Podnieśli się po bolesnej porażce

Polacy w meczu o trzecie miejsce pokonali w Paryżu Francję 3:0 i po ośmiu latach znów mają brąz mistrzostw Europy.

Aktualizacja: 29.09.2019 20:19 Publikacja: 29.09.2019 19:05

Reprezentacja Polski cieszy się z trzeciego miejsca. Znakomity początek mistrzostw Europy rozbudził

Reprezentacja Polski cieszy się z trzeciego miejsca. Znakomity początek mistrzostw Europy rozbudził większe nadzieje, ale po półfinałowej porażce ze Słowenią, ten brąz wcale nie był pewny. I dlatego smakuje dobrze

Foto: AFP

Finał miał wyglądać tak: kilkanaście tysięcy widzów w hali Bercy i mecz Francja–Polska w elektrycznej atmosferze. Trójkolorowi, podobnie jak Polacy, tylko raz wygrali mistrzostwa Europy. Dokonali tego cztery lata temu w Sofii, a polscy siatkarze w 2009 r. w Izmirze, wygrywając z Francją 3:1. W Paryżu miał być rewanż.

Los zrządził jednak inaczej, tym razem stawką był brązowy medal, gdyż oba zespoły poniosły porażki w półfinałach. Polacy przegrali w Lublanie 1:3 ze Słowenią, a Francja w Paryżu – z Serbią 2:3. I wygląda na to, że porażka przed własną publicznością podcięła jej skrzydła, gdy przyszło walczyć z Polakami. W zespole gospodarzy wielką klasę pokazał tylko Earvin N'Gapeth, właściwie w pojedynkę tocząc bój z mistrzami świata, którzy nie zawiedli i udowodnili, że potrafią się podnieść po bolesnej przegranej.

Zapomnieli o Lublanie

Znakomicie spisywał się kapitan Michał Kubiak, swoje zrobił najlepiej punktujący Wilfredo Leon. Gdyby Polacy tak jak w sobotę w Bercy zagrali ze Słowenią w Lublanie, prawdopodobnie walczyliby w finale z Serbią. Ale przyszło nam cieszyć z brązowego medalu, który biorąc pod uwagę nieudane występy naszych siatkarzy na trzech kolejnych turniejach ME (2013, 2015, 2017), jest pierwszym zdobytym przez Polaków w tej imprezie od ośmiu lat.

Wtedy naszą reprezentację prowadził Włoch Andrea Anastasi, teraz – Belg Vital Heynen. W Wiedniu w 2011 r. wygrana z Rosją w meczu o trzecie miejsce była wielkim sukcesem, pozwalającym zapomnieć klęskę w mistrzostwach świata kilkanaście miesięcy wcześniej. Teraz zwycięstwo nad Francją przysłoniło porażkę ze Słowenią w półfinale.

Polacy nie ukrywali przed mistrzostwami, jaki jest ich cel. – Jedziemy po złoto – mówili zgodnie siatkarze i ich belgijski trener. Czuli się mocni, w ubiegłym roku wygrali po raz drugi z rzędu mistrzostwa świata, w tym roku wywalczyli już olimpijski awans. Wcześniej grając w składzie dalece odbiegającym od tego, który wybrał Heynen na mistrzostwa Europy, zajęli w Chicago trzecie miejsce w finałowym turnieju Ligi Narodów.

Przez mistrzostwa Europy rozgrywane po raz pierwszy w czterech krajach nasza reprezentacja szła śpiewająco. W Rotterdamie, Amsterdamie i Apeldoorn wygrała pięć meczów, tracąc tylko jednego seta z Estonią. W 1/8 finału Polacy rozbili Hiszpanię, a w ćwierćfinale, też bez straty seta Niemców, którzy dwa lata wcześniej, w mistrzostwach organizowanych przez Polskę, wywalczyli srebrny medal. Teraz Niemcy w starciu z zespołem Vitala Heynena nie mieli nic do powiedzenia, choć nie był to wcale najlepszy mecz Polaków.

Wydawało się, że o finał zagramy z Rosją, ale faworyci przegrali ze Słowenią i niestety nasza reprezentacja potraktowała to bardziej jako prezent od losu niż sygnał ostrzegawczy. Chyba nieco zlekceważono Słoweńców, a przecież cztery lata temu grali w Sofii o złoto z Francją, wcześniej eliminując z walki o medale Polaków.

Oby wyszło na dobre

Ale kto wie, być może kolejna porażka ze Słowenią wyjdzie Polakom na dobre. Gdyby zgodnie z przewidywaniami wyszli z tej konfrontacji zwycięsko, a później w finale pokonali Francję lub Serbię, przekonanie o ich wielkości byłoby tak powszechne, że złote medale turnieju olimpijskiego w Tokio wieszano by na szyi polskich siatkarzy już teraz. A tak wiedzą, że mają jeszcze nad czym pracować.

Mówił o tym m.in. rozgrywający Fabian Drzyzga, który podobnie jak cała nasza drużyna miał po prostu słabszy dzień w półfinałowym meczu ze Słowenią. Ale jeśli porażka w półfinale ME traktowana jest jak katastrofa, to znak, że męska siatkówka w naszym kraju ma się naprawdę dobrze.

Właściwie na każdej pozycji, może poza Michałem Kubiakiem i Wilfredo Leonem, Vital Heynen nie ma pewniaków i do igrzysk trwać będzie rywalizacja o wyjazd do Tokio.

Oczywiście trzeba pamiętać, że na igrzyskach będą jeszcze Brazylijczycy, Amerykanie, kłopot zawsze mogą sprawić Irańczycy, Argentyńczycy, a nawet Kanadyjczycy czy Australijczycy. Z pewnością mocniejsi będą też Rosjanie i Włosi, którzy imprezę zakończoną w niedzielę zechcą jak najszybciej zapomnieć.

Natomiast Serbowie i Słoweńcy mają powód, by te mistrzostwa Europy pamiętać dłużej, to był pierwszy bałkański finał w historii. Obie te drużyny, podobnie jak Francja, mają jednak problem, którego my już nie mamy: nie zdobyły jeszcze kwalifikacji olimpijskiej, a na jedynym turnieju, gdzie będzie można ją wywalczyć (w styczniu, w Berlinie) jest tylko jedno miejsce i ośmiu chętnych.

Teraz Puchar Świata

Od wtorku najlepsi siatkarze świata staną przed jeszcze jednym wyzwaniem, jakim jest rozgrywany w Japonii Puchar Świata. Tym razem nagrodą nie będzie niestety awans na igrzyska, ale nikt nie zamierza tej prestiżowej imprezy bojkotować. Dwanaście drużyn będzie rywalizowało w Hiroszimie, Fukuoce i Nagano systemem każdy z każdym.

Polska grać będzie kolejno z Tunezją (już we wtorek), Japonią, USA, Argentyną, Włochami, Rosją, Egiptem, Australią, Brazylią, Kanadą i na zakończenie turnieju, 15 października, z Iranem. Poprzednią edycję Pucharu Świata – cztery lata temu – wygrali Amerykanie przed Włochami i Polską.

Półfinały mistrzostw Europy

> Słowenia–Polska 3:1 (25:23, 24:26, 25:22, 25:23); Serbia–Francja 3:2 (23:25, 25:23, 25:21, 17:25, 15:7).

> Mecz o trzecie miejsce Polska–Francja 3:0 (26:24, 25:22, 25:21).

> Finał Słowenia–Serbia zakończył się po zamknięciu gazety

Finał miał wyglądać tak: kilkanaście tysięcy widzów w hali Bercy i mecz Francja–Polska w elektrycznej atmosferze. Trójkolorowi, podobnie jak Polacy, tylko raz wygrali mistrzostwa Europy. Dokonali tego cztery lata temu w Sofii, a polscy siatkarze w 2009 r. w Izmirze, wygrywając z Francją 3:1. W Paryżu miał być rewanż.

Los zrządził jednak inaczej, tym razem stawką był brązowy medal, gdyż oba zespoły poniosły porażki w półfinałach. Polacy przegrali w Lublanie 1:3 ze Słowenią, a Francja w Paryżu – z Serbią 2:3. I wygląda na to, że porażka przed własną publicznością podcięła jej skrzydła, gdy przyszło walczyć z Polakami. W zespole gospodarzy wielką klasę pokazał tylko Earvin N'Gapeth, właściwie w pojedynkę tocząc bój z mistrzami świata, którzy nie zawiedli i udowodnili, że potrafią się podnieść po bolesnej przegranej.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Igrzyska w Paryżu w mętnej wodzie. Sekwana wciąż jest brudna
Sport
Paryż przed igrzyskami olimpijskimi pozbywa się bezdomnych? Aktywiści oburzeni
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
Pomruk rewolucji. Mistrzowie z Paryża po raz pierwszy dostaną pieniądze za złoto
Olimpizm
Leroy Merlin wchodzi na nowy rynek. Wykończy mieszkania medalistów z Paryża
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sport
Francuzi podzieleni w sprawie Rosjan. Mer Paryża kontra Emmanuel Macron