Rosjanie musieli sobie radzić bez Grigorija Łaguty, zawieszonego przez Główną Komisję Sportu Żużlowego po wykryciu dopingu. W jego miejsce pojechał 17-letni Gleb Czugunow i... spisał się znakomicie. Każdy z Rosjan zdobył co najmniej 10 punktów. Takimi wynikami mogło się pochwalić jeszcze tylko dwóch zawodników - Łotysz Andrzej Lebiediew i Australijczyk Jason Doyle.
Na niespodziankę na leszczyńskim torze zanosiło się od początku. Po pierwszej serii prowadzili Rosjanie ex aequo z Łotyszami (po 7 punktów), Australijczycy tracili do nich po punkcie, za to całkiem zaskakująco dobrze radzili sobie skazywani na pożarcie Amerykanie. U tych ostatnich z czasem wyszedł brak doświadczenia - w całym turnieju uzbierali jednak aż 15 punktów, czyli więcej, niż się spodziewano.
Kluczowe dla końcowej klasyfikacji były biegi 13. i 14. W pierwszym z nich Australijczyk Troy Batchelor zamarkował na ostatnich metrach defekt, dając się wyprzedzić Rosjaninowi Andriejowi Kudriaszowowi, co pozwoliłoby jego drużynie na skorzystanie w następnym wyścigu z "jokera" (którego można wprowadzić przy co najmniej sześciopunktowej stracie do lidera). Za niesportowe zachowanie sędzia zdyskwalifikował Australijczyka, przez co jego drużyna traciła do Rosjan już 8 punktów. W kolejnej gonitwie jadący jako "joker" (zdobyte punkty takiego zawodnika liczą się podwójnie) lider klasyfikacji Grand Prix Jason Doyle przyjechał dopiero trzeci, przez co strata do Rosjan zamiast się zmniejszyć - jeszcze się powiększyła.
Z czasem Australijczycy przestali się liczyć w walce o zwycięstwo, za to musieli skupić się na prestiżowej walce o wyprzedzenie Łotwy. Ta sztuka się "Kangurom" udała, mimo rewelacyjnej jazdy Andrzeja Lebiediewa, który nie dość, że sam zdobył 18 punktów z 30 swojej drużyny, to jeszcze swoim kolegom pożyczał świetnie spasowany motocykl.
Rosjanie w nagrodę za wygraną w barażu pojadą w sobotnim finale Drużynowego Pucharu Świata. W Lesznie o godz. 19.00 Emil Sajfutdinow i spółka mierzyć się będą z Polakami, Szwedami i Brytyjczykami.