Robert Kubica: Nic nie idzie w zapomnienie

Robert Kubica dla „Rzeczpospolitej” o powrocie do kokpitu samochodu Formuły 1, poznawaniu swoich ograniczeń i budowaniu nowej świadomości

Aktualizacja: 09.05.2018 18:13 Publikacja: 09.05.2018 15:34

Robert Kubica: Nic nie idzie w zapomnienie

Foto: Fotorzepa/Piotr Nowak

Pierwszy dzień w kokpicie samochodu Formuły 1, w czerwcu zeszłego roku, po tak długiej przerwie musiał być wyjątkowy?

Tak, to był jeden z fajniejszych dni w moim życiu. Towarzyszyło temu dużo emocji, na szczęście pozytywnych. Miałem nadzieję, że wszystko pójdzie lepiej niż sobie to przemyślałem, ale istniało też ryzyko, że będzie to ostateczny werdykt i pożegnanie z nadzieją powrotu do Formuły 1. Tak się nie stało, sprawdził się korzystniejszy scenariusz. Oczywiście zawsze można pojechać lepiej, ale nagle te ponad sześć lat przerwy wydało się raczej przerwą kilkumiesięczną. To było najlepsze uczucie. Wtedy zdałem sobie sprawę, choć wiedziałem o tym od dawna, że najcenniejszą rzeczą, jaką mamy w naszym ciele, jest mózg. To on sprawia, że wszystko, co umiało się robić, nie idzie w zapomnienie. Jest może bardziej ukryte, ale już po kilku okrążeniach wróciło na swoje miejsce. Jak po dłuższym śnie.

Musiał pan nauczyć się żyć od nowa, nie tylko jako kierowca?

Tak. Ubiegły rok to było poznawanie siebie, moich ograniczeń. Tego, co mogę robić w kokpicie tak samo jak robiłem dawniej i tego, jak muszę sobie radzić z utrudnieniami, nie tylko podczas testów w Formule 1. Tak naprawdę poprzeczkę zawieszałem sobie cały czas coraz wyżej. Chodziło o sprawdzenie, czy podołam temu wszystkiemu. Powoli budowałem swoją świadomość i pewność tego, że jestem w stanie osiągnąć zamierzony cel. Poza jazdą było dużo innych rzeczy, jak samo podeście do testów. Sześć lat spędziłem poza kokpitem i mam widoczne gołym okiem ograniczenia. Uwaga większości ludzi koncentrowała się właśnie na tych ograniczeniach, na mojej ręce. Dlatego nie mogłem pozwolić sobie na żadne dziwne błędy czy kombinacje, ponieważ od razu całej winy poszukiwano by tam, gdzie najłatwiej ją znaleźć, a nie tam, gdzie mogła leżeć w rzeczywistości. Ten okres był wyjątkowy, ale też bardzo ciężki: raz  z góry, potem gdy wydawało się, że już wychodziłem na prostą, znowu pod górę. Przez ostatnie lata tak to wszystko wyglądało.

Sam wypadek przydarzył się panu niczym żołnierzowi, który wraca z wojny, przeżył wiele bitew, ale zostaje ranny na strzelnicy. Przetrwał pan wiele groźnych sytuacji w Formule 1, a dramat wydarzył się w czasie wolnym, podczas rajdu...

Sport motorowy jest niebezpieczny, czy jedziesz gokartem, w małym rajdzie, czy w dużym, w wyścigach, rajdowych mistrzostwach świata, Formule 1 czy Formule Renault. Wiadomo, nie jest to gra w szachy i siedzenie przy biurku.

—rozmawiał: Mikołaj Sokół

 

Cała rozmowa z Robertem Kubicą w czwartkowej "Rzeczpospolitej"

Pierwszy dzień w kokpicie samochodu Formuły 1, w czerwcu zeszłego roku, po tak długiej przerwie musiał być wyjątkowy?

Tak, to był jeden z fajniejszych dni w moim życiu. Towarzyszyło temu dużo emocji, na szczęście pozytywnych. Miałem nadzieję, że wszystko pójdzie lepiej niż sobie to przemyślałem, ale istniało też ryzyko, że będzie to ostateczny werdykt i pożegnanie z nadzieją powrotu do Formuły 1. Tak się nie stało, sprawdził się korzystniejszy scenariusz. Oczywiście zawsze można pojechać lepiej, ale nagle te ponad sześć lat przerwy wydało się raczej przerwą kilkumiesięczną. To było najlepsze uczucie. Wtedy zdałem sobie sprawę, choć wiedziałem o tym od dawna, że najcenniejszą rzeczą, jaką mamy w naszym ciele, jest mózg. To on sprawia, że wszystko, co umiało się robić, nie idzie w zapomnienie. Jest może bardziej ukryte, ale już po kilku okrążeniach wróciło na swoje miejsce. Jak po dłuższym śnie.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
żużel
Ruszyła PGE Ekstraliga. Mistrz Polski pokazał moc na inaugurację sezonu
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata