Zakończył się pierwszy tydzień wyścigu, pełen kraks, zmian liderów, ale spokojny dla tych, którzy mają walczyć o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Żaden z liczących się zawodników nie ucierpiał z powodu upadku.
Dogodną pozycję wyrobił sobie prowadzący Brytyjczyk Froome. Wyprzedza czwartego Alberto Contadora o 1.03, dziewiątego Nairo Quintanę o 1.59 i triumfatora sprzed roku – zajmującego 13. pozycję – Vincenzo Nibaliego o 2.22. Groźny dla tej „wielkiej czwórki" może być Tejay Van Garderen. To grupa Amerykanina BMC Racing wygrała niedzielną jazdę drużynową na czas, dzięki czemu jej lider awansował na drugie miejsce.
We wtorek kolarze wjeżdżają w Pireneje i aż do ostatniego etapu w Paryżu nie opuszczą gór. Jeśli pojawią się odcinki z metą na płaskim terenie, to będą je poprzedzały podjazdy. Okaże się, kto jest naprawdę silny i wytrzymały, kto ma grupę oddanych i wartościowych pomocników. Do tej pory rządziły detale, czasami przypadek.
Nie potrzeba było wysokich gór, by okazało się, że mocy na tegoroczny Tour de France brakuje Michałowi Kwiatkowskiemu. Przed startem do 8. etapu wypowiedział się dla Eurosportu i szczerze stwierdził, że „jego nogi nie są na tyle silne, żeby móc toczyć walkę o zwycięstwa etapowe", co było jego zamiarem w pierwszym tygodniu Touru.
Mistrz świata często dojeżdżał za czołową grupą, w sobotę pod Mur de Bretagne poniósł ponad 3 minuty straty, widać było, jak bardzo się męczył pod drugim poważnym podjazdem tegorocznego wyścigu. Może to wynikać ze słabego przygotowania, ale także z niewyjaśnionej sportowej przyszłości.