Robert Kubica: Trzeba być gotowym

Kierowca Williamsa Robert Kubica o problemach swego zespołu przed niedzielnym wyścigiem o Grand Prix Chin w Szanghaju

Aktualizacja: 12.04.2019 11:50 Publikacja: 11.04.2019 19:12

Robert Kubica: Trzeba być gotowym

Foto: AFP

Spodziewał się pan, że powrót do Formuły 1 będzie się odbywał w tak trudnych warunkach, bez możliwości walki o dobre wyniki?

Oczywiście miałem nadzieję, że tak się nie wydarzy, ale istniało ryzyko. Mimo wszystko uważam, że w trudnej sytuacji otrzymałem odpowiedzi na ważne dla mnie pytania. To pozytywne, ale jednocześnie całość jest bardziej skomplikowana i przesłonięta większymi problemami. Są one poza moją kontrolą, nie mogę tu nic poradzić. Było ważne, abym te pierwsze wyścigi przejechał i dowiedział się pewnych rzeczy. Oczywiście dużo korzystniej byłoby jeździć lepszym samochodem i nie mieć w głowie ograniczeń – np. że nie mogę najeżdżać na tarki albo że wiem, iż samochód nie jest w takiej konfiguracji jak powinien. Ale sytuacja jest, jaka jest, a moja rola polega na tym, by robić wszystko jak najlepiej przy użyciu tego, co mam do dyspozycji.

Skoro od strony osiągów samochodu nic się nie zmienia, to skąd czerpać radość z jazdy w kolejnych wyścigach?

Zawsze można się starać robić coś lepiej. To nie jest tak, że wszystko zrobiłem perfekcyjnie, ale nawet gdyby tak było, naprawdę niczego by to nie zmieniło w naszej sytuacji, bo mamy ogromne straty do innych zespołów. Uważam, że najważniejszą rzeczą, na której muszę się skoncentrować, jest coraz lepsza praca z wyścigu na wyścig. Trzeba być gotowym na moment, w którym samochód będzie się lepiej sprawował – jeśli taki nadejdzie.

Nie obawia się pan o pozycję, o wizerunek na padoku? Przed sezonem celem był nie tylko sam powrót, ale i pozostanie w stawce na dłużej...

Jest zbyt wcześnie, by o tym rozmawiać. Poza tym jestem skoncentrowany na swojej robocie. Nie myślę o takich rzeczach, chociaż sytuacja nie jest łatwa i oczywiście nie pomaga. Pewnie minie jeszcze sporo czasu, zanim podstawowe elementy znajdą się w naszym zespole na swoich miejscach.

Czy na podstawie wielu doświadczeń – nie tylko z Formuły 1, ale też z rajdów – jest pan w stanie przewidzieć, kiedy te problemy zostaną rozwiązane?

To jest trudne pytanie i nie jestem osobą, która powinna na nie odpowiadać, ale uważam, że bardzo ważne jest realistyczne podejście do sytuacji. Mówiłem o tym zresztą przed startem sezonu. Pewne problemy wisiały w powietrzu i trzeba było zareagować wcześniej, ale tak się nie stało. Formuła 1 jest sportem ekstremalnie dynamicznym, każdy zespół pracuje nad poprawą osiągów i też ma swoje problemy, bo nie jest tak, że tylko my je mamy. Chodzi jednak o to, żeby je jak najszybciej dostrzegać i rozwiązywać. Przed sezonem mówiłem, że najważniejszy będzie bezproblemowy początek. Dlaczego tak mówiłem? Wystarczy dodać dwa do dwóch i mamy odpowiedź. Nie mieliśmy takiego początku, a gdyby od testów w Barcelonie wszystko przebiegało normalnie, to dzisiaj bylibyśmy w innej sytuacji i rozmawialibyśmy o czym innym. Zresztą o wielu sprawach i tak nie rozmawiamy, bo ludzie o nich nie wiedzą – to zostaje pod naszym dachem.

Czuje pan frustrację i zdenerwowanie, dodatkową motywację czy może rezygnację?

Rezygnacji nie ma, ale pewne rzeczy nie ułatwiają pracy. Nie chodzi tylko o prędkość samochodu, dużo energii poświęcamy na to, co tak naprawdę powinno dziać się automatycznie. A czas w Formule 1 to nie tylko pieniądz, ale także osiągi i wynik na ekranie.

Zmodyfikował pan swoje oczekiwania na ten sezon?

Nie, robię swoje. Wiem już, jak teraz wygląda Formuła 1 z punktu widzenia kierowcy. Testy to jedno, ale przejechanie wyścigowego weekendu to już zupełnie coś innego, szczególnie w mojej sytuacji.

Gdyby pan to wszystko wiedział, czy podjąłby pan jesienią zeszłego roku taką samą decyzję? Miał pan inne możliwości...

Gdyby babcia miała wąsy, to nie byłaby babcią. Nie ma co gdybać. Mam inne podejście do tego sezonu. Oczywiście miałem nadzieję, że będziemy w stanie pracować z myślą o poprawianiu osiągów, a nie o rozwiązywaniu problemów. To się nie udało i sytuacja jest bardziej skomplikowana, niż myślałem – ale to nie jest tak, że zaczynałem rok z nadzieją walki o punkty. Musiałem przede wszystkim pokazać, że nie mam problemów z przejechaniem całego dystansu wyścigu, że różne czarne scenariusze dotyczące moich ograniczeń nie mają podstaw. Kierowca w Formule 1 jest zależny od sprzętu i prędkości samochodu, a nasza prędkość jest niestety zbyt słaba, by chociaż mieć w zasięgu jakieś zespoły.

Autor jest komentatorem telewizji Eleven Sports.

Spodziewał się pan, że powrót do Formuły 1 będzie się odbywał w tak trudnych warunkach, bez możliwości walki o dobre wyniki?

Oczywiście miałem nadzieję, że tak się nie wydarzy, ale istniało ryzyko. Mimo wszystko uważam, że w trudnej sytuacji otrzymałem odpowiedzi na ważne dla mnie pytania. To pozytywne, ale jednocześnie całość jest bardziej skomplikowana i przesłonięta większymi problemami. Są one poza moją kontrolą, nie mogę tu nic poradzić. Było ważne, abym te pierwsze wyścigi przejechał i dowiedział się pewnych rzeczy. Oczywiście dużo korzystniej byłoby jeździć lepszym samochodem i nie mieć w głowie ograniczeń – np. że nie mogę najeżdżać na tarki albo że wiem, iż samochód nie jest w takiej konfiguracji jak powinien. Ale sytuacja jest, jaka jest, a moja rola polega na tym, by robić wszystko jak najlepiej przy użyciu tego, co mam do dyspozycji.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
żużel
Ruszyła PGE Ekstraliga. Mistrz Polski pokazał moc na inaugurację sezonu
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata