Międzynarodowa Federacja Lekkoatletyczna (IAAF), która obecnie nazywa się World Athletics, zakazała ze skutkiem natychmiastowym sportowcom rosyjskim startów także pod neutralną flagą. W przededniu sezonu halowego żaden Rosjanin nie może liczyć na pobłażanie, nawet mistrzyni świata w skoku wzwyż Maria Lasitskiene, która do tej pory była główną beneficjentką tego systemu wybiórczej dyskwalifikacji i zarazem sztandarową postacią walki z dopingiem w rosyjskiej lekkoatletyce.
Kiedy się okazało, że zawieszony przez World Athletics szef rosyjskiej federacji Dmitrij Szliachtin rezygnuje i na jego miejsce wybrano Julię Tarasenko, Lasitskiene nie ukrywała rozczarowania. „Szliachtin został zastąpiony przez innego Szliachtina. Gratulacje dla wszystkich, którzy przyczynili się do tego wyboru. Dobra robota, operacja likwidacji rosyjskiej lekkoatletyki została prawie ukończona" – napisała w mediach społecznościowych.
Jedynym ważnym człowiekiem, który ją wspiera, bo myśli tak jak ona, jest Jurij Ganus. Szef Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA) od dawna odważnie powtarza (m.in. w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej"), że rosyjski sport bez nowego spojrzenia na doping i bez wymiany kadr skazany jest na wieloletnią banicję.
Ale ostatnie dopingowe machinacje dokonane z próbkami przekazanymi Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) jeszcze w związku ze skandalem z igrzysk w Soczi i prymitywny kant zmierzający do ukrycia dopingu skoczka wzwyż Daniła Łysenki świadczą o tym, że to nowe spojrzenie jest mrzonką i stare trzyma się mocno.
Wkrótce się okaże, jakie będą tego konsekwencje. Jeśli WADA zadecyduje o ponownym wykluczeniu ze swego grona Rosyjskiej Agencji Antydopingowej, może to być pierwszy krok do olimpijskiej śmierci Rosji. Decyzja zapadnie podczas posiedzenia Komitetu Wykonawczego WADA 9 grudnia w Paryżu.