niepokojące dla Williamsa jest także to, że praktycznie wszyscy rywale imponują bezawaryjną jazdą. Owszem, incydenty zdarzają się każdemu – począwszy od piruetów i lądowań w żwirze po bardziej efektowne przygody, jak rozpadające się tylne skrzydło w Renault Daniela Ricciardo – ale pod względem skutecznego wykorzystywania czasu na torze dwa pierwsze dni tegorocznych testów wypadły imponująco.