Smutki pod choinką

Moje refleksje związane z nowym rokiem nie są wesołe, choć zdaję sobie sprawę, że będę hamulcowym entuzjazmu.

Aktualizacja: 30.12.2015 21:42 Publikacja: 30.12.2015 18:10

Mirosław Żukowski

Mirosław Żukowski

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

To przecież rok piłkarskiego Euro z reprezentacją Polski, jakiej nie mieliśmy od lat i igrzysk w Rio.

Ale zanim będziemy mieli radość w nowym roku, czeka nas rozliczenie ze starym, a to bolesny bilans. Euro 2016 na razie jest sierotą bez ojca, bo organizująca je UEFA praktycznie nie ma przywódcy. Trudno sobie wyobrazić, by Michel Platini zmartwychwstał, choć zapowiada walkę. Jest raczej bez szans, nie tylko dlatego, że prawo wydaje się być przeciwko niemu. O wiele ważniejsze jest przekonanie opinii publicznej, że Francuz – niezależnie od tego, czy dostał łapówkę czy też opóźnioną o dziewięć lat zapłatę – jest częścią „systemu Blattera". Nikt nie uwierzy w moralną odnowę futbolu, jeśli jego europejską częścią będzie kierował człowiek, którego wiarygodność tak bardzo ucierpiała. Podobno w UEFA już trwa walka buldogów pod dywanem: jedni wciąż popierają obecnego prezydenta, bo dużo mu zawdzięczają, inni chcą wypłynąć na antykorupcyjnej fali. Głosu przyzwoitych nie słychać.

Platini tonie wraz z Seppem Blatterem, który stał się symbolem całego zła futbolu. W globalnej ankiecie na czarny charakter Szwajcar zająłby bez wątpienia jedno z pierwszych miejsc. FIFA postrzegana jest jako organizacja mafijna, gdyż przez lata pozwalała złoczyńcom robić interesy, a dziadek Sepp dbał przede wszystkim o to, by te typy spod ciemnej gwiazdy wybierały go co cztery lata na swego wodza.

Teraz każdy z kibiców musi sobie odpowiedzieć na pytanie: czy wierzy w to, że połączone siły amerykańskiego i szwajcarskiego wymiaru sprawiedliwości odnowią FIFA i blatteryzm definitywnie odejdzie w przeszłość? O taką wiarę niełatwo, bo wizjonerów z autorytetem nie widać, żadna znacząca opozycja w ogniu walki ze złem się nie wykuła. Wprost przeciwnie, od roku 1998, gdy wybory z Blatterem przegrał zdradzony o świcie przez Czarną Afrykę Szwed Lennart Johansson, wszyscy liczyli tylko dolary wpływające od sponsorów i telewizji, aż w końcu do kasy dorwali się pospolici złodzieje tacy jak Jack Warner czy Chuck Blazer. Dopiero ich ostentacja wywołała reakcję państwowych służb.

Tyle o futbolu, czas na igrzyska i ich perłę – lekkoatletykę. Trudno powiedzieć, kto będzie walczył o medale w Rio, Rosja jest zawieszona, druga część antydopingowego raportu postawi zapewne w podobnej sytuacji Kenię i być może jeszcze kogoś.

Śledztwo Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) to zresztą niejedyne zmartwienie nowego szefa Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej (IAAF) Sebastiana Coe. O wiele groźniejsze dla Anglika są działania francuskich śledczych współpracujących z Interpolem.

Obraz jest już w miarę jasny: poprzednie kierownictwo IAAF było korumpowane przez Rosjan, mało tego – samo domagało się łapówek za krycie dopingu. Jest coraz więcej dowodów, że lord Coe o wszystkim wiedział i nic nie robił, a gdy wygrał wybory, swego poprzednika Lamine'a Diacka nazwał „ojcem duchowym". Pytanie, które zadał lordowi dziennikarz angielskiej telewizji: „Pan też jest skorumpowany czy spał pan w pracy?", wciąż wisi w powietrzu. Do tego doszła sprawa przyznania amerykańskiemu miastu Eugene mistrzostw świata w roku 2021 poza wszelką procedurą. Zależało na tym mającemu siedzibę w pobliżu koncernowi Nike, którego ambasadorem był Coe. Teraz nawet „New York Times" sugeruje, by w imię uczciwości wybory gospodarza powtórzyć.

Bardzo chciałbym wierzyć, że w mijającym roku powiał wiatr prawdziwych zmian, że zaczęła się na serio walka dobra ze złem, ale ponad 30 lat profesjonalnej znajomości ze sportem skłania mnie raczej do sceptycyzmu. To jest coraz trudniejsza miłość.

Pogoda też nie pomaga, świat pod śniegiem wydaje się lepszy, a tu wszędzie buro, nawet na Kasprowym. Smutki same wchodzą pod choinkę.

To przecież rok piłkarskiego Euro z reprezentacją Polski, jakiej nie mieliśmy od lat i igrzysk w Rio.

Ale zanim będziemy mieli radość w nowym roku, czeka nas rozliczenie ze starym, a to bolesny bilans. Euro 2016 na razie jest sierotą bez ojca, bo organizująca je UEFA praktycznie nie ma przywódcy. Trudno sobie wyobrazić, by Michel Platini zmartwychwstał, choć zapowiada walkę. Jest raczej bez szans, nie tylko dlatego, że prawo wydaje się być przeciwko niemu. O wiele ważniejsze jest przekonanie opinii publicznej, że Francuz – niezależnie od tego, czy dostał łapówkę czy też opóźnioną o dziewięć lat zapłatę – jest częścią „systemu Blattera". Nikt nie uwierzy w moralną odnowę futbolu, jeśli jego europejską częścią będzie kierował człowiek, którego wiarygodność tak bardzo ucierpiała. Podobno w UEFA już trwa walka buldogów pod dywanem: jedni wciąż popierają obecnego prezydenta, bo dużo mu zawdzięczają, inni chcą wypłynąć na antykorupcyjnej fali. Głosu przyzwoitych nie słychać.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
NOWE TECHNOLOGIE
Pranksterzy z Rosji coraz groźniejsi. Mogą używać sztucznej inteligencji
Sport
Nie żyje Julia Wójcik. Reprezentantka Polski miała 17 lat
Olimpizm
MKOl wydał oświadczenie. Rosyjskie igrzyska przyjaźni są "wrogie i cyniczne"
Sport
Ruszyła kolejna edycja lekcji WF przygotowanych przez Monikę Pyrek
Sport
Witold Bańka: Igrzyska olimpijskie? W Paryżu nie będzie zbyt wielu Rosjan