O reprezentacji mówić mi nie wypada

Trener Piasta Gliwice Waldemar Fornalik: dla polskich klubów mecze w Europie są obciążeniem, a nie nagrodą.

Aktualizacja: 21.10.2019 21:11 Publikacja: 21.10.2019 20:28

Waldemar Fornalik: Kluby często znajdują się pod presją wywieraną przez agentów piłkarzy i nie tylko

Waldemar Fornalik: Kluby często znajdują się pod presją wywieraną przez agentów piłkarzy i nie tylko ich. Joel Valencia był zbyt dobry, żeby można go było zatrzymać. Nie mieliśmy wpływu ani na jego odejście, ani na termin, w którym do tego doszło

Foto: shutterstock

W czterech ostatnich meczach Piast odniósł trzy zwycięstwa, raz zremisował. Patrząc na spotkanie z Wisłą, miałem wrażenie, że to znowu jest drużyna, która zdobyła mistrzostwo Polski.

To był ciężki mecz, bo w Krakowie nigdy nie jest łatwo, bez względu na to, w jakiej formie jest Wisła. Ale graliśmy tak, jak sobie zakładaliśmy, więc jesteśmy zadowoleni. Tak samo było wcześniej w Gliwicach, kiedy wygrywaliśmy z Legią. Takie zwycięstwa dodają wiary i przekonują, że to, co robimy, jest słuszne.

A dlaczego dopiero teraz Piast wszedł na właściwe tory?

Wspominałem o tym na pomeczowej konferencji w Krakowie. Kiedy zdobywasz mistrzostwo Polski lub miejsce dające prawo gry o europejskie puchary, najpierw poddajesz się euforii. To nagroda za dobre występy w sezonie. Jednak w przypadku polskich klubów mecze w Europie stanowią obciążenie, za które płaci się wynikami w ekstraklasie. Mistrz Polski rozpoczyna sezon nie od ligi, ale od spotkań pucharowych. Piast rozegrał osiem meczów w ciągu dwudziestu pięciu dni. Każdy trener wie, co to znaczy. Wróciliśmy do żywych dopiero po odpadnięciu z rozgrywek pucharowych.

To co można zrobić?

Zastanowić się nad zmianą terminarza. Powinno być więcej czasu na przygotowania do sezonu. Nasz pierwszy mecz pucharowy z BATE w Borysowie rozegraliśmy po czterotygodniowych przygotowaniach i po dobrej grze zremisowaliśmy 1:1, mimo że mało kto dawał nam szanse. Ale przed rewanżem za tydzień musieliśmy jeszcze rozegrać Superpuchar Polski z Lechią, w związku z tym musiałem przeprowadzić zmiany w składzie.

Taki mecz chyba mało kogo interesuje. Zwłaszcza podczas wakacji.

Nie, on jest bardzo potrzebny, powinien się odbyć, ale nie w terminie, który jest przynajmniej dla jednej drużyny niekorzystny. Powinny być równe szanse. Lechia przystępowała do niego w innej sytuacji niż Piast, ponieważ zaczynała udział w Lidze Europy od drugiej rundy. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby zagrać kiedy indziej. Może mając tydzień na przygotowania do rewanżu w Borysowie, zagralibyśmy skuteczniej.

Nagrodą pocieszenia miał być spacerek z FC Riga w Lidze Europy. Ale jeśli Piast dzień przed rewanżem sprzedał najlepszego w ekstraklasie Joela Valencię, to sam zmniejszył swoje szanse. Miał pan na to wpływ?

Musi pan wiedzieć, że często kluby znajdują się pod presją wywieraną przez agentów piłkarzy i nie tylko ich. Joel Valencia był zbyt dobry, żeby można go było zatrzymać. Nie mieliśmy wpływu ani na jego odejście, ani na termin, w którym do tego doszło. Z tym że ja nie robię tragedii z takich sytuacji. Transfery są normalnym elementem pracy trenera i polityki klubu. W przypadku Piasta odbywa się to wzorowo.

Nie narzeka pan dlatego, że klub zarobił na Valencii dwa miliony euro?

Pieniądze są istotne, ale sam pan wspomniał o dobrym wrażeniu, jakie zrobił na panu Piast w spotkaniu z Wisłą. A przecież w porównaniu z poprzednim sezonem nie mamy już nie tylko Valencii, ale również czołowego środkowego obrońcy ekstraklasy Aleksandara Sedlara i pomocnika Patryka Dziczka. W każdej formacji brakuje gracza wyjątkowego jak na polskie warunki, a mimo to nadal jesteśmy w czołówce. Polega to na tym, że zawodnik przychodzący do Piasta ma poczucie, że może być lepszy od tego, którego zastępuje. Dbają o to trenerzy i władze klubu decyzjami pozaboiskowymi. Odejście dobrego piłkarza czy przypadki losowe, jak kontuzja Jakuba Czerwińskiego, nie powodują alarmu. Na transfery jesteśmy przygotowani i wcześniej się zabezpieczamy. Po kilku innych naszych zawodników też już ustawia się kolejka chętnych.

We wrześniu minęły dwa lata, od kiedy podjął pan pracę w Gliwicach. To długo jak na polskie obyczaje.

Bo to jest klub dobrze zorganizowany, w którym nie podejmuje się decyzji pod wpływem emocji. Tytuł mistrza Polski jest tego świadectwem. Niedawno przedstawiciel Piasta Grzegorz Jaworski został przewodniczącym rady nadzorczej Ekstraklasy SA.

A propos ekstraklasy. Wszystko wskazuje, że zmieni się liczba drużyn i system rozgrywek. Podoba się panu taka zmiana?

Jestem zdecydowanym zwolennikiem rozgrywek z udziałem osiemnastu, a nie szesnastu, drużyn, bez dodatkowej serii siedmiu spotkań.

Akurat to powinno się panu podobać. W ostatnim sezonie Piast wygrał sześć z tych siedmiu meczów, dzięki czemu został mistrzem kraju.

Wolę system, który od dziesięcioleci sprawdza się w najlepszych ligach świata. Tam nikt nie eksperymentuje, dlatego Premier League, Bundesliga, La Liga czy Serie A są takie mocne, co przekłada się na zdobywane puchary klubowe i na wyniki reprezentacji tych krajów.

A reprezentacja Polski? Co były selekcjoner powie o dzisiejszej kadrze?

Nic nie powiem, bo mi nie wypada. Wiem, jak ciężka i odpowiedzialna jest to praca, kibicuję z całego serca polskiej reprezentacji i Jurkowi Brzęczkowi. Są świetnym teamem. A krytykom polecam lód na rozgrzane głowy.

W czterech ostatnich meczach Piast odniósł trzy zwycięstwa, raz zremisował. Patrząc na spotkanie z Wisłą, miałem wrażenie, że to znowu jest drużyna, która zdobyła mistrzostwo Polski.

To był ciężki mecz, bo w Krakowie nigdy nie jest łatwo, bez względu na to, w jakiej formie jest Wisła. Ale graliśmy tak, jak sobie zakładaliśmy, więc jesteśmy zadowoleni. Tak samo było wcześniej w Gliwicach, kiedy wygrywaliśmy z Legią. Takie zwycięstwa dodają wiary i przekonują, że to, co robimy, jest słuszne.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową
Sport
Paryż 2024. Kim jest Katarzyna Niewiadoma, polska nadzieja na medal igrzysk olimpijskich
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sport
Igrzyska w Paryżu w mętnej wodzie. Sekwana wciąż jest brudna