Są też kolejne zalecenia dla zawodników sportów wodnych: natychmiast po opuszczeniu akwenu należy wziąć prysznic. Trzeba jak najczęściej myć ręce. Nie powinno się dotykać lin i kadłubów łodzi gołymi rękami. Vademecum opublikowała gazeta „Sydney Morning Herald".
Te środki ostrożności spowodowane są fatalnym wynikami badań epidemiologicznych wody w akwenach, na których będą się odbywać zawody wioślarskie i żaglarskie. Według ogłoszonych w marcu wyników w 90 proc. próbek wody znaleziono adenowirusy, które mogą wywołać choroby układu pokarmowego lub oddechowego, infekcje oka albo nawet zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Jednak nie sama obecność groźnych zarazków jest przyczyną obaw, ale ich stężenie, niespotykane w Unii Europejskiej lub Stanach Zjednoczonych. W lagunie Rodrigo de Freitas, gdzie mają się odbywać zawody wioślarskie, w litrze wody wykrywano przeciętnie 1,73 mld wirusów. Wielkość ta – jak pisze „Science Alert" – przekracza normy obowiązujące w USA 1,7 mln razy. Wypicie nawet niewielkiej ilości tak brudnej wody to murowana infekcja.
Ścieki wprost do zatoki
Po opublikowaniu tych wyników lokalne władze ogłosiły, że zdwoją wysiłki, bo doprowadzić do oczyszczenia olimpijskich akwenów. Rzeczywiście, przyniosło to pewne rezultaty. Stężenie adenowirusów w lagunie Rodrigo de Freitas zmniejszyło się i w czerwcu wynosiło 248 mln na litr. Normy przekroczone są więc 250 tys. razy. W tym samym czasie w Marina da Gloria – porcie, z którego łodzie żaglowe wyruszać będą na regaty po zatoce Guanabara – nagromadzenie adenowirusów wzrosło. W marcu wynosiło 26 mln na litr, w czerwcu 37 mln.
Nie tylko wirusy, ale też bakterie dryfują w olimpijskich wodach, i to te najgroźniejsze, bo odporne na antybiotyki. 90 proc. przebadanych próbek wody z plaży Flamengo w zatoce Guanabara, gdzie mają się odbywać zawody windsurfingowe i żeglarskie, zawierało tego rodzaju mikroby.
Źródłem tych zanieczyszczeń są domy i szpitale. 70 proc. ścieków w Rio de Janeiro trafia do zatoki Guanabara zupełnie nieoczyszczonych. Miejskie przedsiębiorstwo komunalne Cedae twierdzi, że wina w żadnym razie nie leży po jego stronie. Oskarża mieszkańców i pracowników szpitali, że to oni samowolnie odprowadzają swoje ścieki do kanalizacji deszczowej (choć racjonalnie rzecz ujmując, gdyby mieli do dyspozycji sprawną kanalizację ściekową, raczej by tego nie robili).