Sygnały o możliwości fałszerstwa danych laboratoryjnych przekazali w miniony weekend dziennikarze niemieckiej stacji ARD: znany tropiciel dopingu Hajo Seppelt oraz jego kolega Nick Butler. Z ich informacji wynika, że zanim Rosjanie udostępnili wysłannikom Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) dane z moskiewskiego laboratorium, mogli je – przynajmniej częściowo – zmienić. Jeśli to się potwierdzi, Rosyjską Agencję Antydopingową czeka ponowne zawieszenie, a rosyjskich sportowców zakazy startów.
Należy sądzić, że do władz WADA dotarły opinie ekspertów badających zapisy z Moskwy o znalezieniu dowodów na manipulacje w niektórych treściach. O takiej możliwości pisze agencja AP. Po wielu naciskach WADA uzyskała dostęp do danych zgromadzonych w laboratorium antydopingowym w Moskwie w styczniu tego roku.
Agencja, której szefem od 1 stycznia 2020 r. będzie Witold Bańka, nie zabrała głosu w sprawie manipulacji danych z Moskwy, ale wiadomo, że w poniedziałek w Tokio zbiera się komitet wykonawczy, by – jak się sądzi – rozpatrzyć problem ponownej rozbieżności działania RUSADA z wytycznymi WADA, czyli wdrożyć prowadzącą do zawieszenia tzw. procedurę niezgodności.
Jeśli doniesienia Seppelta i Butlera zostaną potwierdzone i pozyskane zapisy nie mają istotnej wartości – Rosyjską Agencję Antydopingową czeka groźba kolejnego zawieszenia. Odebrane w listopadzie 2014 r. prawo działalności RUSADA odzyskała nieco na kredyt, wbrew wielu głosom sprzeciwu, w maju 2019 r.
Skutki ewentualnego fałszerstwa w zasadzie mogą odświeżyć całą rosyjską aferę dopingową z ostatnich lat i doprowadzić do ponownej presji na działaczy Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, by zakazali udziału sportowców Rosji w przyszłorocznych igrzyskach w Tokio.