Formuła 1: Gorycz Roberta Kubicy

Pod Barceloną dobiegły końca przygotowania do sezonu Formuły 1, który rusza za dwa tygodnie w Australii. Po ośmiu dniach jazd na katalońskim można powiedzieć jedno: Williams jest najsłabszą ekipą i Robert Kubica tego nie ukrywa.

Aktualizacja: 01.03.2019 21:13 Publikacja: 01.03.2019 21:07

Formuła 1: Gorycz Roberta Kubicy

Foto: AFP

O mistrzowski tytuł ponownie powinny bić się ekipy Mercedesa i Ferrari, w środku stawki walka znów będzie wyrównana i podobnie jak w zeszłym sezonie, nie powinien się w niej liczyć Williams. Zespół, w którym Robert Kubica wraca do prawdziwego ścigania po ośmioletniej przerwie, jest najgorzej przygotowany. Nie udało się nadrobić opóźnień po utracie dwóch i pół dnia na początku testów.

– Jestem przygotowany może w 20 procentach do pierwszego wyścigu – mówił rozgoryczony Kubica po ostatnim dniu jazd. – To był kolejny stracony dzień. Moje testy praktycznie skończyły się przedwczoraj na pierwszym popołudniowym wyjeździe. Oczywiście jeździliśmy dalej, ale stan samochodu był daleki od optymalnego. Otrzymywaliśmy mylące informacje, co miało ogromny wpływ na nasze przygotowania. Mój najdłuższy przejazd liczył 15 okrążeń, nie wykonaliśmy symulacji wyścigu. Zmierzyliśmy się z poważnym opóźnieniem i część problemów wynika z pośpiechu.  Jeśli nie udało się zdążyć na poprzedni tydzień, to automatycznie oznacza to brak zapasowych części. Niestety, dzisiaj były one potrzebne i nie było czego włożyć do samochodu - dodał.

Dlatego w ostatniej części testów Kubica trenował tylko pit stopy i starty, nie mogąc wykonać konstruktywnej pracy na torze. Zestawienie przebiegu poszczególnych samochodów robi wrażenie: Mercedes pokonał prawie 1200 okrążeń, Ferrari blisko 1000, a powyżej 900 przejechali jeszcze kierowcy Renault, Toro Rosso i Alfy Romeo. Williams ma na koncie 567 okrążeń, w tym część samochodem w niekompletnej konfiguracji. Trzeci od końca tego zestawienia Red Bull pokonał 833 okrążenia.

Pewnym pocieszeniem w trudnej sytuacji jest fakt, że kiedy samochód działał jak należy, to Kubica pozytywnie oceniał jego potencjał. – W środę podczas pierwszego popołudniowego przejazdu poczułem się pewnie, ale później robiło się coraz gorzej i ta pewność zniknęła – mówił. Podkreślał to także dyrektor techniczny Williamsa, Paddy Lowe: – Robert czuje, że zrobiliśmy znaczne postępy jeśli chodzi o samą platformę. Samochód lepiej się prowadzi. To dobre podstawy do dalszego rozwoju.

Niestety, częścią programu rozwojowego będzie też pierwszy tegoroczny weekend wyścigowy. Williams leci do Australii raczej z nastawieniem na zaliczenie tam kolejnej sesji testowej niż na walkę o konkretne wyniki. – Najpierw musimy dopilnować, by mieć samochód w jednym kawałku – mówił z czarnym humorem Kubica, pytany o cele na pierwszy wyścig. Co prawda kiedyś przeżył już sytuację, w której podczas testów jego maszyna traciła dwie sekundy do czołówki, a w Melbourne startował z pierwszego rzędu, ale takie cuda nie zdarzają się często.

– Dziś samochód był już zbyt zmęczony, by kontynuować program – podsumował ostatni dzień testów Paddy Lowe. – Istotne elementy nadwozia tak się zużyły, że nie dało się już zbierać przydatnych informacji. Aby oszczędzić zasoby na  rozpoczęcie ścigania w Australii, postanowiliśmy zmienić plan.
W czołówce takich problemów nie mają, chociaż też nikt nie może spać spokojnie. Przez całe testy oczy konkurencji zwrócone były na Ferrari, teoretyczną przewagę czerwonych maszyn nad najbliższym rywalem wyliczano na pół sekundy. Humory w Maranello popsuły się pod koniec testów, kiedy pojawiły się problemy techniczne z samochodem, a po siedmiu dniach ukrywania tempa Mercedes wykonał symulację kwalifikacji i uzyskał najlepszy czas okrążenia niemal na równi ze Scuderią – różnica wyniosła zaledwie 0,003 sekundy.

Wcześniej mistrzowie świata też zmagali się z usterkami, a po średnio udanej pierwszej turze testów przywieźli na drugą zupełnie nowy pakiet aerodynamiczny. Wygląda na to, że poważnie obawiają się Ferrari, gdzie z kolei próbowano konsekwentnie realizować program, ale stracono dużo czasu na torze.
Kłopoty dopadły też Red Bulla: ostatniego dnia testów trzecia siła poprzedniego sezonu zaliczyła tylko 27 okrążeń. Dzień wcześniej poważną kraksę miał po własnym błędzie Pierre Gasly i co prawda pracującym przez całą noc mechanikom udało się odbudować samochód, ale już podczas jazd okazało się, że ucierpiała również skrzynia biegów.

Za wielką trójką testy nie wyłoniły jasnego obrazu środka stawki. Zresztą sezon 2018 pokazał, jak zmienna i wyrównana może być walka na zapleczu czołówki. Czarnym koniem może być Alfa Romeo, czyli Sauber pod nowym szyldem (poza jednym z najbardziej radykalnych aerodynamicznie samochodów mają też w kokpicie doświadczonego Kimiego Raikkonena).

Autor jest komentatorem telewizji Eleven Sports.

O mistrzowski tytuł ponownie powinny bić się ekipy Mercedesa i Ferrari, w środku stawki walka znów będzie wyrównana i podobnie jak w zeszłym sezonie, nie powinien się w niej liczyć Williams. Zespół, w którym Robert Kubica wraca do prawdziwego ścigania po ośmioletniej przerwie, jest najgorzej przygotowany. Nie udało się nadrobić opóźnień po utracie dwóch i pół dnia na początku testów.

– Jestem przygotowany może w 20 procentach do pierwszego wyścigu – mówił rozgoryczony Kubica po ostatnim dniu jazd. – To był kolejny stracony dzień. Moje testy praktycznie skończyły się przedwczoraj na pierwszym popołudniowym wyjeździe. Oczywiście jeździliśmy dalej, ale stan samochodu był daleki od optymalnego. Otrzymywaliśmy mylące informacje, co miało ogromny wpływ na nasze przygotowania. Mój najdłuższy przejazd liczył 15 okrążeń, nie wykonaliśmy symulacji wyścigu. Zmierzyliśmy się z poważnym opóźnieniem i część problemów wynika z pośpiechu.  Jeśli nie udało się zdążyć na poprzedni tydzień, to automatycznie oznacza to brak zapasowych części. Niestety, dzisiaj były one potrzebne i nie było czego włożyć do samochodu - dodał.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
żużel
Ruszyła PGE Ekstraliga. Mistrz Polski pokazał moc na inaugurację sezonu
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata