Także dziś, tylko nieco później, w sesji wieczornej (w Polsce będzie już 1 w nocy z poniedziałku na wtorek) zagra Magda Linette i dla Amerykanów będzie to wydarzenie nr 1 wieczoru na Flushing Meadows, bowiem rywalką Polki jest Serena Williams rozstawiona z nr 17, choć w rankingu WTA zajmuje miejsce 26. To ukłon gospodarzy w stronę zawodniczki, która wraca po urodzeniu dziecka.
Nie brakowało głosów, że wraca może trochę zbyt wcześnie. W Wimbledonie Serena pokazała jednak, że na tle obecnych rywalek, nawet gdy nie gra tak dobrze jak przed ciążą, porusza się wolniej i waży za dużo, jest w stanie walczyć o najwyższe cele. Uległa Kerber dopiero w finale, dlatego w Nowym Jorku wszystko jest możliwe.
Na pierwszy ogień idzie Linette. To będzie chyba najbardziej medialny pojedynek w karierze Polki. Oby tylko największy na świecie kort (Arthur Ashe Stadium) i doping publiczności dla Sereny nie onieśmieliły Polki.
Oprócz załamania formy Radwańskiej drugim powodem polskich smutków jest słaba forma debla Łukasz Kubot – Marcelo Melo. To było ostatnio nasze drugie okno na wielki tenisowy świat. Debel po latach lekceważenia (medialnego i finansowego) wrócił na pierwszy plan, choć najlepsi wciąż tę specjalizację omijają. Nikt już jednak nie twierdzi, że debliści to ginący gatunek, którego nie należy utrzymywać przy życiu, bo publiczności i telewizji ich gra nie interesuje (kilka lat temu były takie głosy). Sprawy poszły w kierunku wprost przeciwnym – specjaliści od debla znów są szanowani, zarabiają coraz więcej pieniędzy i tylko do mediów przebić się wciąż nie mogą.
Łukasz Kubot (a wcześniej Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg) znakomicie wstrzelił się w tę koniunkturę. Z różnymi partnerami wygrał 22 turnieje i zarobił blisko 7 mln dolarów. Perłą w koronie jest oczywiście wimbledoński triumf z ubiegłego roku w parze z Melo, ale ten sezon nie jest już tak udany (tylko dwa zwycięstwa – w Sydney i Halle). Jeśli w Nowym Jorku nie będzie lepiej, z polsko-brazylijską parą może stać się to, co w deblu przydarza się często: w przyszłym sezonie Melo i Kubot grać już będą z innymi partnerami.
Kto wie, czy w tej sytuacji naszą największą satysfakcją (i przede wszystkim nadzieją) nie będzie awans Huberta Hurkacza do turnieju głównego po udanych eliminacjach. To już trzeci w tym roku wielkoszlemowy debiut młodego Polaka (po Roland Garros i Wimbledonie). W pierwszej rundzie Hurkacz spotka się z takim samym jak on kwalifikantem – Włochem Stefano Travaglią.