Twierdza Amsterdam

Ajax dotychczas musiał odrabiać straty w meczach wyjazdowych, dziś broni u siebie jednobramkowej zaliczki z Londynu. Jak sobie poradzi w nowej sytuacji?

Aktualizacja: 07.05.2019 22:32 Publikacja: 07.05.2019 18:57

Donny van de Beek, strzelec jedynego gola w pierwszym spotkaniu półfinałowym z Tottenhamem, w objęci

Donny van de Beek, strzelec jedynego gola w pierwszym spotkaniu półfinałowym z Tottenhamem, w objęciach trenera Erika ten Haga

Foto: AFP

Tak blisko finału drużyna z Amsterdamu nie była od 1997 r. Wówczas przegrała wyraźnie (2:6) w dwumeczu z Juventusem. Skończył się pewien etap, odszedł Louis van Gaal, a kolejni zatrudniani trenerzy nie potrafili nawiązać do sukcesów poprzednika. Nie dał rady Ronald Koeman, nie dał Danny Blind, ani Marco van Basten. Frank de Boer zdobył cztery tytuły z rzędu (2011–2014), ale wciąż brakowało spektakularnego występu w Europie.

Przez ostatnie dwie dekady wyzwaniem dla Ajaxu było już wyjście z grupy – czy to w Lidze Mistrzów, czy w Lidze Europy. Mało kto wierzył, że coś, czego nie byli w stanie zrobić ludzie z wielkim autorytetem, osiągnie człowiek bez nazwiska. 49-letni Erik ten Hag już w pierwszym pełnym sezonie pracy ma szansę zdobyć z zespołem potrójną koronę.

W niedzielę wywalczył puchar (pierwsze trofeum klubu od pięciu lat), w środę może dołożyć awans do finału Champions League, a za tydzień mistrzostwo Holandii. Jeśli tak się stanie, w półtora roku w Amsterdamie osiągnie więcej niż przez całą karierę.

Wieśniak na ławce

Pierwsze kroki jako piłkarz i trener Erik ten Hag stawiał w Twente Enschede. W latach 90. nie miał szans przebić się do reprezentacji. Nigdy nie grał w żadnym z klubów wielkiej trójki: Ajaxie, PSV Eindhoven i Feyenoordzie Rotterdam. Urodził się w liczącym ledwie 20 tys. mieszkańców Haaksbergen, co zresztą wytykano mu, gdy przyjechał do Amsterdamu.

Ze względu na swój akcent i ochrypły głos wyzywany był od wieśniaków, kibice i dziennikarze szydzili, że nie rozumie filozofii klubu, bo zawraca sobie głowę obroną, podczas gdy powinien skupić się na ofensywie, pressingu i dominacji. Śmiano się, że wybory, których dokonuje, są równie niezrozumiałe jak jego wymowa.

Ten Hag się nie przejmował, wolał skoncentrować się na tym, co może zmienić. Od małego uczony był ciężkiej pracy. Miał dobre wzorce. Ojciec deweloper stworzył firmę od zera. Mały Erik wiedział, że tylko tak można odnieść sukces. Jeszcze jako piłkarz, zamiast wrócić do domu czy iść z kolegami w miasto, wolał zostać po meczu z trenerem, by dokonać analizy wideo i porozmawiać o taktyce.

Przywiązywał wagę do szczegółów, dbał o porządek niczym Van Gaal, w Monachium jako trener drugiej drużyny Bayernu potrafił przez kilka godzin dyskutować z Pepem Guardiolą o grze mistrzów Niemiec. To dlatego dziś, gdy wkupił się już w łaski ekspertów i kibiców, nazywany jest holenderskim Guardiolą. Tak jak on nieustannie dąży do perfekcji.

– Nikt nie spodziewał się, że zajdziemy tak daleko. Zrobiliśmy to we wspaniałym stylu, ale motto tego zespołu jest niezmienne: chcemy więcej, gdyż satysfakcja prowadzi do lenistwa – powtarza Ten Hag. Po pierwszym wygranym meczu półfinałowym z Tottenhamem chwalił zawodników za to, że walczyli jak lwy, ale z drugiej strony nie ukrywał, że można było pokusić się o lepszy wynik: – Po przerwie zapomnieliśmy, jak się gra w piłkę. Narobiliśmy sobie niepotrzebnie kłopotów. To spotkanie kosztowało nas wiele sił. Mogliśmy temu zapobiec.

Obrona – klucz do sukcesu

Jedynego gola w Londynie strzelił Donny van de Beek, oczywiście wychowanek akademii Ajaxu. 22-letni blondwłosy pomocnik trafił też w rewanżu z Juventusem. Zaczyna wychodzić z cienia Frenkiego de Jonga, Matthijsa de Ligta, Hakima Ziyecha i Dusana Tadicia. A jeszcze niedawno myślał o przeprowadzce, by częściej pojawiać się na boisku. Teraz może odejść, dlatego że gra zbyt dobrze. Kolejka chętnych rośnie.

Ajax doznał w tym sezonie tylko jednej porażki w 24 meczach przed własną publicznością – w pierwszym spotkaniu 1/8 finału z Realem. Później nie wygrał także z Juventusem, ale za każdym razem podnosił się i odrabiał straty. Jak odnajdzie się w nowej sytuacji, gdy to rywale będą musieli naciskać, by zwyciężyć i awansować?

„Klucz do sukcesu leży w obronie" – pisze dziennik „De Volkskrant", zwracając uwagę, że w środowy wieczór najważniejszymi ludźmi mogą być De Ligt i Daley Blind oraz bramkarz Andre Onana. To oni muszą powstrzymać Heung-Min Sona. Koreańczyk tydzień temu pauzował za kartki. W fazie pucharowej strzelił już cztery gole. Pod nieobecność kontuzjowanego Harry'ego Kane'a stał się pierwszoplanową postacią Tottenhamu.

Wiara i odwaga

– Zobaczycie w rewanżu, jak dużą stratą był brak Sona w pierwszym meczu – mówi w rozmowie z gazetą „London Evening Standard" Rafael van der Vaart, były pomocnik obydwu klubów. – W naturze Ajaxu nie leży cofanie się i liczenie na to, że przeciwnik nie zdobędzie bramki. Sami spróbują coś strzelić, będą atakować, by dać widzom świetne widowisko.

W Amsterdamie nikt nie bierze na poważnie tego, co wydarzyło się w miniony weekend w lidze angielskiej. Tottenham przegrał nieoczekiwanie z Bournemouth, tracąc gola w doliczonym czasie i kończąc mecz w dziewięciu.

– Czy jesteśmy w stanie awansować do finału Champions League? Jeśli grasz odważnie i wierzysz w zwycięstwo, wszystko jest możliwe – przekonuje trener Tottenhamu Mauricio Pochettino.

LIGA MISTRZÓW – REWANŻ 1/2 FINAŁU

Środa

Ajax – Tottenham (21.00, TVP 1, TVP Sport, Polsat Sport Premium 1); pierwszy mecz 1:0

Tak blisko finału drużyna z Amsterdamu nie była od 1997 r. Wówczas przegrała wyraźnie (2:6) w dwumeczu z Juventusem. Skończył się pewien etap, odszedł Louis van Gaal, a kolejni zatrudniani trenerzy nie potrafili nawiązać do sukcesów poprzednika. Nie dał rady Ronald Koeman, nie dał Danny Blind, ani Marco van Basten. Frank de Boer zdobył cztery tytuły z rzędu (2011–2014), ale wciąż brakowało spektakularnego występu w Europie.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową