W sobotę po raz dziewięćdziesiąty zdobył pole position, śrubując własny rekord, a w niedzielę odniósł ósme zwycięstwo na Hungaroringu i wyrównał tym samym osiągnięcie Michaela Schumachera – siedmiokrotny mistrz świata osiem razy w karierze triumfował na francuskim torze Magny-Cours. Kolejne rekordy „Schumiego” też są zagrożone: Hamilton pędzi po siódmy tytuł i ma na koncie 86 wygranych Grand Prix – już tylko o pięć mniej niż Niemiec.
Tylko potknięcia zespołu lub kierowców Mercedesa dają rywalom jakiekolwiek szanse. Tym razem nie popisał się Valtteri Bottas, który popsuł start z drugiego pola i do samej mety bezskutecznie próbował ścigać Maksa Verstappena. Kierowca Red Bulla został bohaterem wyścigu: w drodze z garażu na pola startowe wpadł w poślizg na śliskim torze i uszkodził zawieszenie, a mechanicy w kilkanaście minut uporali się z naprawą, kończąc ją dosłownie w ostatniej chwili. – Myślałem, że nie wystartuję w wyścigu, więc drugie miejsce smakuje jak zwycięstwo – cieszył się Holender, który do tego rozpoczynał rywalizację dopiero z siódmego pola.
Przedzielenie kierowców Mercedesa było zatem nie lada wyczynem. Hamilton i Bottas dysponują bezsprzecznie najlepszymi maszynami w stawce – zwycięzca zdublował wszystkich kierowców od szóstego miejsca w dół, w tym obu zawodników Ferrari. Po szalonym starcie na wilgotnej nawierzchni Sebastian Vettel i Charles Leclerc jechali co prawda w pierwszej piątce, ale na dystansie wyścigu nie zdołali utrzymać tempa – zwłaszcza Leclerc, który po błędzie z doborem opon nie zmieścił się nawet w punktowanej dziesiątce.
Dominację Mercedesa podkreśla sytuacja w klasyfikacji konstruktorów: po trzech rundach mistrzowie świata mają ponad dwa razy więcej punktów niż drugi w zestawieniu Red Bull. Trudno liczyć na bardziej zaciętą walkę w kolejnych wyścigach. Po jednym weekendzie przerwy dwa następne wyścigi odbędą się na Silverstone, a kolejny pod Barceloną – szybkie tory powinny zdecydowanie sprzyjać Mercedesom. Pocieszać się można zaciętą walką na dalszych pozycjach, w której poza Red Bullem liczą się także ekipy Racing Point, Ferrari czy McLaren.