Od ostatniego razu, gdy triumfator Champions League nie wyszedł w kolejnym sezonie z grupy, minęło siedem lat. W 2012 roku spotkało to Chelsea.
Jej kosztem awansował Szachtar Donieck dzięki lepszemu bilansowi bezpośrednich meczów. Londyńczycy uzbierali wtedy dziesięć punktów, czyli tyle, ile teraz ma Liverpool.
Piłkarze Juergena Kloppa jedynej porażki w tym sezonie doznali w Neapolu, w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów.
I właśnie ta przegrana sprawia, że do Salzburga polecieli wciąż niepewni awansu. Wystarcza im co prawda remis, ale w meczu z drużyną Red Bulla kalkulacje są niebezpieczne. Przekonali się o tym sami. Na Anfield prowadzili już 3:0, przyszło rozprężenie i stracili trzy gole. Wygrali 4:3, ale kibice o słabszych nerwach woleliby nie przeżywać powtórki.
– Oni są najlepszym zespołem na świecie, ale nas niesie publiczność. Jeżeli zagramy na miarę możliwości, mamy szansę – zapowiada Erling Braut Haaland, 19-latek, który trafiał w każdej kolejce LM i w klasyfikacji strzelców z ośmioma golami ustępuje tylko Robertowi Lewandowskiemu (10).