Wiaczesław Siniew szefował agencji od 2008 do 2010 roku, Nikita Kamajew w latach 2011–2015. Obaj zmarli niedługo po wybuchu afery związanej z tuszowaniem dopingu rosyjskich sportowców podczas zimowych igrzysk w Soczi. Kamajew miał podobno rozległy atak serca, przyczyn zgonu Siniewa do publicznej wiadomości nigdy nie podano.
Ganus o miłości do życia zapewniał podczas 3-godzinnej konferencji prasowej. Zorganizował ją, żeby odpowiedzieć na zarzuty dotyczące nieprawidłowości finansowych w zarządzanej przez niego organizacji. Oznajmił też, że przechowuje próbki swojej krwi „na wypadek, gdyby coś mu się stało" i śledczy mogli przeprowadzić badania porównawcze i sprawdzić, czy nie został otruty.
56-letni Ganus jest pod ostrzałem po audycie, jaki zleciły w RUSADA Rosyjski Komitet Olimpijski (ROC) i Rosyjski Komitet Paraolimpijski (RPC). Najważniejsze wnioski, czyli zarzuty korupcji, nadużycia władzy oraz przywłaszczenia 11 mln rubli przez Ganusa, wyciekły do mediów za sprawą „życzliwego informatora". – To bzdura, która ma nas zdyskredytować – odpowiedział szef RUSADA i wykluczył podanie się do dymisji.
Walka o wpływy
Przeciek wykorzystał Stanisław Pozdniakow. Rosyjski Komitet Olimpijski, któremu szefuje, wydał oświadczenie, według którego audyt wykazał „szereg nieprawidłowości finansowych oraz ekonomicznych" w działaniach RUSADA. Oskarżeni odpowiedzieli, że w raporcie są „sfabrykowane oskarżenia i fakty".
Zamieszanie wokół Agencji to element walki o wpływy w rosyjskim sporcie. Ganus próbuje stać po stronie dobra, niektórzy nazywają go nawet ostatnim sprawiedliwym. Niektórzy, bo na przykład szef Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA) Travis Tygart mówi w „Washington Post": – Z jednej strony chce się go wspierać, a z drugiej trzeba uważać, aby moce, którym podlega, nie sięgnęły po twój portfel do tylnej kieszeni.