George Russell i Robert Kubica rozpoczną Grand Prix Australii z dwóch ostatnich pozycji i w wyścigu jedynym zadaniem będzie gromadzenie danych, bo na sportową walkę nie mają szans. Ich samochody są znacznie wolniejsze od konkurencji: nie tylko od ścisłej czołówki, ale także od ekip ze środka stawki. W pierwszym segmencie kwalifikacji, na którym duet Williamsa zakończył walkę o pola startowe, strata szybszego Russella do poprzedzającego go zawodnika sięgnęła 1,3 sekundy, podczas gdy do przedostatniego zespołu wyniosła prawie półtorej sekundy, reszta stawki – osiemnastu kierowców – zmieściła się w jednej sekundzie.
Kubica na ostatnim przejeździe popełnił błąd i zawadził prawym tylnym kołem o barierę. Wyjaśniał później, iż po raz pierwszy podczas tego weekendu samochód zaczął spisywać się tak dobrze, że poprzedni zakręt przejechał znacznie szybciej i na wyjściu z kolejnego zabrakło miejsca po zewnętrznej.
– Popełniłem błąd i przepraszam za to. Nie jest to najlepszy początek sezonu, zwłaszcza że jestem ostatni na starcie – mówił kierowca. Wcześniej podkreślał, że samochód spisuje się gorzej niż w czasie zimowych testów w Barcelonie, ale zaznaczał jednocześnie, iż obiekt w Melbourne ma zupełnie inną charakterystykę. Śliska i nierówna nawierzchnia uwypukla wszystkie problemy z przyczepnością, ale nawet w sprzyjających warunkach Williams jest zbyt daleko za rywalami pod względem osiągów i samego przygotowania do sezonu – doboru ustawień, wyczucia, pracy z oponami – by nawet marzyć o nawiązaniu walki. Na razie celem jest zrozumienie wszystkich problemów i skuteczne ich usuwanie. Nie jest to zadanie niemożliwe, ale ekipa musi wykazać się wyjątkową skutecznością przy nadrabianiu opóźnień i szykowaniu poprawek do samochodu.
– Brakuje nam przyczepności, samochód jest trudny w prowadzeniu – mówił Kubica po pierwszych treningach. Kierowcy Williamsa od początku weekendu okupowali dwa ostatnie miejsca w zestawieniu czasów, bezskutecznie próbując wykrzesać lepsze osiągi z kiepsko prowadzącego się samochodu. Dodatkowym problemem był ograniczony zapas części: pokłosie zimowego opóźnienia, przez które ekipa straciła sporą część zimowych testów. Zgodnie z przewidywaniami, weekend w Melbourne nie jest dla nich otwarciem sezonu, lecz raczej kontynuacją zimowych prac. Zespół nie jest przygotowany do rywalizacji, a Kubicy, wracającemu po ośmioletniej przerwie do ścigania w Formule 1, niełatwo jest cieszyć się wyjątkową atmosferą, która powinna towarzyszyć temu wyjątkowemu wydarzeniu. Sam przyznaje, że emocje i tak zawsze idą na bok, gdy jest praca do wykonania, ale niezliczone problemy podczas pierwszego tegorocznego weekendu wyścigowego tłumią wszelkie pozytywne odczucia.
Pierwsze kwalifikacje pokazały też, że mimo pozostawania w cieniu podczas zimowych testów, broniący obu tytułów Mercedes wciąż jest faworytem. Po przygotowaniach w Barcelonie nawet mistrzowie świata sugerowali, że konkurencja spod znaku Ferrari ma przewagę, tymczasem pierwszy rząd na starcie w Australii zajmą dwie srebrne maszyny. Trzeci w zestawieniu Sebastian Vettel stracił do Lewisa Hamiltona aż siedem dziesiątych sekundy, a między nim i nowym zespołowym partnerem ze Scuderii, Charlesem Leclerkiem, znalazł się jeszcze Max Verstappen z Red Bulla.