Zandberg: Jest dwoje organizatorów demonstracji kobiet - Kaczyński i Przyłębska

- Z zażenowaniem oglądam przedstawicieli prawicy, którzy w tym momencie cieszą się z tego, że policjanci naruszają prawa demonstrantów - powiedział Adrian Zandberg z partii Razem, komentując sobotnią demonstrację kobiet w centrum Warszawy i reakcję funkcjonariuszy.

Aktualizacja: 29.11.2020 22:08 Publikacja: 29.11.2020 16:44

Zandberg: Jest dwoje organizatorów demonstracji kobiet - Kaczyński i Przyłębska

Foto: Fotorzepa/ Jakub Czermiński

W centrum Warszawy odbyła się demonstracja, zwołana w 102. rocznicę uzyskania przez Polki praw wyborczych. Manifestanci protestowali przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Policja powtarzała przez megafony komunikaty o nielegalności zgromadzenia i apelowała o zejście z jezdni. Część uczestników była legitymowana przez funkcjonariuszy. Uczestnicy manifestacji skarżyli się, że mundurowi otaczali grupki demonstrantów i nie pozwalali im wyjść poza kordon, do czasu wylegitymowania każdego z osobna.

Dowiedz się więcej: Protest kobiet w Warszawie. Policja zatrzymała demonstrację

W trakcie manifestacji posłanka Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej „została zaatakowana gazem w trakcie interwencji poselskiej” - jak napisał na Twitterze jej kolega klubowy Michał Szczerba.

- Byłam na proteście, poszliśmy całą grupą posłanek i posłów, po poprzednich doświadczeniach wiedząc, że trzeba to obserwować, monitorować. I tak, jak absolutnie jestem zwolenniczką praw kobiet, liberalnego prawa aborcyjnego, jestem wściekła na ten Trybunał Konstytucyjny, tak to, co dziś widzieliśmy, było tak niesamowicie niemądrą akcją policji, że aż ciężko uwierzyć - powiedziała sama Nowacka w rozmowie z TVN24. - Tu nie chodzi o to, że dostałam faktycznie z bardzo bliskiej odległości - 30-50 cm - gazem w twarz, pokazując legitymację poselską, ale o całość tego, co tam się działo - dodała.

Nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji, poinformował, że skierowani na miejsce funkcjonariusze z wydziału kontroli mają zweryfikować czy doszło do takiego zdarzenia i dlaczego posłanka została spryskana gazem. Jednak jeszcze w sobotę w mediach społecznościowych opublikowane zostały zdjęcia, dokumentujące, że Nowacka została potraktowana gazem z bardzo bliskiej odległości.

W programie Polsat News nawiązał do tego Adrian Zandberg z Razem, pytany o to, czy zachowanie policji wymaga wyjaśnień. - Ale co tu wyjaśniać? Są nagrania. Kiedy posłanka Magdalena Biejat została spryskana gazem też usłyszałem, że sprawa wymaga wyjaśnienia. I co zrobiliście? Nic - mówił polityk, przypominając, że 10 dni temu również jego koleżanka klubowa została potraktowana gazem przez policję w czasie protestów. - Podeszłam do nich z legitymacją poselską. Prosiłam, by nie używali siły. W tym momencie policjant strzelił mi gazem w twarz - opowiadała wówczas Biejat.

- Z zażenowaniem oglądam  przedstawicieli prawicy, którzy w tym momencie cieszą się z tego, że policjanci naruszają prawa demonstrantów. Byłbym równie zdecydowany i równie oburzony, gdyby to pani Mirosława Stachowiak-Różecka (która też była gościem w programie - red.) - pod innymi rządami - została spałowana, albo opryskana gazem przez funkcjonariuszy policji - kontynuował Zandberg.  Bo to są zasady, których powinna polska policja przestrzegać. M.in. dlatego nasz klub złożył ustawę, która zobowiązuje policjantów do tego, żeby nosili identyfikatory, zawsze. Bo inaczej zawsze będzie pokusa nadużywania władzy - zauważył.

Poseł Lewicy zauważył, że to wyrok Trybunału Konstytucyjnego wyprowadził kobiety na ulicy. - Prawica szuka organizatorek demonstracji. Informuję: jest ich dwoje. Pan Kaczyński i pani Przyłębska. Pani Przyłębska ukrywa się bodajże w Berlinie. To oni wyprowadzili ludzi na ulice w pandemii. Szukacie odpowiedzialnych? To już znacie nazwiska - przekonywał.

W niedzielę na godz. 17:00 zaplanowana jest konferencja prasowa nadkom. Sylwestra Marczaka, rzecznika Komendanta Stołecznego Policji.

W centrum Warszawy odbyła się demonstracja, zwołana w 102. rocznicę uzyskania przez Polki praw wyborczych. Manifestanci protestowali przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Policja powtarzała przez megafony komunikaty o nielegalności zgromadzenia i apelowała o zejście z jezdni. Część uczestników była legitymowana przez funkcjonariuszy. Uczestnicy manifestacji skarżyli się, że mundurowi otaczali grupki demonstrantów i nie pozwalali im wyjść poza kordon, do czasu wylegitymowania każdego z osobna.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?