Olimpijczyk – to brzmi trudniej

Jest nowy sposób kwalifikacji do igrzysk w Tokio. Będzie ranking, zaostrzone minima, ale Polacy na zmianach nie powinni dużo stracić.

Aktualizacja: 07.04.2019 19:10 Publikacja: 07.04.2019 19:06

Tomasz Majewski, dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą, wiceprezes PZLA: – Ranking to dobre r

Tomasz Majewski, dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą, wiceprezes PZLA: – Ranking to dobre rozwiązanie, bo unikamy plagi podejrzanych rezultatów. Zawodnicy robili minima nie wiadomo gdzie, a potem na igrzyskach startowali dużo gorzej, niż wskazywałby na to wynik z sezonu. System minimów wypychał niektóre osoby, wypierane przez tych którzy wynik osiągnęli lżejszym sprzętem albo polecieli dalej z wiatrem.

Foto: reporter/ Łukasz Szelag

Zmiany dla większości konkurencji wejdą w życie 1 maja. Wtedy otworzy się okienko, podczas którego będzie można walczyć o olimpijską kwalifikację. Sposoby będą dwa: na podstawie światowego rankingu, który obowiązuje od 2018 roku i można go sprawdzać na stronie internetowej Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej (IAAF), oraz przez wypełnienie minimum, czyli uzyskanie odpowiedniego wyniku. Ranking miał być decydujący już przy kwalifikacji do MŚ 2019 w Dausze, ale po protestach wielu federacji datę jego wprowadzenia przesunięto.

To zmiana, która ma doprowadzić do tego, że w igrzyskach wezmą udział tylko zawodnicy na odpowiednim poziomie. Przed Rio de Janeiro trzeba było spełnić minimum, a jeśli brakowałoby uczestników danej konkurencji, to IAAF miał prawo doprosić najlepszych z pozostałych, uwzględniając też maksymalne kwoty przysługujące krajom.

Koniec turystów

W Rio w zawodach wzięło udział aż 2283 lekkoatletów, a dla wielu z nich najważniejszy był sam występ. Olimpijczycy często osiągali bardzo słabe wyniki. Na 200 m minimum wynosiło 20,50 s, a wielu zawodników kończyło biegi w eliminacjach z czasem powyżej 21 s, a Theo Piniau z Papui-Nowej Gwinei wpadł na metę niemal dwie sekundy po zwycięzcy swojego biegu eliminacyjnego. Z kolei Houleye Ba z Mauretanii (cała reprezentacja liczyła dwie osoby) na 800 m uzyskała w eliminacjach czas 2,43.52, czyli ponad 40 sekund gorszy, niż wynosiło minimum.

Teraz system ma być szczelniejszy, a sportowców mniej, za to lepszych. W zawodach w Tokio uczestniczyć będzie nie więcej niż 1900 lekkoatletów: według założeń do igrzysk w 2020 roku połowa sportowców zakwalifikuje się na podstawie światowego rankingu, a połowa na podstawie uzyskanego minimum.

– Podstawą kwalifikacji na igrzyska i potem na kolejne imprezy mistrzowskie ma być ranking. To na tej podstawie ma awansować większość zawodników. To dobre rozwiązanie, bo unikamy plagi podejrzanych rezultatów. Zawodnicy robili minima nie wiadomo gdzie, a potem na igrzyskach startowali dużo gorzej, niż wskazywałby na to wynik z sezonu. W konkurencjach technicznych, gdzie są 32 miejsca, na pewno przyjadą najlepsi. System minimów wypychał niektóre osoby, wypierane przez tych, którzy wynik osiągnęli lżejszym sprzętem albo polecieli dalej z wiatrem. Zmiany mają ograniczyć przyjazdy olimpijskich turystów – mówi „Rzeczpospolitej" Tomasz Majewski, dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą, dziś wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki (PZLA).

Jeszcze przed Rio minimum można było osiągnąć na zawodach szkolnych i uniwersyteckich, wystarczyło, że rezultat został autoryzowany przez narodową federację.

Jak działa ranking? Lekkoatleci zdobywają punkty za wynik, a dodatkowo za miejsce i rangę zawodów – najbardziej cenione są sukcesy podczas igrzysk, MŚ na otwartym stadionie, finałów Diamentowej Ligi czy pucharów kontynentalnych. Liczą się też zawody krajowe, ale są wyceniane znacznie niżej. Jeśli ktoś chce być uwzględniony w rankingu, musi wystąpić co najmniej w pięciu zawodach, najlepiej prestiżowych.

Dla tych, którzy z przyczyn losowych nie spełnią tego wymogu, pozostają minima. Tylko że wymogi zostały tutaj znacząco podniesione. Jeśli ktoś chce spełnić minimum w biegu na 100 m, to musi przebiec dystans w czasie 10,05 s (dla kobiet 11,15), na 400 m będzie to 44,90 (51,35), a na 1500 m 3,35.00, co nawet dla tak utytułowanego biegacza jak Marcin Lewandowski stanowi wyzwanie. Jeśli dzięki minimum chciałby awansować skoczek wzwyż Sylwester Bednarek, to musiałby pokonać poprzeczkę na wysokości 2,33 m.

– Taki wynik bardzo często gwarantował medal na najważniejszych imprezach. Jeśli np. Sylwek Bednarek będzie miał problemy zdrowotne i nie awansuje do igrzysk z rankingu, to będzie miał duży problem. Jeśli skoczy 2,30 m, a to przecież przyzwoity wynik, to trzech centymetrów mu zabraknie. Kiedyś minimum to było 2,28 m, nawet na półtora miesiąca przed imprezą dało się je uzyskać, a potem jeszcze doszlifować formę. Teraz trzeba się bać kontuzji. Nowy system wprowadzono w jednym celu, żeby wyznaczyć konkretną liczbę osób w konkurencjach. Na igrzyska będziesz zapraszany z rankingu albo po spełnieniu wyśrubowanego minimum – mówi „Rz" Sebastian Chmara, były dziesięcioboista, wiceprezes PZLA.

Kłopoty sprinterów

Czy polscy lekkoatleci powinni się obawiać nowego systemu? – Ranking na stronie IAAF już jest. Najlepiej patrzeć na tabelę, która pokazuje trzy najlepsze osoby z danego kraju, bo taki jest limit olimpijski. Wychodzi na to, że na dziś mamy sporo ludzi i dla nas to jest całkiem dobry system. Sztafety? Tam jest mniej okazji do budowania rankingu. Mamy jedną sztafetę, która na pewno może się przygotowywać do MŚ oraz igrzysk, czyli 4x400 m kobiet, dlatego wystawiamy pełne sztafety na mistrzostwa sztafet w Jokohamie. Tam powinno być relatywnie łatwo zdobyć sporo punktów – mówi „Rz" Tomasz Majewski.

Podobnego zdania jest Sebastian Chmara. – Pewnie największe kłopoty będą mieli stumetrowcy, bo 10,05 nie uzyska nikt z naszych zawodników. To jest kosmos. Nasi 400-metrowcy indywidualnie zajmują dalsze miejsca, ale od lat największe sukcesy mają w sztafecie. Marcin Lewandowski nie musi się bać wyśrubowanego minimum. On startuje często, jeśli zechce, to pobiegnie w każdym mityngu – mówi „Rz" Chmara.

Nowego systemu kwalifikacji nie boi się także jeden z najlepszych tyczkarzy na świecie Piotr Lisek. – Na najwyższym poziomie to nie ma znaczenia. Tacy zawodnicy zakwalifikują się i z rankingu, i z ustalonego minimum. Ranking może natomiast spowodować, że najlepsi przestaną przyjeżdżać na mniejsze mityngi, bo mniej punktów się tam zdobędzie. Wszystko jednak wyjdzie w praniu – mówi „Rz" wicemistrz świata z Londynu.

Jest Stadion Śląski

Tomasz Majewski podkreśla jednak, że zmiany mogą wyjść na dobre dyscyplinie. – Promowanie największych mityngów? To dobry kierunek. W Diamentowej Lidze będzie mniej mityngów od przyszłego sezonu. Nie wiadomo, co się zdarzy z cyklem IAAF World Challenge, a tam dodatkowych punktów też będzie dużo i opłaca się startować. Z myślą o  naszych sportowcach trzeba dbać o polskie mityngi, żeby też były umieszczone w ważnym cyklu i w miarę łatwo dawało się tam zdobywać punkty. Jak tam wejść? W Diamentowej Lidze trzeba mieć odpowiedni poziom sportowy. Jest Stadion Śląski, ale brakuje trochę budżetu, a poza tym trzeba by kogoś wypchnąć z tego cyklu – mówi „Rz" Majewski.

Czy zmiany w sposobie kwalifikacji do igrzysk oznaczają, że w zawodach zabraknie przedstawicieli egzotycznych reprezentacji? Władze IAAF zostawiają furtkę, że kraj, z którego żaden sportowiec albo sztafeta nie wywalczy awansu, będzie mógł wystawić jednego zawodnika (zawodniczkę) z najwyższą pozycją w rankingu światowym, a wyjątkiem będą jedynie konkurencje wielobojowe, bieg na 10 000 m oraz na 3000 m z przeszkodami.

Zmiany dla większości konkurencji wejdą w życie 1 maja. Wtedy otworzy się okienko, podczas którego będzie można walczyć o olimpijską kwalifikację. Sposoby będą dwa: na podstawie światowego rankingu, który obowiązuje od 2018 roku i można go sprawdzać na stronie internetowej Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej (IAAF), oraz przez wypełnienie minimum, czyli uzyskanie odpowiedniego wyniku. Ranking miał być decydujący już przy kwalifikacji do MŚ 2019 w Dausze, ale po protestach wielu federacji datę jego wprowadzenia przesunięto.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Katarzyna Niewiadoma zwyciężyła. Pięć lat oczekiwania na taki sukces
Sport
Igrzyska w Paryżu w mętnej wodzie. Sekwana wciąż jest brudna
Sport
Paryż przed igrzyskami olimpijskimi pozbywa się bezdomnych? Aktywiści oburzeni
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
Pomruk rewolucji. Mistrzowie z Paryża po raz pierwszy dostaną pieniądze za złoto
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Olimpizm
Leroy Merlin wchodzi na nowy rynek. Wykończy mieszkania medalistów z Paryża