W oparach absurdu

Liverpool musi rozegrać dwa mecze na dwóch kontynentach w ciągu 24 godzin.

Publikacja: 11.12.2019 21:09

Juergen Klopp wściekał się, że czołowe kluby rozgrywają zdecydowanie zbyt dużo meczów w trakcie sezo

Juergen Klopp wściekał się, że czołowe kluby rozgrywają zdecydowanie zbyt dużo meczów w trakcie sezonu

Foto: AFP

Terminarz piłkarski już jest przeładowany do granic możliwości zawodników, ale chciwi działacze zarządzający futbolem wydają się wiecznie nienasyceni. Wczoraj rozpoczęły się w Katarze klubowe mistrzostwa świata, ale już dziś wiadomo, że to łabędzi śpiew tego turnieju. W 2021 roku w Chinach odbędzie się pierwsza edycja zupełnie nowego mundialu klubowego pod egidą FIFA. Zamiast jednak siedmiu drużyn, jak dotychczas, w nowych KMŚ będą brać udział 24 kluby.

Oczywiście na zmieszczenie tak rozbudowanego turnieju (31 meczów zamiast ośmiu – wzrost o 287,5 proc.) w obecnym terminarzu nie ma najmniejszych szans. FIFA zadecydowała więc, że klubowy mundial zamiast odbywać się co roku w grudniu, rozgrywany będzie raz na cztery lata w okresie wakacyjnym.

Z Dauhy do Birmingham

Także po to, by uniknąć równie absurdalnych sytuacji jak podczas tegorocznej edycji. Europę reprezentuje w Katarze zwycięzca Ligi Mistrzów z poprzedniego sezonu Liverpool FC. Piłkarze Juergena Kloppa przystąpią do rywalizacji 18 grudnia, gdy na Khalifa Stadium w Dausze zagrają od razu w półfinale. Dzień wcześniej – 17 grudnia – mają jednak zaplanowany mecz na innym kontynencie, w odległym od słonecznego Kataru o tysiące kilometrów deszczowym Birmingham. Mają się tam zmierzyć w ćwierćfinale Pucharu Ligi z Aston Villą. To stwarzałoby poważne problemy logistyczne, nawet gdyby piłkarze byli cyborgami i mogli bez przeszkód dzień po dniu grać w różnych strefach klimatycznych i czasowych.

Z początku Klopp nie wykluczał, że Liverpool będzie zmuszony, by mecz w mało prestiżowym i jeszcze mniej dochodowym Pucharze Ligi oddać walkowerem. Zanim jednak na dobre rozpoczęła się dyskusja, czy wypada, i zanim angielscy dziennikarze oraz eksperci zaczęli szermować argumentami o świętej tradycji, znaleziono kompromis. Postanowiono, że przeciwko Aston Villi zagrają zawodnicy w dużej mierze złożeni z piłkarzy drugiego zespołu (na Wyspach to drużyna U-23). Wspomożeni zostaną przez kilku młodszych zawodników, którzy ocierają się o pierwszy zespół, a niektórzy z nich mają już za sobą debiut w seniorach. Poprowadzi ich z ławki Neil Critchley – na co dzień trener drużyny U-23.

Bez presji

Klopp jednak motywuje zawodników, mówiąc: – Czuję się odpowiedzialny także za wynik tego meczu, chociaż mnie w Birmingham nie będzie. Nie chcę, by chłopcy czuli presję, że muszą za wszelką cenę wygrać. Chcę, by wyszli na murawę i walczyli o każdy centymetr boiska, a także jeden za drugiego. No i by mieli z tego satysfakcję – mówił niemiecki trener, cytowany przez oficjalną stronę internetową klubu.

Mecz co kilka godzin

Można odnieść wrażenie, iż te dyplomatyczne wypowiedzi Niemca są efektem tego, że ochłonął. Gdy tylko bowiem okazało się, że jego drużyna musi rozegrać dwa mecze na dwóch końcach świata w ciągu 24 godzin, nie był tak optymistycznie nastawiony, a jego wypowiedzi brzmiały zgoła inaczej. – W angielskim futbolu jest zdecydowanie zbyt dużo meczów Jest to absolutnie oczywiste. Powie to każdy zaangażowany w piłkę nożną w tym kraju. Niemożliwe, byśmy mieli 40-osobową kadrę, byśmy wszystkim płacili, ale połowa drużyny miałaby do stycznia wolne i nie musiałaby nic robić. To niewykonalne. Dziś czołowi piłkarze, którzy grają w najlepszych klubach i w reprezentacjach, mają rocznie dwa tygodnie wolnego. I tyle, takie są fakty – grzmiał Klopp.

Angielski klub, który prowadzi w tabeli Premier League z przewagą ośmiu punktów nad Leicester i aż 14 nad Manchesterem City, wchodzi w wyjątkowo intensywny okres. Na ten sam dzień co ewentualny finał klubowych mistrzostw świata (21 grudnia) Liverpool miał zaplanowane spotkanie ligowe z West Hamem, ale zostało ono oczywiście przeniesione na inny termin. Chociaż biorąc pod uwagę, że utrzymano decyzję o dwóch meczach w ciągu 24 godzin, wcale to takie oczywiste nie jest. Zakładając, że The Reds wygrają półfinał w Katarze, rozegrają 12 meczów przez 36 dni.

W przedostatnich KMŚ rozgrywanych w tej formie głównym rywalem Anglików będzie zdobywca Copa Libertadores – Flamengo Rio de Janeiro. Prowadzony przez portugalskiego szkoleniowca Jorge Jesusa klub pokonał w finale broniące tytułu River Plate, mimo iż długo przegrywał 0:1. W doliczonym czasie gry dwa gole zdobył jednak Gabigol i także pewnie dzięki tym trafieniom zapewnił sobie tytuł najlepszego zawodnika Ameryki Południowej w 2019 roku.

Terminarz piłkarski już jest przeładowany do granic możliwości zawodników, ale chciwi działacze zarządzający futbolem wydają się wiecznie nienasyceni. Wczoraj rozpoczęły się w Katarze klubowe mistrzostwa świata, ale już dziś wiadomo, że to łabędzi śpiew tego turnieju. W 2021 roku w Chinach odbędzie się pierwsza edycja zupełnie nowego mundialu klubowego pod egidą FIFA. Zamiast jednak siedmiu drużyn, jak dotychczas, w nowych KMŚ będą brać udział 24 kluby.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową