Potentat na rynku serwisów VOD zapowiedział, że będzie pomagać grupom zajmującym się obroną praw człowieka w walce przed amerykańskimi sądami z nowym prawem. To pierwszy poważny hollywoodzki producent, który publicznie skomentował apele organizacji pro-choice o bojkot Georgii, centrum produkcji filmowej i telewizyjnej.

- Zatrudniamy wiele kobiet, pracujących nad produkcjami w Georgii, których prawa, wraz z milionami innych, zostaną poważnie ograniczone przez to prawo - stwierdził w wydanym oświadczeniu Ted Sarandos, szef Netflixa ds. treści.

- Dlatego będziemy współpracować z Amerykańskim Związekiem Swobód Obywatelskich (ACLU) i innymi grupami, aby walczyć z tym prawem w sądzie. Biorąc pod uwagę, że prawodawstwo nie zostało jeszcze wdrożone, będziemy nadal tam produkować nasze filmy, jednocześnie wspierając partnerów i artystów, którzy zdecydują się tego nie robić. Natomiast jeśli prawo kiedykolwiek wejdzie w życie, ponownie zastanowimy się nad całym naszym inwestowaniem w Georgii - dodał Sarandos.

Republikański gubernator Georgii podpisał 7 maja przepisy zakazujące aborcji po tym, gdy lekarz może wykryć bicie serca dziecka, czyli około szóstego tygodnia ciąży. Przeciwnicy tych zapisów zwracają uwagę, że w tym momencie część kobiet nawet nie wie, że jest w ciąży. Nowe prawo ma wejść w życie 1 stycznia.

Georgia jest jednym z ośmiu stanów, które zaostrzają w tym roku przepisy dot. aborcji w celu nakłonienia Sądu Najwyższego USA do obalenia precedensu powstałego po wyroku w słynnej sprawie Roe vs. Wade z 1973 roku, który uczynił aborcję legalną.