Betard Sparta Wrocław - Cash Broker Stal Gorzów 44:45
Sparta rozpoczęła mecz bez Vaclava Milika, którego we Włoszech zatrzymały eliminacje do przyszłorocznego cyklu Grand Prix. Menedżer Rafał Dobrucki mógł w tej sytuacji skorzystać z przepisu o Zastępstwie Zawodnika, więc w miejsce Czecha jeździli jego koledzy.
Po czterech biegach meczu we Wrocławiu gospodarze prowadzili już 18:6. Co więcej, mistrzowie Polski stracili Krzysztofa Kasprzaka, który nieszczęśliwie upadł w trzecim wyścigu i złamał obojczyk. Po pierwszym szoku, przyjezdni zaczęli jednak powoli odrabiać straty. W drugiej serii nadrobili dwa punkty, choć pomogło im szczęście i sędzia, który w dość kontrowersyjnych okolicznościach wykluczył w siódmej gonitwie Taia Woffindena. Podobnie w trzeciej serii gorzowianie odrobili dwa punkciki, również dzięki defektom Maksyma Drabika i Tomasza Jędrzejaka.
Po podwójnej wygranej pary Martin Vaculik – Niels Kristian Iversen, Stal traciła do Sparty już tylko 4 punkty. Jednak w kolejnym wyścigu do mety nie dojechał żaden z gości (Przemysław Pawlicki zanotował upadek, a w powtórce Rafałowi Karczmarzowi motocykl w ogóle nie ruszył spod taśmy). Wrocławianie prowadzili więc 40:31 i szanse Stali na zwycięstwo zmniejszyły się do minimum. Drużyna z Gorzowa wygrała jednak podwójnie dwie kolejne gonitwy. Do zwycięstwa potrzebowała w ostatnim biegu minimum wyniku 4:2. I tak właśnie gorzowianie do mety dojechali – wygrał Iversen ( w całym meczu 14 punktów), a trzeci był Bartosz Zmarzlik (10 punktów, ale bez wygranego biegu). Stal wygrała więc 45:44, zachowała fotel lidera i miano zespołu w tym sezonie niepokonanego.
W drugim niedzielnym meczu, którego rozpoczęcie przesunęło się z powodu deszczu o ponad półtorej godziny, prowadzenie od początku do końca przechodziło z rąk do rąk. Goście z Leszna najwyżej prowadzili po piątym biegu, gdy po podwójnym zwycięstwie Petera Kildemanda i Emila Sajfutdinowa wygrywali 17:13. Jednak już dwa biegi później to torunianie wygrywali dwoma punktami.
Zacięta walka, w której różnica punktowa nie sięgnęła różnicy dwóch „oczek”, trwała aż do biegów nominowanych. Duża w tym zasługa Chrisa Holdera, który w 13. gonitwie świetnym manewrem na trzecim okrążeniu wyprzedził obu rywali i z 1:5 dla Unii zrobiło się 3:3. Nie powtórzył tego w pierwszym z wyścigów nominowanych – mimo zaciekłych ataków przyjechał na ostatniej pozycji i przed ostatnim biegiem na tablicy wyników widniał remis 42:42.