Piątkowy turniej stał pod znakiem „warningów” - ostrzeżeń za ruszanie się na starcie, masowo rozdawanych żużlowcom przez sędziego Craiga Ackroyda z Wielkiej Brytanii. Masowo, ale chyba nie do końca sensownie. Kulminacja nastąpiła w drugim półfinale. Najpierw za drugie ostrzeżenie w zawodach wykluczony został Duńczyk Leon Madsen, a po chwili za drgnięcie po zapaleniu się zielonego światła dołączył do niego Australijczyk Jason Doyle. Na torze zostało dwóch zawodników - trzykrotny mistrz świata Brytyjczyk Tai Woffinden i broniący tytułu Bartosz Zmarzlik. Obaj mieli w tej sytuacji pewny awans do finału i paradoksalnie stworzyli najlepsze tego dnia widowisko. Mijanek było bowiem w Pradze jak na lekarstwo, zwykle o wszystkim decydowało wyjście spod taśmy i pierwszy łuk.
Zmarzlik wygrał półfinał z Woffindenem, a po chwili obaj zajęli dwa najwyższe miejsce na podium w finale. Polak, startujący przy krawężniku, znakomicie wyszedł ze startu i bez problemu dowiózł zwycięstwo do mety, wygrywając drugi turniej w tym sezonie - przed tygodniem triumfował w Gorzowie.
Po raz pierwszy w tym sezonie Zmarzlik był jedynym reprezentantem Polski w czołowej ósemce. 10. miejsce zajął Patryk Dudek, który dotąd jeszcze ani razu nie awansował do półfinału. Dopiero na 12. miejscu rywalizację zakończył natomiast Maciej Janowski, dotychczas trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej. Zwycięzca jednego z turniejów we Wrocławiu występy w Pradze zaczął od wygranej, później trzykrotnie przyjeżdżał trzeci i przed ostatnim biegiem miał sporą szansę na miejsce w pierwszej ósemce. Wjechał jednak w taśmę i ukończył zawody z ledwie sześcioma punktami.
W sobotę w Pradze kolejny, szósty turniej Grand Prix.