Rz: Czy polska reprezentacja olimpijska ma za co polecieć na igrzyska do Rio de Janeiro?
Adam Krzesiński: Ten temat jest poruszany od dawna, więc odpowiadam jasno: ma za co polecieć do Rio i tam poleci. Zwracaliśmy tylko uwagę, że ceny biletów w okresie igrzysk bardzo wzrosły. Dmuchając na zimne, mówiliśmy, że może to być pewnym problemem dla PKOl. Jeden bilet w klasie ekonomicznej na trasie Warszawa–Rio–Warszawa kosztuje 13–14 tys. zł. Jeśli reprezentacja będzie liczyć ok. 350–400 osób, do tego nie wszyscy sportowcy mogą lecieć w klasie ekonomicznej, to w sumie wychodzą ogromne pieniądze, nawet 6–6,5 mln zł.
Co udało się zrobić, by zmniejszyć ten kłopot? Rozpoczęliśmy rozmowy z Polskimi Liniami Lotniczymi LOT, finalizujemy umowę i wszystko wskazuje na to, że koszty nie będą aż tak duże. Przy normalnych cenach biletów poradzimy sobie na pewno.
Czy PKOl rozważał wyjście awaryjne, np. wynajęcie samolotu rządowego lub czarter?
W Polsce nie ma obecnie samolotu rządowego, który doleci do Rio. Przy okazji igrzysk w Pekinie część naszej reprezentacji wróciła rządowym samolotem, ale wtedy jeszcze latał TU-154M. Rzeczywiście najwygodniej byłoby polecieć czarterem lub raczej czarterami, bo przewieźć trzeba dużo osób, ale koszty tego rozwiązania są astronomiczne. Przelot do Rio i z powrotem kosztuje 500–600 tys. euro. Jeśli weźmiemy pod uwagę dwa loty na początku igrzysk i dwa na końcu, to daje ponad 2 mln euro, znacznie więcej niż przy najdroższych biletach w połączeniach regularnych.