Dakar bezlitosny dla faworytów, Sonik już nie jedzie

Po pięciu dniach rajdu z dalszej rywalizacji wycofać się musieli Rafał Sonik, Sebastien Loeb i Siergiej Kariakin. Kolejny awans Kuby Przygońskiego.

Aktualizacja: 11.01.2018 09:39 Publikacja: 11.01.2018 09:35

Sebastian Loeb już po starcie dwukrotnie zakopał się na wydmach

Sebastian Loeb już po starcie dwukrotnie zakopał się na wydmach

Foto: AFP

Sonik spadł z wydmy razem z quadem i uszkodził kolano. Dojechał do mety z 10. czasem, ale badania w ambulatorium na biwaku wykazały złamanie kości strzałkowej i piszczelowej. Samolotem medycznym został przetransportowany do szpitala w Limie.

– Jechałem spokojnie, ale dobrym tempem, mimo że miałem problem ze skrzynią i co jakiś czas wypadał mi bieg – opowiada Polak. – Po neutralizacji zaczął się 58-kilometrowy fragment oesu, który pokonały wcześniej samochody i ciężarówki . Tam, gdzie znajdowały się waypointy, piasek był mocno rozjeżdżony i grząski. Wspinając się na garb wydmy, zredukowałem bieg, ale po drugiej stronie zobaczyłem około dwumetrową dziurę. Dodałem gazu, żeby ją ominąć i wtedy znów wypadł mi bieg... Quad spadł. Nie miał napędu, więc wbił się w piach. Nie wypadłem, nie przerolowałem, ale cała siła uderzenia skupiła się w lewym kolanie. Tym, które uszkodziłem podczas wypadku na ostatnim Rajdzie Sardynii…

Przez końcowe 30 km odcinka specjalnego (plus 470 km dojazdówki do miasta Arequipa) Sonik walczył z bólem, który uniemożliwiał balansowanie oraz jazdę w pozycji stojącej.

W Dakarze pozostaje Kamil Wiśniewski. Drugi z polskich quadowców ukończył etap tuż za Sonikiem i w klasyfikacji generalnej awansował na 21. pozycję. Ale do prowadzącego Chilijczyka Ignacio Casale traci ponad sześć godzin.

Ostatniego dnia w Peru nie będą dobrze wspominać też Kariakin i Loeb. Broniący tytułu w quadach Rosjanin wywrócił się i złamał rękę. Francuz jeszcze we wtorek cieszył się z etapowego zwycięstwa. Dziewięciokrotny rajdowy mistrz świata po czterech odcinkach specjalnych zajmował drugie miejsce. W środę już po starcie dwukrotnie zakopał się na wydmach, stracił ponad dwie godziny, ale ze względu na kontuzję swojego pilota zrezygnował z dalszej jazdy (podobnie jak debiutujący w Dakarze Andre Villas-Boas, były trener Chelsea).

Etap z San Juan de Marcona do Arequipa wygrał Stephane Peterhansel. Rodak Leoba i kolega z zespołu Peugeota umocnił się na prowadzeniu – o pół godziny wyprzedza Hiszpana Carlosa Sainza. Kuba Przygoński, mimo problemów na początku odcinka, drugą część pojechał znakomicie, stopniowo odrabiał straty, uzyskał dziesiąty czas i przesunął się na ósmą pozycję w rajdzie. Do lidera traci ponad dwie godziny.

– Organizatorzy nie dają nam odsapnąć i cały czas walczymy z terenem. Prawie wszystkie załogi mają jakieś kłopoty, istotne jest to, jak szybko się z nich wychodzi. Dzisiaj, zaraz za zakopanym Loebem, uderzyliśmy w wydmę i sami musieliśmy wyciągać samochód. Spędziliśmy dobre pół godziny w 40-stopniowym upale, ale w końcu udało się ruszyć dalej. Szkoda tej straty z początku, bo mogliśmy być w pierwszej piątce – nie ukrywa Przygoński.

Drugi z zawodników Orlen Team, motocyklista Maciej Giemza dojechał  na metę 39. i po pięciu dniach jest 32. Prowadzi nadal Francuz Adrien van Beveren. – Przyjęliśmy z Maćkiem taktykę, by jechać do przodu, ale swoim tempem, najlepiej między 25. a 40. miejscem. Maciek trzyma się tej strategii, a jego straty wynikające z błędów to na cały etap łącznie 5, może 10 minut, i to nie jest najgorzej – tłumaczy Jacek Czachor, wspierający debiutanta swoim doświadczeniem. 

W czwartek rajdowa karawana opuści peruwiańskie piaski i wjedzie do górzystej Boliwii. Szósty etap z metą w La Paz liczy 758 km, w tym 313 km odcinka specjalnego.

Sonik spadł z wydmy razem z quadem i uszkodził kolano. Dojechał do mety z 10. czasem, ale badania w ambulatorium na biwaku wykazały złamanie kości strzałkowej i piszczelowej. Samolotem medycznym został przetransportowany do szpitala w Limie.

– Jechałem spokojnie, ale dobrym tempem, mimo że miałem problem ze skrzynią i co jakiś czas wypadał mi bieg – opowiada Polak. – Po neutralizacji zaczął się 58-kilometrowy fragment oesu, który pokonały wcześniej samochody i ciężarówki . Tam, gdzie znajdowały się waypointy, piasek był mocno rozjeżdżony i grząski. Wspinając się na garb wydmy, zredukowałem bieg, ale po drugiej stronie zobaczyłem około dwumetrową dziurę. Dodałem gazu, żeby ją ominąć i wtedy znów wypadł mi bieg... Quad spadł. Nie miał napędu, więc wbił się w piach. Nie wypadłem, nie przerolowałem, ale cała siła uderzenia skupiła się w lewym kolanie. Tym, które uszkodziłem podczas wypadku na ostatnim Rajdzie Sardynii…

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
żużel
Ruszyła PGE Ekstraliga. Mistrz Polski pokazał moc na inaugurację sezonu
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata