Piłkarska reprezentacja Włoch na "Titaniku"

Kryzys trwa od dawna. Reprezentację Włoch ma ratować Roberto Mancini. Mecz w ramach Ligi Narodów w niedzielę w Chorzowie.

Aktualizacja: 14.10.2018 08:55 Publikacja: 13.10.2018 00:01

Jeszcze nie wiadomo, czy Roberto Mancini będzie zbawcą włoskiego futbolu. Na razie się miota

Jeszcze nie wiadomo, czy Roberto Mancini będzie zbawcą włoskiego futbolu. Na razie się miota

Foto: AFP

W futbolu odbija się wszystko to, czego dowiedzieliśmy się o Włoszech po katastrofie mostu w Genui. Już w październiku zeszłego roku profesor politechniki w Mediolanie Carmelo Gentile, wykonując testy podpór, stwierdził, że są one niepokojąco skorodowane. Przesłał swoje uwagi zarządcy mostu wraz z sugestią, by wykonano kolejne próby, ale jak sam później przyznawał, być może ton pisma był zbyt mało alarmujący. Nikt jego raportem się nie przejął.

Włoska piłka też od lat wysyła sygnały, że jest poważnie skorodowana i grozi zawaleniem. Dopiero niedawno opadł kurz po aferze korupcyjnej calciopoli, a już coraz więcej pisze i mówi się o tym, że wracając do Serie A, Parma przekupywała sędziów oraz rywali.

Kolejne kluby pogrążają się w długach – właśnie przestało istnieć Bari, a wcześniej odradzać się od zera musiały Fiorentina i Napoli. Tylko Juventus trzyma się mocno: właśnie sprowadził Cristiano Ronaldo, i grał w dwóch finałach Ligi Mistrzów w ciągu czterech lat.

„To jedna z najczarniejszych kart w historii naszego sportu. Brutalny cios siejący spustoszenie w narodzie, który żyje i oddycha futbolem. Sportowy odpowiednik katastrofy »Titanika«" – to fragment ze wstępniaka redaktora naczelnego „La Gazzetta dello Sport" napisanego, gdy w listopadzie zeszłego roku Włosi odpadli w barażach o mundial ze Szwecją i po raz pierwszy od 60 lat nie zakwalifikowali się do mistrzostw świata.

Pozostałe gazety również były w swojej krytyce bezlitosne. „Corriere dello Sport" grzmiał: „To futbolowa hańba, której nie można tolerować. Plama na honorze, której się nie da usunąć. To koniec. Apokalipsa, tragedia, katastrofa. Nazywajcie to, jak chcecie, ale nasz futbol znalazł się w ogromnym kryzysie".

Pierwsze jego symptomy były widoczne już cztery lata temu, gdy Azzurri nie wyszli z grupy podczas brazylijskiego mundialu. Lepsi od Włochów okazali się wtedy Urugwajczycy, a także reprezentacja Kostaryki. Można się było jeszcze łudzić, że to tylko wpadka. Przecież dwa lata później w Euro 2016 zawodnicy prowadzeni przez Antonio Conte odpadli dopiero w ćwierćfinale, i to w rzutach karnych (lepiej od nich jedenastki wykonywali Niemcy). Jak się jednak okazało, to występ na Euro zatuszował rzeczywistość, a nie obie mundialowe katastrofy.

Jeszcze przed rewanżowym barażem ze Szwecją ówczesny prezes włoskiej federacji Carlo Tavecchio mówił, że nie wyobraża sobie, by Włochów mogło zabraknąć na rosyjskim mundialu. Stwierdził, że brak awansu będzie równoznaczny z apokalipsą. Po bezbramkowym remisie ze Szwecją w Mediolanie (w pierwszym meczu było 1:0 dla Skandynawów) Tavecchio najpierw zwolnił selekcjonera Giampiero Venturę, z którym i tak skonfliktowani byli wszyscy doświadczeni zawodnicy, a następnie sam podał się do dymisji.

Tym samym we włoskiej piłce nastało bezkrólewie – bez prezesa, trenera, bez wielu piłkarzy, którzy po ostatnim gwizdku spotkania ze Szwecją zapowiadali, że już nigdy w kadrze nie zagrają, a także bez prezesa ligi.

W styczniu miały się odbyć wybory nowego szefa włoskiej piłki i nawet się odbyły, ale bossa wybrać się nie udało. Kandydatów było trzech i żaden nie potrafił przekonać do siebie większości środowiska. Żaden nie dostał też poparcia Włoskiego Komitetu Olimpijskiego, który apelował, by wybory przesunąć na późniejszy termin, gdyż przy takim podziale środowiska niemożliwe będzie wyłonienie prezydenta, który miałby na tyle mocny mandat, by się poważnie zabrać do naprawiania włoskiej piłki.

Ostatecznie w czwartej rundzie głosowania i po impasie, którego nikt nie był w stanie przełamać (by zwyciężyć, trzeba było zebrać 51 procent głosów), Cosimo Sibilia, kandydat wystawiony przez ligi amatorskie, nakazał swoim zwolennikom wrzucanie do urn pustych kart, czyli oddawanie nieważnych głosów.

W lutym 2018 roku postanowiono, że do czasu rozpisania nowych wyborów włoską federacją rządzić będzie tymczasowy komisarz – został nim Roberto Fabbricini, który wcześniej przez pięć lat był sekretarzem Włoskiego Komitetu Olimpijskiego.

Wybory zaplanowano na 22 października. Termin zgłaszania się kandydatów minął w poprzednią niedzielę. Jeszcze na początku roku pretendujących do tej funkcji było zbyt wielu i żaden nie potrafił zapewnić sobie odpowiedniego poparcia, ale teraz już wiadomo, że wybory będą formalnością. Kandydat jest jeden – Gabriele Gravina.

Urząd obejmie mniej więcej rok po tym, jak włoski futbol został sparaliżowany pierwszym od sześciu dekad brakiem awansu na mundial.

Komisarz Fabbricini musiał podjąć kilka kluczowych decyzji w czasie, gdy administrował tymczasowo włoską piłką. Reprezentacja od listopada nie miała trenera, więc w lutym, pięć dni po objęciu stanowiska, nominował – tymczasowo – byłego pomocnika Romy i kadry Luigiego Di Biagio. Poprowadził on Włochów w dwóch meczach towarzyskich, które zakontraktowano wcześniej i które trzeba było rozegrać, chociaż klimat we Włoszech był taki, że wszyscy najchętniej by je odwołali.

W końcu 14 maja ogłoszono, że nowym selekcjonerem zostanie Roberto Mancini. Były trener Interu i Manchesteru City wcale nie był wymarzonym kandydatem, bo kibice najchętniej widzieliby na ławce trenerskiej Carlo Ancelottiego, który jednak nie wyraził chęci podjęcia się tej karkołomnej misji. Mancini miał uspokoić sytuację i pchnąć Italię na właściwe tory.

Trudno wyrokować, czy okaże się zbawcą. Na razie widać, że się miota. Miesiąc temu, przed pierwszym meczem z Polską (remis 1:1 w Bolonii), filarem swojej drużyny chciał uczynić Mario Balotellego, który na zgrupowaniu pojawił się z pokaźną nadwagą, ale mimo to wyszedł na boisko w podstawowym składzie. Teraz selekcjoner nawet nie wysłał mu powołania. Według nowego pomysłu kadrę ratować ma 31-letni zawodnik Toronto Sebastian Giovinco, który ostatni mecz w reprezentacji rozegrał w 2015 roku.

Porażka z Polską oznaczać będzie, że Włosi niemal na pewno spadną do Dywizji B Ligi Narodów, czyli do grona drużyn z europejskiej drugiej ligi.

Mecz w niedzielę o 20.45 na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Transmisje w TVP 1, TVP Sport i Polsacie Sport.

Kadra Włoch na mecz z Polską

Bramkarze: A. Cragno (Cagliari), G. Donnarumma (Milan), M. Perin (Juventus), S. Sirigu (Torino). Obrońcy: F. Acerbi (Lazio), C. Biraghi (Fiorentina), L. Bonucci, G. Chiellini (obaj Juventus), D. Criscito (Genoa), Emerson (Chelsea), A. Florenzi (Roma), L. Tonelli (Sampdoria), C. Piccini (Valencia). Pomocnicy: N. Barella (Cagliari), F. Bernardeschi (Juventus), G. Bonaventura (Milan), R. Gagliardini (Inter), Jorginho (Chelsea), L. Pellegrini (Roma), M. Verratti (Paris Saint-Germain). Napastnicy: D. Berardi (Sassuolo), G. Caprari (Sampdoria), F. Chiesa (Fiorentina), S. Giovinco (Toronto FC), C. Immobile (Lazio), L. Insigne (Napoli), S. Zaza (Torino).

W futbolu odbija się wszystko to, czego dowiedzieliśmy się o Włoszech po katastrofie mostu w Genui. Już w październiku zeszłego roku profesor politechniki w Mediolanie Carmelo Gentile, wykonując testy podpór, stwierdził, że są one niepokojąco skorodowane. Przesłał swoje uwagi zarządcy mostu wraz z sugestią, by wykonano kolejne próby, ale jak sam później przyznawał, być może ton pisma był zbyt mało alarmujący. Nikt jego raportem się nie przejął.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity