- Takie informacje docierały do nas już od dłuższego czasu. Plotek na temat powrotu do Afryki, czy przenosin do Australii nigdy nie brakowało, więc czekaliśmy z niecierpliwością na oficjalny komunikat Amaury Sport Organisation. Dla naszego zespołu to doskonałe wiadomości, a dla mnie ogromna radość z dwóch podstawowych powodów – mówi Rafał Sonik, zwycięzca Dakaru 2015 na quadzie. – Po pierwsze moim zdaniem południowoamerykańska formuła już się wyczerpała i podobna opinia pojawiała się w wypowiedziach wielu zawodników z dakarowej czołówki. Ze względu na polityczne zmiany, w Ameryce Południowej zrobiło się ciasno. Mówiąc kolokwialnie, jeździliśmy w kółko, coraz częściej pokonując pętle. Taki format jest ciekawy dla debiutantów, ale doświadczeni kierowcy byli już mocno znudzeni i zmęczeni powtarzalnością rywalizacji, która nadal uchodzi za najtrudniejszy, terenowy rajd świata. Po drugie, jestem przekonany, że Saudyjczycy stworzą fantastyczną imprezę, która swoją magią ponownie przyciągnie rajdowców z całego świata. Gospodarze mają ogromne możliwości finansowe, więc na pewno nie będzie potrzeby robienia oszczędności na najważniejszych elementach, jak chociażby przygotowanie roadbooka. To z kolei oznacza większe bezpieczeństwo dla każdego z zawodników.

Sonik nie obawia się braku różnorodności. Podkreśla, że powierzchnia Arabii Saudyjskiej wynosi tyle, co łączna powierzchnia Maroka, Sahary Zachodniej, Mauretanii i Senegalu, gdzie kiedyś odbywał się Dakar, a obecnie jeździ Africa Eco Race. – Na pewno nie będziemy się tam nudzić. Poza tym regularnie trenuję w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, jeździłem też w Omanie i wiem, że w tamtejszym środowisku rajdowym istnieje duża chęć, by w kolejnych latach przyłączyć się do Arabii Saudyjskiej przy organizacji tego wielkiego, sportowego wydarzenia – opowiada polski kierowca.

Sonik z Ameryki Południowej wywozi dobre wspomnienia. Siedem rajdów ukończył w pierwszej piątce, czterokrotnie był na podium, raz wygrał – w 2015 roku.