Lewandowski pobił kolejny rekord. Jako pierwszy zawodnik Bundesligi zdobył 10 goli w pierwszych sześciu kolejkach i jest na dobrej drodze, by nie tylko wskoczyć na drugie miejsce wśród najlepszych strzelców Bayernu Monachium (do 217 bramek strzelonych we wszystkich rozgrywkach przez Karla Heinza Rummenigge brakuje mu 14 trafień), ale by wspiąć się na podium strzeleckiej klasyfikacji wszech czasów w Bundeslidze. Na najniższym stopniu jest obecnie były trener Lewandowskiego – Juup Heynckes, który strzelił 220 bramek w lidze. Po weekendzie Lewandowski ma na koncie 212 trafień w Bundeslidze w koszulkach Borussii i Bayernu.
Monachijczycy nie zaimponowali – wygrali co prawda 3:2, ale Paderborn nie jest rywalem, który powinien z taką swobodą wymieniać ciosy z mistrzem Niemiec. Lewandowski strzelił gola pod koniec spotkania, ale wcześniej zmarnował idealną szansę.
Niemieckie media poważnie się zastanawiają, czy Polak może powtórzyć niesamowity sezon Gerda Müllera i zdobyć 40 goli. Sam fakt, że takie rozważania trwają, pokazuje skalę osiągnięcia Lewandowskiego. Wydawało się, że to rekord nie do ruszenia. Oczywiście to wciąż początek sezonu, Polak może złapać kontuzję, stracić formę, ale wygląda, jakby 31-letni napastnik wciąż się rozpędzał i rozwijał.
Strzelać nie przestaje też Grzegorz Krychowiak. Jego gol sprawił, że Lokomotiw Moskwa pokonał w prestiżowym spotkaniu mistrza Rosji – Zenit St. Petersburg. Polski pomocnik zdobył piątą bramkę w lidze (szóstą dołożył w Champions League).
Derby Madrytu rozczarowały. Bezbramkowymi remisami kończą się czasem ekscytujące mecze, ale spotkanie Realu z Atletico takie nie było.