Drużyna z miejsca ósmego zapewnia sobie pozostanie w lidze. Drużyna z dziewiątego, jak pokazuje przypadek sprzed roku, może spaść, mimo że przez cały sezon nic na to nie wskazuje. Jak to jest, rok temu przekonało się Podbeskidzie.
Inaczej mówiąc, przed 30. kolejką emocje dotyczyły tylko kilku klubów i trwały do końca. Kiedy w 90. minucie spotkania w Gdyni Jose Kante strzelił z karnego wyrównującą bramkę dla Wisły Płock, jej piłkarze byli przekonani, że są w grupie mistrzowskiej. Ale się mylili. Jan Urban dosadnie skomentował remis Śląska z Zagłębiem: - Zdobyliśmy punkt, który i tak nam zabiorą więc to tak, jak byśmy grali o nic. A zepsuliśmy sezon Zagłębiu.
W podobnym duchu wypowiadał się inny krytyk obecnego systemu rozgrywek Michał Probierz: - Powinienem pogratulować chłopakom mistrzostwa Polski, ale przed nami jeszcze Puchar Maja.
Ma rację. Jagiellonia zakończyła regularne rozgrywki na pierwszym miejscu, ale niczego nie zdobyła. Jak każda inna drużyna musi rozegrać jeszcze siedem meczów. Legia znalazła się w takiej sytuacji w roku 2015. Wygrała rundę zasadniczą, ale lepsze wyniki w dodatkowych siedmiu meczach miał Lech i to on został mistrzem kraju.
Jagiellonia jest w dobrej sytuacji, bo jako lider będzie przyjmować na swoim boisku najgroźniejszych rywali: Legię i Lecha, ale jedzie do Gdańska, gdzie w lutym przegrała 0:3. Legia jesienią pokonała Jagiellonię w Białymstoku 4:1. Probierz ma rację mówiąc, że decydujące znaczenie w czekających nas meczach może odgrywać ławka rezerwowych. W tej fazie rozgrywek jest coraz więcej kontuzji, kumulują się kartki i kto bogatszy, z większą liczbą wartościowych zmienników, tego szanse rosną.