Terminarz piłkarski już jest przeładowany do granic możliwości zawodników, ale chciwi działacze zarządzający futbolem wydają się wiecznie nienasyceni. Wczoraj rozpoczęły się w Katarze klubowe mistrzostwa świata, ale już dziś wiadomo, że to łabędzi śpiew tego turnieju. W 2021 roku w Chinach odbędzie się pierwsza edycja zupełnie nowego mundialu klubowego pod egidą FIFA. Zamiast jednak siedmiu drużyn, jak dotychczas, w nowych KMŚ będą brać udział 24 kluby.
Oczywiście na zmieszczenie tak rozbudowanego turnieju (31 meczów zamiast ośmiu – wzrost o 287,5 proc.) w obecnym terminarzu nie ma najmniejszych szans. FIFA zadecydowała więc, że klubowy mundial zamiast odbywać się co roku w grudniu, rozgrywany będzie raz na cztery lata w okresie wakacyjnym.
Z Dauhy do Birmingham
Także po to, by uniknąć równie absurdalnych sytuacji jak podczas tegorocznej edycji. Europę reprezentuje w Katarze zwycięzca Ligi Mistrzów z poprzedniego sezonu Liverpool FC. Piłkarze Juergena Kloppa przystąpią do rywalizacji 18 grudnia, gdy na Khalifa Stadium w Dausze zagrają od razu w półfinale. Dzień wcześniej – 17 grudnia – mają jednak zaplanowany mecz na innym kontynencie, w odległym od słonecznego Kataru o tysiące kilometrów deszczowym Birmingham. Mają się tam zmierzyć w ćwierćfinale Pucharu Ligi z Aston Villą. To stwarzałoby poważne problemy logistyczne, nawet gdyby piłkarze byli cyborgami i mogli bez przeszkód dzień po dniu grać w różnych strefach klimatycznych i czasowych.
Z początku Klopp nie wykluczał, że Liverpool będzie zmuszony, by mecz w mało prestiżowym i jeszcze mniej dochodowym Pucharze Ligi oddać walkowerem. Zanim jednak na dobre rozpoczęła się dyskusja, czy wypada, i zanim angielscy dziennikarze oraz eksperci zaczęli szermować argumentami o świętej tradycji, znaleziono kompromis. Postanowiono, że przeciwko Aston Villi zagrają zawodnicy w dużej mierze złożeni z piłkarzy drugiego zespołu (na Wyspach to drużyna U-23). Wspomożeni zostaną przez kilku młodszych zawodników, którzy ocierają się o pierwszy zespół, a niektórzy z nich mają już za sobą debiut w seniorach. Poprowadzi ich z ławki Neil Critchley – na co dzień trener drużyny U-23.
Bez presji
Klopp jednak motywuje zawodników, mówiąc: – Czuję się odpowiedzialny także za wynik tego meczu, chociaż mnie w Birmingham nie będzie. Nie chcę, by chłopcy czuli presję, że muszą za wszelką cenę wygrać. Chcę, by wyszli na murawę i walczyli o każdy centymetr boiska, a także jeden za drugiego. No i by mieli z tego satysfakcję – mówił niemiecki trener, cytowany przez oficjalną stronę internetową klubu.