Pierwszy raz rajd gości tylko jeden kraj – Peru, a 70 procent trasy to piaski i wydmy.
Są Dakary łatwiejsze i trudniejsze, ale tak naprawdę wszystkie są ciężkie. Ludziom wydaje się, że cały czas ścigamy się po piaskach i wydmach, a do tej pory stanowiły one średnio 20–25 procent trasy. To już było wyzwaniem dla samochodów. Gdy się zakopiesz, możesz stracić nawet dwie godziny. A teraz nie będzie gdzie tego odrobić. Jeden błąd czy brak szczęścia może zaważyć na końcowym wyniku.
Po wycofaniu zespołu Peugeota szanse się wyrównały. Ostatni zwycięzca Carlos Sainz i wielokrotny triumfator Stephane Peterhansel przesiedli się do Mini.
Peugeotem jedzie tylko Sebastien Loeb – niby nie fabrycznym, ale tak naprawdę jest to konstrukcja z ubiegłego roku, nie ma jedynie dużego napisu Peugeot. Francuz wziął tych samych inżynierów, dlatego na pewno będzie bardzo szybki. Ale reszta czołówki ma samochody zbliżone technologicznie, więc zapowiada się interesująca rywalizacja. Sainz i Peterhansel jadą trochę innym autem niż ja. Hiszpan, choć już starszy, jest nadal w formie, Francuz to chyba najbardziej cwany dakarowy lis, ale moim zdaniem faworytem jest jadący toyotą Nasser Al-Attiyah. Teren będzie mu sprzyjał. Pochodzi z Kataru, wydmy widzi praktycznie z okna. Jest krok przed wszystkimi, ale jego też można pokonać.
Mimo młodego wieku na starcie Dakaru stanie pan już po raz dziesiąty. Jak zmienił się rajd przez tę dekadę?