Lodołamacz pod ostrzałem

– Kocham życie, nie popełnię samobójstwa – mówi Jurij Ganus, dyrektor Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA).

Aktualizacja: 29.07.2020 20:50 Publikacja: 29.07.2020 18:36

Jurij Ganus dostaje pogróżki i życzenia śmierci

Jurij Ganus dostaje pogróżki i życzenia śmierci

Foto: AFP, Kirill Kudryavtsev

Wiaczesław Siniew szefował agencji od 2008 do 2010 roku, Nikita Kamajew w latach 2011–2015. Obaj zmarli niedługo po wybuchu afery związanej z tuszowaniem dopingu rosyjskich sportowców podczas zimowych igrzysk w Soczi. Kamajew miał podobno rozległy atak serca, przyczyn zgonu Siniewa do publicznej wiadomości nigdy nie podano.

Ganus o miłości do życia zapewniał podczas 3-godzinnej konferencji prasowej. Zorganizował ją, żeby odpowiedzieć na zarzuty dotyczące nieprawidłowości finansowych w zarządzanej przez niego organizacji. Oznajmił też, że przechowuje próbki swojej krwi „na wypadek, gdyby coś mu się stało" i śledczy mogli przeprowadzić badania porównawcze i sprawdzić, czy nie został otruty.

56-letni Ganus jest pod ostrzałem po audycie, jaki zleciły w RUSADA Rosyjski Komitet Olimpijski (ROC) i Rosyjski Komitet Paraolimpijski (RPC). Najważniejsze wnioski, czyli zarzuty korupcji, nadużycia władzy oraz przywłaszczenia 11 mln rubli przez Ganusa, wyciekły do mediów za sprawą „życzliwego informatora". – To bzdura, która ma nas zdyskredytować – odpowiedział szef RUSADA i wykluczył podanie się do dymisji.

Walka o wpływy

Przeciek wykorzystał Stanisław Pozdniakow. Rosyjski Komitet Olimpijski, któremu szefuje, wydał oświadczenie, według którego audyt wykazał „szereg nieprawidłowości finansowych oraz ekonomicznych" w działaniach RUSADA. Oskarżeni odpowiedzieli, że w raporcie są „sfabrykowane oskarżenia i fakty".

Zamieszanie wokół Agencji to element walki o wpływy w rosyjskim sporcie. Ganus próbuje stać po stronie dobra, niektórzy nazywają go nawet ostatnim sprawiedliwym. Niektórzy, bo na przykład szef Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA) Travis Tygart mówi w „Washington Post": – Z jednej strony chce się go wspierać, a z drugiej trzeba uważać, aby moce, którym podlega, nie sięgnęły po twój portfel do tylnej kieszeni.

Ganus szefem RUSADA został w 2017 roku. Trafił do storpedowanej przez afery dopingowe organizacji jako człowiek biznesu, który specjalizuje się w zarządzaniu kryzysowym i restrukturyzacji przedsiębiorstw. Wymienił 90 proc. personelu i swą postawą wywalczył taki kredyt zaufania, że Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) przywróciła RUSADA do międzynarodowego systemu.

Odprężenie trwało kilka miesięcy. Podstawą odzyskania akredytacji było przekazanie śledczym danych moskiewskiego laboratorium antydopingowego. Te okazały się zmanipulowane.

Były szef laboratorium Grigorij Rodczenkow, który zbiegł do USA, oznajmił, że manipulacji dokonali ci sami ludzie, którzy brali udział w tuszowaniu dopingu w Soczi. – Trzeba zakazać Rosji udziału w wielkich imprezach, bo niczego się nie nauczyli – oznajmił w rozmowie z BBC.

WADA na razie ukarała Rosjan czteroletnim wykluczeniem. To oznacza, że może ich zabraknąć na letnich i zimowych igrzyskach olimpijskich oraz piłkarskich mistrzostwach świata. O tym, czy Rosję czeka banicja, zdecyduje Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie, w pierwszych dniach listopada.

Odwołanie od wyroku WADA rekomendowała Rada Nadzorcza RUSADA, bo domagał się tego sam prezydent Władimir Putin. Ganus był przeciwny apelacji, ale został przegłosowany. – Dorobiłem się opinii szaleńca albo wroga, ale powtarzam, że nie ma nadziei na pozytywną decyzję CAS – mówił jeszcze w grudniu.

Rodczenkow w swojej książce opisującej kulisy rosyjskiego dopingu przyznaje, że podczas igrzysk w Soczi laboratorium, Ministerstwo Sportu oraz służba bezpieczeństwa wspólnie realizowały misję pod hasłem: „medale ponad morale". Ganus chce odgrywać człowieka z innego świata.

Szef RUSADA na listę osób niewygodnych trafił już wcześniej, kiedy w otwartym liście do władz kraju napisał, że „ludzie sportu tylko pozorują walkę z dopingiem", i apelował o radykalne, systemowe zmiany, aby „ujawnić całe zło". Najpierw dostał telefoniczne polecenie usunięcia oświadczenia, a potem rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oznajmił, że obawy Ganusa są bezpodstawne, a on sam nie ma pojęcia o sporcie.

– Przełamujemy wieloletnie lody tolerancji dla dopingu. Pracujemy pod ostrzałem ze wszystkich stron – nie kryje Ganus i sam nazywa się „lodołamaczem". To zgrabne, bo studiował inżynierię morską.

Jego rejs po mętnych wodach rosyjskiego sportu jest wyzwaniem ekstremalnym, już wiosną przyznawał dziennikarzom, że dostaje pogróżki i życzenia śmierci. – Ale lodołamacz musi przeć dalej. Będę nadal normalnie pracował – zapewnia Ganus.

On i WADA nie są sami, wojnę dopingowiczom ze Wschodu już kilka lat temu wypowiedziała World Athletics (WA). Lekkoatletyczna federacja Rosjan na obrzeża królowej sportu wypchnęła pięć lat temu. Zabrakło ich na igrzyskach w Rio, a podczas kolejnych wielkich imprez najlepsi – i bezwzględnie czyści – mogli startować jedynie jako atleci neutralni, bez flagi i hymnu.

Dziś Rosjanom grozi utrata nawet tego przywileju, bo nie zapłacili w terminie grzywny (5 mln dol. i 1,3 mln kosztów procesu) za pomoc w kryciu dopingowej wpadki skoczka wzwyż Daniła Łysenki. Federacja jest podobno biedna jak mysz kościelna, od grudnia 2019 roku na jej konto nie wpłynęła nawet kopiejka.

Ucieczka na Białoruś?

Medaliści ostatnich mistrzostw świata Maria Lasitskene (skok wzwyż), Anżelika Sidorowa (skok o tyczce) i Siergiej Szubienkow (bieg przez płotki) o pomoc w opłaceniu grzywny zwrócili się nawet do prezydenta Putina, pisząc, że ich sport „znajduje się na krawędzi katastrofy". Prezydent na te prośby był głuchy.

– Mam dość bałaganu, jestem zmęczona bezkarnością oraz bezczynnością władz – nie kryje Lasitskene. – Wstyd. Ręce opadają. Pięć lat i znowu jesteśmy w tym samym miejscu – dodaje Sidorowa.

Może już niebawem jedyną szansą dla nich na udział w wielkich imprezach będzie zmiana obywatelstwa. Kilka gwiazd wspomina o takiej możliwości, a chęć przyjęcia pod swoją flagę zagranicznych zawodników wyrazili już Białorusini.

Wiaczesław Siniew szefował agencji od 2008 do 2010 roku, Nikita Kamajew w latach 2011–2015. Obaj zmarli niedługo po wybuchu afery związanej z tuszowaniem dopingu rosyjskich sportowców podczas zimowych igrzysk w Soczi. Kamajew miał podobno rozległy atak serca, przyczyn zgonu Siniewa do publicznej wiadomości nigdy nie podano.

Ganus o miłości do życia zapewniał podczas 3-godzinnej konferencji prasowej. Zorganizował ją, żeby odpowiedzieć na zarzuty dotyczące nieprawidłowości finansowych w zarządzanej przez niego organizacji. Oznajmił też, że przechowuje próbki swojej krwi „na wypadek, gdyby coś mu się stało" i śledczy mogli przeprowadzić badania porównawcze i sprawdzić, czy nie został otruty.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
NOWE TECHNOLOGIE
Pranksterzy z Rosji coraz groźniejsi. Mogą używać sztucznej inteligencji
Sport
Nie żyje Julia Wójcik. Reprezentantka Polski miała 17 lat
Olimpizm
MKOl wydał oświadczenie. Rosyjskie igrzyska przyjaźni są "wrogie i cyniczne"
Sport
Ruszyła kolejna edycja lekcji WF przygotowanych przez Monikę Pyrek
Sport
Witold Bańka: Igrzyska olimpijskie? W Paryżu nie będzie zbyt wielu Rosjan