Piłka ręczna: Tajemnice trenera Tałanta Dujszebajewa

Piłka ręczna: Odmienieni Polacy wygrali w ćwierćfinale 30:27 z Chorwacją, w piątek półfinał z Danią.

Aktualizacja: 18.08.2016 21:03 Publikacja: 18.08.2016 19:53

Karol Bielecki w meczu z Chorwacją zdobył 12 bramek.

Karol Bielecki w meczu z Chorwacją zdobył 12 bramek.

Foto: AFP, Roberto Schmidt

Krzysztof Rawa z Rio de Janeiro

Po raz szósty wyszli na parkiet Future Arena, po raz trzeci wygrali, tym razem tak, że serce rosło. Wreszcie byli pewni swego, konsekwentni i zwarci w każdej chwili meczu. Odrodzenie drużyny Tałanta Dujszebajewa przyszło w najlepszym momencie – wygrana to duży krok do medalu, porażka – powrót do kraju z poczuciem niespełnienia.

Wygrali wbrew smętnym prognozom, wbrew polskiej czarnej środzie w Rio i starym opowieściom o klątwie chorążego reprezentacji, którym był w Rio Karol Bielecki. W tym spotkaniu chorąży przeskakiwał, dosłownie i w przenośni, wszystkich na parkiecie. Zdobył 12 bramek, był potężnym taranem na Chorwatów, w pełni spłacił kredyt zaufania trenera Dujszebajewa.

Poza Bieleckim ojcem sukcesu był bramkarz Piotr Wyszomirski. Wszedł na parkiet jeszcze w pierwszej połowie i wykonał swoją część pracy perfekcyjnie.

– Nie wiem, czy to był mecz życia. Nie myślę o takich sprawach. Dopiero po turnieju chciałbym powiedzieć, że był turniejem życia. Nawet nie wiem, ile piłek odbiłem, nie pamiętam żadnej skutecznej interwencji, bo jestem tak skoncentrowany na bronieniu, że nie słyszę dopingu kibiców. Liczył się tylko mecz. Modliłem się sporo w intencji wygranej i jeszcze kazałem modlić się Sławkowi Szmalowi – opowiadał bohater z polskiej bramki.

Pokonanie Chorwacji, która w turnieju grupowym wysoko przegrała z Katarem, ale potem pokonała kolejno Argentynę, Danię, Francję i Tunezję, wydawało się zadaniem bardzo trudnym, ale starcia z tą drużyną nigdy nie były łatwe, był czas się przyzwyczaić.

Pracę domową z taktyki na pewno odrobił Tałant Dujszebajew. Kiedy odegrano hymny, kiedy Polacy zaczęli bez żadnego wahania przeć na bramkę Chorwatów i stanęli równie twardo w obronie – widać było, że może piękna i finezji będzie w tym ćwierćfinale niewiele, ale oddania wszystkich sił walce – mnóstwo.

W tle toczył się interesujący dla kibiców pojedynek snajperski Bieleckiego z Luką Stepanciciem. Wynik końcowy 12:7 dla Polaka. Zanim jednak biało-czerwone trybuny (z domieszką kanarkowego) wykrzyczały radość zwycięstwa, trzeba było przejść stres pierwszego prowadzenia Chorwatów.

Początkowa przewaga rywali kazała Polakom zwiększyć napór. W ćwierćfinałach olimpijskich nie ma czasu na rozpamiętywanie małych niepowodzeń, trzeba szybko oddać. Oddali, i to tak, że hala zadrżała.

Dujszebajew nosi w sobie odrobinę tajemnicy. Na meczach żywioł nie do opanowania, gra z zawodnikami, skacze, kuca, wrzeszczy, gwiżdże. Ale kwadrans przed meczem chodził samotnie przed halą. Przechadzał się nerwowo, patrzył w niebo, na ścianę hali, coś układał sobie w głowie, może potrzebował samotności, by ze spokojną głową wejść w mecz, który bardzo dobrych zamienia w wielkich.

Pierwsza połowa kończy się polskim prowadzeniem 18:14, drugą Polacy też zaczynają dobrze. Domagoj Duvnjak, chorwacka legenda tego sportu, rządzi, podaje piłki, strzela, pogoń wciąż trwa. Raz, osiem minut przed końcem meczu, tablica pokazuje remis 25:25.

I wtedy Chorwaci tracą głowy. Niemieccy sędziowie słusznie wyrzucają z boiska Jakova Gojuna, gol dla Polski, półtorej minuty do końca, jest 28:26, wszyscy od dawna oglądają mecz na stojąco. 57 sekund i 29:27, piłka w rękach Polaków, bramka na pożegnanie i już nic złego się nie zdarzy.

Zwycięzcy wyszli z hali w uśmiechach, tylko Karol Bielecki, polski strzelec wyborowy, był wciąż poważny. Po ćwierćfinale prowadzi w tabeli najskuteczniejszych – zdobył w sześciu meczach 45 bramek, za nim jest Duńczyk Lasse Svan – 44. Wszyscy mówią jak trener: robota jeszcze nie skończona. – Chcemy więcej – zapewniał Bartosz Jurecki.

Przed Polakami Dania. Z grona półfinalistów rywal najmniej medialny, ale twardy i nieustępliwy. Wystarczy przypomnieć półfinał mistrzostw świata z 2007 roku, zakończony triumfem srebrnej drużyny Bogdana Wenty dopiero po dwóch dogrywkach (36:33).

W polskiej reprezentacji jest wciąż sześciu zawodników pamiętających tamten przełomowy dla naszej piłki ręcznej wieczór (Szmal, Bielecki, bracia Jureccy, Krzysztof Lijewski i Mateusz Jachlewski), w duńskiej tylko jeden (Jesper Noddesbo). Rywale przeszli pokoleniową zmianę, karierę skończył m.in. ich najlepszy strzelec Lars Christiansen. Większość kadrowiczów gra w klubach Bundesligi, od dwóch lat zespół prowadzi Islandczyk Gudmundur Gudmundsson.

Turniej w Rio Duńczycy zaczęli od wysokich zwycięstw nad Argentyną (25:19) i Tunezją (31:23), potem była przegrana z Chorwacją (24:27), zacięty mecz z Katarem (26:25), porażka z Francją (30:33) i wreszcie ćwierćfinałowa wygrana ze Słowenią (37:30), która o mało nie wyrzuciła Polaków z igrzysk. To Danię stawia się w roli faworyta, ale piłkarzom Dujszebajewa chyba wcale to nie przeszkadza.

Półfinał w piątek o 20.30 czasu brazylijskiego, czyli znów późno, od 1.30 w nocy w Polsce. Pięć godzin wcześniej Francja zagra z Niemcami, mistrz świata kontra mistrz Europy. Mecze o brązowy medal i finał w niedzielę, odpowiednio o 15.30 i 19.00 czasu polskiego. Trener Dujszebajew powtarzał zachrypniętym głosem: – Wszystko się może zdarzyć.

Krzysztof Rawa z Rio de Janeiro

Po raz szósty wyszli na parkiet Future Arena, po raz trzeci wygrali, tym razem tak, że serce rosło. Wreszcie byli pewni swego, konsekwentni i zwarci w każdej chwili meczu. Odrodzenie drużyny Tałanta Dujszebajewa przyszło w najlepszym momencie – wygrana to duży krok do medalu, porażka – powrót do kraju z poczuciem niespełnienia.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową