Francuz nie położy już ręki na pośladkach koleżanki

Przeszło połowa Francuzek przynajmniej raz w życiu była molestowana seksualnie. Dzięki aferze Weinsteina na światło dzienne wychodzi wstydliwa tajemnica kraju.

Aktualizacja: 24.10.2017 17:45 Publikacja: 23.10.2017 19:20

Francuz nie położy już ręki na pośladkach koleżanki

Foto: Adobe Stock

Pod koniec zeszłego tygodnia Sandra Muller, dziennikarka i znana blogerka, zaapelowała na Twitterze o ujawnienie przez poszkodowane kobiety sprawców agresji seksualnych z nazwiska. Zaproponowała hasztag #BalanceTonPorc (ujawnij twojego prosiaka). Do poniedziałku na odezwę odpowiedziało ponad 50 tys. Francuzek, nie zawsze podając tożsamość swoich ciemiężycieli. Na razie wiele z nich to dziennikarki.

– Redaktor naczelny wielkiego radia, wąski korytarz, łapie mnie za gardło i mówi: „przyjdzie dzień, kiedy cię przelecę, czy będziesz tego chciała czy nie" – można przeczytać w jednym z tweetów.

– Masz duże piersi. Jesteś w moim typie. Sprawię, że będziesz miała orgazm całą noc – napisał inna młoda dziennikarka o tym, co usłyszała od szefa.

Do tej pory w kraju znanym ze swobodnej obyczajowości takie uwagi przechodziły niezauważone. W obawie przed stygmatyzacją społeczną zaledwie 10 proc. ofiar agresji seksualnych zawiadamiało policję. Teraz może się to zmienić.

Choć fala oskarżeń pod adresem mężczyzn dopiero się zaczyna, już uderzyła ona w kilka osób z politycznego świecznika. O gwałt został oskarżony Pierre Joxe, były wieloletni socjalistyczny minister, w tym obrony narodowej. Ofiary molestowanie seksualnego oskarżyły także Christophe'a Arenda, deputowanego rządzącej partii En Marche! oraz kandydata w wyborach prezydenckich w maju tego roku Jeana Lassalle'a.

W sprawę zaangażował się Emmanuel Macron i – co bardzo rzadkie – jego żona Brigitte. Zdaniem prezydenta trzeba wprowadzić przepisy, które pozwolą na natychmiastowe spisanie przez policję osoby dopuszczającej się molestowania seksualnego w miejscu publicznym, także w formie werbalnej.

– Przełamanie strachu przez ofiary agresji seksualnych to najlepsze, co mogło nam się przydarzyć. Dzieje się coś wielkiego – uważa pierwsza dama.

Nicole Crepeau, przewodnicząca broniącej praw kobiet organizacji Paroles de Femmes, potwierdza w rozmowie z „Rzeczpospolitą": – Od kilku dni otrzymujemy bardzo wiele telefonów od kobiet, które nawet lata temu zostały poszkodowane. Na razie większość chce pozostać anonimowa, obawia się wszczynać procedury prawnej. Ale stopniowo i do tego dojdzie.

Marlene Schiappa, pełnomocniczka rządu ds. równości kobiet i mężczyzn, zapowiedziała, że wiosną przyszłego roku przedstawi projekt ustawy, która ma pomóc przeciwdziałać molestowaniu seksualnemu. Poza wspomnianą już przez Macrona procedurą spisania winnych ma się w niej znaleźć m.in. wydłużenie okresu przedawnienia przestępstw o charakterze obyczajowym oraz automatyczne uznanie, że dzieci poniżej pewnego wieku nie mogą zgadzać się na seks z dorosłym. Schiappa uważa, iż mimo zmowy milczenia panującej we Francji i tak wiadomo, że co roku dochodzi przynajmniej do 84 tys. gwałtów i 220 tys. aktów molestowania seksualnego. To i tak poważne niedoszacowanie skoro 53 proc. Francuzek i 63 proc. tych poniżej 35. roku życia przyznaje, że padło ofiarą takiej czy innej agresji na tle seksualnym.

Pozostaje kwestia zdefiniowania, gdzie kończą się zaloty, a zaczyna molestowanie. Dla 84 proc. Francuzów dopuszczalne są pochwały wyglądu kobiety, choć już tylko 53 proc. sądzi, że gwizdanie na jej widok na ulicy nie jest niczym nagannym. Ale dla 95–98 proc. pytanych uporczywe śledzenie osoby na ulicy, wykorzystywanie hierarchii zawodowej do uzyskania korzyści seksualnych czy położenie ręki na pupie jest absolutnie niedopuszczalne i powinno być ścigane z mocy prawa.

Pod koniec zeszłego tygodnia Sandra Muller, dziennikarka i znana blogerka, zaapelowała na Twitterze o ujawnienie przez poszkodowane kobiety sprawców agresji seksualnych z nazwiska. Zaproponowała hasztag #BalanceTonPorc (ujawnij twojego prosiaka). Do poniedziałku na odezwę odpowiedziało ponad 50 tys. Francuzek, nie zawsze podając tożsamość swoich ciemiężycieli. Na razie wiele z nich to dziennikarki.

– Redaktor naczelny wielkiego radia, wąski korytarz, łapie mnie za gardło i mówi: „przyjdzie dzień, kiedy cię przelecę, czy będziesz tego chciała czy nie" – można przeczytać w jednym z tweetów.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Społeczeństwo
Sąsiedni kraj zerwie traktat pokojowy z Izraelem? Duże protesty w Ammanie
Społeczeństwo
ReImagine TALKS. Rozmowa o migracji z Antóniem Vitorino
Społeczeństwo
Po zamachu w Moskwie: rosyjska prowincja nienawidzi stolicy
Społeczeństwo
Rekordowa sprzedaż leków w rosyjskich aptekach. Na co masowo leczą się Rosjanie?
Społeczeństwo
Szybko nasila się spór o aborcję w Niemczech